Naukowcy, którzy zdecydują się na powrót na polskie uczelnie, mogą dostać nawet 80 tys. zł na prowadzenie badań.
Coraz więcej naukowców woli uczyć się i pracować na zagranicznych uczelniach. Na przykład w ramach programu wymiany studentów Erasmus polskie uczelnie opuszcza rocznie ponad trzy razy więcej studentów (13 tys.), niż przyjeżdża do nas cudzoziemców (4 tys.). Aby to zmienić, Fundacja na rzecz Nauki Polskiej (FNP) przeznaczyła środki na powroty młodych naukowców do kraju. Od tego roku o pieniądze z programu HOMING PLUS będą mogli ubiegać się także naukowcy z innych państw.
– Chcemy zachęcić najlepszych, młodych naukowców z całego świata do prowadzenia pracy naukowej w Polsce – mówi Michał Pietras, dyrektor ds. programów finansowanych z funduszy strukturalnych w FNP.
Program HOMING PLUS jest adresowany do osób, które posiadają co najmniej stopień naukowy doktora, znajdują się na wczesnym etapie kariery naukowej (do czterech lat po doktoracie lub do sześciu lat np. w przypadku kobiet posiadających dziecko) i przebywały za granicą nieprzerwanie co najmniej dziewięć miesięcy (prowadząc badania naukowe, odbywając staż podoktorski lub przygotowując pracę doktorską). Przy ocenie kandydata FNP weźmie pod uwagę dorobek naukowy z ostatnich czterech lat, projekt badawczy, który kandydat zamierza prowadzić, oraz informacje o zespole, w którym projekt będzie realizowany.
Na prowadzenie badań młodzi naukowcy otrzymają grant w wysokości do 80 tys. zł rocznie.
Pieniądze te będą mogły zostać przeznaczone wyłącznie na realizację projektu badawczego, w tym m.in. na wynagrodzenia personelu, zakupy aparatury czy materiałów niezbędnych do prowadzenia badań. Oprócz tego laureaci otrzymają stypendium naukowe w wysokości 5 tys. zł miesięcznie.
Na wniosek zwycięscy programu FNP przyzna również stypendium naukowe w wysokości tysiąca złotych miesięcznie dla dwóch studentów realizujących jednocześnie prace magisterskie pod jego kierunkiem. Projekt realizowany w ramach programu może trwać od roku do 2 lat. Wnioski o przyznanie stypendium należy składać do 15 października 2010 roku.
Komentarze (24)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeMalorzato.academicus masz racje – cos sie zaczyna dziac bo inaczej ludzie tacy jak Lechu nie reagowaliby tak histerycznie na to o czym piszemy – oni sie po prostu zaczynaja bac, jak widac tez o wlasna autonomie ...
Lechu chcialby zapewne wypowiadac sie w imieniu calego srodowiska naukowego w Polsce, ale cale srodowisko takie nie jest. Lechu tez chcialby, aby cala Polonia myslala ze cale srodowisko mysli i robi tak jak on, bo to ludzi odstrasza. Odstrasza do powrotu mlodych i nawet te dodatkowe 5 tys nie jest ich w stanie przekonac, odstrasza starych bo aplikacji o Welcome rowniez duzo nie bylo. Ale to tylko kwestia czasu i wprowadzenia odpowiednich mechanizmow. Dostajac Welcome na uczelnie trzeba ciagle wchodzic bocznymi drzwiami, a tak nie powinno byc i to sie zmieni!!!
Mam nadzieje ze ludzie z FNP czytaja te posty, bo czarno na bialym widac tu ze problem powracajacych to srodowisko na uczelniach, sposoby myslenia, dzialania, reakcji, argumentacji. Dlatego Homing czy Welcome aby cos dawaly musza byc zitegrowane ze stymulacja srodowiska akademickiego aby powracajacych przyjmowala. Mozna to zastymulowac np. poprzez MNiSW i warunkowe finansowanie uczelni. Rektorzy w tej kwestii sami nie robia nic, i obawiam sie ze nie zrobia tak dlugo jak dlugo beda wybierani a nie mianowani (zarzad kanclerski).
Od wprowadzenia na uczelniach zarzadu kanclerskiego i obowiazku mobilonosci bedzie zalezec czy nasze dzieci i wnuki bedzie uczyl Lechu czy tadeusz.academicus. Przeczytac ta polemike moze kazdy i kazdy niech wyciagnie wlasne wnioski :-).
Greetings from California dla wszytskich kolegow w naszym pieknym kraju!
Do Lechu - pudlo, malgorzata.academicus pracuje w Polsce ;-)
Nauka w Polsce jest swojskim azylem, gdzie większość za małe pieniądze ma etat i spokój jak w grudniu popołudniu, a mniejszość realizuje się poprzez divide et impera na państwowym lub pecunia non olet na prywatnym. Naukowego wyścigu szczurów w oparach chorej rywalizacji u nas nie ma, pisze się byle co, byle tylko wypełnić minima, a większość aktywności pochłania dydaktyka. I jest dobrze, i wszyscy są zadowoleni (poza frustratami z zewnątrz, których boli, że nikt nie dostaje orgazmu na widok ich listy publikacji, ani nie skomle na kolanach o ich zatrudnienie).
I wbijcie sobie do głowy tępe durnie, że niezależnie od waszego ujadania będzie tak do końca świata i o jeden dzień dłużej. Nie będziemy startować w żadnych debilnie biurokratycznych unijnych konkursach grantowych, bo nam się NIE CHCE. Sami siebie środowiskowo oceniamy i możecie nam naskoczyć.
Całuski from Poland!
"Dlatego fakt pobytu za granicą nie jest sam przez się dowodem na to, że ktoś jest spoza chowu wsobnego. Raczej przeciwnie. I dostaje fory po raz drugi. Znów bez konieczności zmierzenia się w naprawdę otwartym konkursie na projekty naukowe. "
Odp:
Po glebszym przemyslenieu tej wypowiedzi widze jednak ze jest w niej sporo racji, a swiadczy o tym wlasnie raport o mobilnosci zamowiony przez FNP na UW. Istotnie dla FNP "mobilnosc" to wyjazd za pieniadze dane mlodym, lojalnym i poleconym przez opiekunow w Polsce a potem jeszcze dodatkowa zapomoga aby ich ustawic jak chca wrocic. Stypendia takie jak Homing powinny kategorycznie byc skierowane do ludzi, ktorzy nie pozostaja w stosunkach pracy takich jak np. urlop bezplatny z instytucja do ktorej wracaja i ocenic DOROBEK PUBLIKACYJNY kandydata zdobyty za granica!
Wyjazd naukowca w polskich warunkach załatwiany jest w kraju. W końcu trzeba jakoś znaleźć zagraniczna instytucję przyjmującą. Nie robią tego przecież nikomu nieznani młodzi magistrzy lub nawet doktorzy, ale znani i uznani polskiej nauki przez swoje zagraniczne kontakty. Dlatego fakt pobytu za granicą nie jest sam przez się dowodem na to, że ktoś jest spoza chowu wsobnego. Raczej przeciwnie. I dostaje fory po raz drugi. Znów bez konieczności zmierzenia się w naprawdę otwartym konkursie na projekty naukowe.
Odp:
To jakas niedorzecznosc. Od 13 lat pracuje w Stanach i przyjechalem tutaj bez zadnych ukladow w Polsce. Zagraniczna instytucje znalazlem w ten sposob ze z publikacji wiedzialem kto jest najlepszy w mojej dzialce i tam staralem sie o prace. Opublikowalem cos tam z doktoratu, bylem zdeterminowany, szukalem pracy i znalazlem - nikt mi tego nie zalatwial a moj pierwszy pracodawca w Stanach nie mial pojecia, kim jest i co robi opiekun mojego doktoratu. Z katedry w ktorej robilem doktorat w kraju nikt nie byl w Stanach, nie mam tu zadnej blizszej rodziny. Przyznaje ze ten wpis mnie troche zatrwaza.
Czy na prawde jest tak trudno zrozumiec ze kariere naukowa mozna budowac na pracy i dorobku publikacyjnym? Czy z punktu widzenia czlonka spolecznosci akademickiej w Polsce (jak mniemam) jest to niemozliwe?
Mam niezly dorobek publikacyjny - gdzie sa w Polsce konkursy na uczelniach na pozycje profesorskie w ktorych moglbym startowac? Rektorzy dostali 4 lata temu zalecenie z Ministerstwa aby wprowadzic zalozenia Europejskiej Karty Naukowca w tym konkursy i co z tym zrobili?
Mam duze doswiadczenie w pisaniu grantow i moglbym scigac z funduszy europejskich grube miliony. Czy jakas polska uczelnia jest kims takim zainteresowana? Pojedyncze, swiatle osoby z branzy tak, ale ktory rektor panstwowej uczelni? Rektorzy nie moga przeciez zdradzic wiekszosci elektoratu i sciagac konkurencji bo ponownie wybrani nie zostana.
Problem prawdziwej mobilnosci to nie przeszkoda ekonomiczna, to ruszenie ukladow i tego spolecznosc akademicka w Polsce tak bardzo sie obawia.
W Polsce środowisko naukowe jest tak naprawdę zgodne co do tego, że migracje naukowe to absurd - przynajmniej wewnątrz naszego kraju.
Swietny przyklad sposobu myslenia; w Polsce srodowisko naukowe jest tez tak naprawde zgodne ze:
1. Niepotrzebne sa konkursy, a w pracy najlepiej spradzi sie kuzyn/kolega rektora lub dziekana.
2. Nie ma potrzeby publikowania w czasopismach z LF bo najlepsze sa lokalne Zeszyty i Acta.
3. Robi swiatowa Nauke i Dydaktyke a jedyne czego mu brakuje to wiecej pieniedzy z budzetu (podatnika).
4. Naleza mu sie pieniadze z budzetu (podatnokow) bez wzgledu na to jak beda ksztalceniu studenci.
5. Najlepiej rzadza uczelniami rektorzy z wyboru bo najlepiej reprezentuja jego interesy, bez wzgledu na interes spoleczny.
Itd, itd, itd
I kolejny cytat za lechem z ktorym znow sie zgodze:
W dobie internetu i cyfryzacji zasobów bibliotecznych jedynie laboratoria w naukach ścisłych mogą być rzeczywistą wartością dodaną podróży.
Tak, tyle ze poziom nauki zalezy glownie od medycyny a medycyna mimo to ze zajmuje sie czlowiekiem (Homo) jest wlasnie nauka sciska a nie humanistyczna.
FAKT STATYSTYCZNY:
Najlepsze na swiecie uniwerki na stale zatrudniaja <15% wlasnych absolwentow i zakaz chowu wsobnego maja na stale wpisane do polityki zatrudnienia. Polska jest swiatowym liderem z >90% swoich absolwenctow a w Europie ma nawet 1sze miejsce – wszyscy musza byc genialni skoro uczelnie tak chca ich zostawic.
I na koniec. Masa mlodych ludzi jezdzi po Polsce za praca. Dlaczego naukowcy I nauczyciele akademiccy maja byc uprzywilejowana grupa??? Wynajecie 2 pok mieszkania w najdrozszej Warszawie 2 tys, stypendium FNP 5 tys – nie rozumiem gdzie jest problem?
Dr Wronski przynajmniej cos zrobil dla poprawy nauki w Polsce i to co robi musi chyba prywatnie dotykac lecha skoro nazywa go oszolomem.
Prosze nie uzywac okreslenia "srodowisko naukowe" w stosunku do statystycznego srodowiska ettaowych pracownikow polskich uczelni i jednostek z nazwy naukowych, jezeli ich rozpoznawalnosc (nie mylic z poszczegolnymi nielicznymi swietnymi naukowcami i grupami) w swiecie jest praktycznie nie istniejaca - patrz ostatni ranking ARWU lub artykuly publicystyczne profesorow Kierzka i Pronia.
"Pani nr 5 niech się dalej nakręca swoją frustracją razem z oszołomem dr Wrońskim." :-)
Oj, przyjdzie kryska na matyska!!! Na poczatku wieku "frustratami" byli ci co nawolywali do publikowania w journalach z listy filadelfijskiej, teraz frustratami sa ci co nawoluja do mobilnosci? Zobaczymy co bedzie za lilka lat...
Komunizm tez mial nie upasc!!! Chociaz przepraszam -w ludziach przypisujacych innym wylacznie prerojatywne motywy dla podjecia dzialanosci pro publico bono chyba niestety jednak dalej zyje.
Doprawdy szkoda...
Dyskutowana tu inicjatywa jak i poprzednie podobne do niech zmierzala do poprawy mobilnosci kadry akademickiej, ktora to mobilnosc jest ABSOLUTNIE kluczowa do jakiegokolwiek postepu. Zmieniajac miejsce pracy czlowiek zdobywa doswiadczenie i im wiecej razy te prace zmieni tym wiecej doswiadczenia zdobedzie. Z drugiej strony powinien miec szanse aby w okreslonym miejscu popracowac wystarczajaco dlugo, aby zaznajomic sie z metodologia pracy, ORAZ poprzez ZMIANE zatrudnienia STAC SIE INTEGRALNA CZESCIA innej instytucji/systemu, bo tylko wtedy moze na prawde zrozumiec jak ta instytucja/system funkcjonuje i jakie rzadza nia prawa. Uczy sie standardow, ktore wykorzystuje w kolejnej pracy i jest to przynajmniej TAK SAMO WAZNE jak np. techniki zawodowe.
Calkowita niedorzecznoscia byl raport napisany na zamowienie FNP na UW dotyczacy mobilnosci, bo opisywal on pozorna mobilnosc mlodych ludzi wysylanych na stypendia z macierzystych polskich jednostek, ktora MOBILNOSCIA NIE JEST. Jest to staz w przy ktorym stazysta uczy sie np. nowych technik, a nie tego czego na polskich uczelniach najbardziej brakuje - organizacji i swiatowych standardow w promocjinaukowej i akademickiej. Ciagle pozostaje zatrudniony w macierzystej jednoste o podlega jej prawom. Kryteria promocji na Staford mozna zrozumiec tylko wtedy kiedy Stanford zatrudni naukowaca, kiedy w Stanford zaczyna piac sie do gory, a nie znajdzie sie on tam na stypendium za ktore zaplaci FNP!!!. Jedyna ewaluacja, ktorej podlega to taka: Czy warto wpuscic do zespolu pracownika, ktory bedzie pracowal za darmo (ma swoje pieniadze) – czesto okazuje sie ze nawet tego nie warto.
Teraz szczegolowo o Homing Plus:
Co z tego ze daje sie powracajacemu mlodemu naukowcowi dodatkowe 5 tys. jak uczelnie w ogole nie sa na takie osoby otwarte. Mialoby to sens, gdyby uczelnie oferowaly takim osobom dobre pozycje a te 5 tysiecy byloby dodatkowa zacheta. Cos takiego MUSI byc zintegrowane z otwarciem uczelni na powracajacych - obecnie sa calkowicie zamkniete. Oferta skierowana jest niestety do ludzi, ktorzy polskiej nauki nie zmienia/poprawia z dwoch wzgledow. Po pierwsze, o ile nawet polskie uczelnie laskawie zgodza sie ich zatrudnic to zaoferuja im takie pozycje aby ci w zaden sposob nie mieli wplywu na istniejace establishmenty, a po drugie ludzie potencjalnie zainteresowani taka oferta z reguly nie maja realnego doswiadczenia w funkcjonowaniu uczelni czy instytutow anglosaskich. Po prostu nigdy nie byli w pozycji abo to zrozumiec nawet jezeli "byli w Nowym Yorku i widzieli"
Ludzie, ktorzy wiedza jak te systemy dzialaja to samodzielni ********* Investigators a dla samodzielnego PI 5tys i perspektywa walki z ukladami na polskich uczelniach atrakcyjna w ZADNEJ mierze nie jest, chyba ze kieruje nia wybitny patriotyzm lub ma motywy osobiste. Pensje takich ludzi w Stanach czy Europie Zach zaczynaja sie od 80 tys $/Euro a koncza na 150-200 tys i wiecej rocznie czyli przynajmniej 20 tys zl miesiecznie (dolny pulap). Oferta taka oczywiscie wzbudzilaby sprzeciw polskich profesorow, z ktorych wprawdzie niewielka ale jednak czesc prowadzi badania na dobrym poziomie. Nie wiec fakt "pobytu" za granica powinien stanowic kryterium o przyznaniu pensji, ale dorobek a wtedy czesto ci bardziej mobilni i tak beda mieli wieksze szanse bo ich dorobek bedzie wiekszy.
Skierowanie oferty 5 tys (1700$, 1200Euro) do obcokrajowcow moze stanowic ATRAKCYJNA ALTERNATYWE TURYSTYCZNA, dla kogos kto nie ma co ze soba zrobic – czy stac Polske na to? Ludzie, ktorzy wiedza czego chca (np. Chca sie rozwijac) zalapia sie raczej na post-doka w Stanach lub Europie za przynajmniej 2x tyle do zespolu w ktorym beda mogli sie czegos nauczyc i opublikowac.
Z perspektywy poskiego badacza od 12 lat poza krajem.
Pieniążki przeznaczyć na wyposażenie w aparaturę naukowo -badawczą polskich uczelni z myślą o studentach uczelni technicznych,a nie na "powroty".
To jest kompletna bzdura i niestety zakorzeniona w glowach wielu polskich decydentow. Nauki nie robi sie aparatura tylko ludzmi. Nie chce rzucac nazwiskami i miejscami ale widzialem w Polsce nieuzywany sprzet za dzisiatki tysiecy dolarow (nawet nie podlaczony, wiele lat po gwarancji), bo ktos pomyslam ze jak kupi urzadzenie to powstanie nauka. Obecnie martwi mnie sprawa tego ze wspomagane unia fundusze poszly glownie na infrastrukture, ktorej nie dosc ze obecnie nie ma kto efektywnie zapelnic to jeszcze trzeba bedzie utrzymac. Nauka i edukacja to nie sprzet czy budynki, ktore pokazuje sie wycieczkom a postep i publikacje, a te robia ludzie. Dobrzy naukowcy poradza sobie ze sprzetem - w EU jest kupa pieniedzy tylko niewiele jest w Polsce kompetencji aby o nie aplikowac. Ta kasa na badania lezy na ulicy.
Konkretnieszy komentarz w kolejnym poscie.
Na usta cisnie sie pytanie: A dlaczego sa nieznani? :-)
Jedna dobra publikacja i doktorat z dobrego osrodka otwiera wiele drzwi na swiecie - takze wystapienie na konferencji miedzynarodowej (granty promotorskie pzrewidywaly na nie srodki). Problem jest wtedu gdy sie nie ma nic do zaprezentowania poza ukladami.
Z drugiej strony niestety musze sie zgodzic z opinia ZK, ze w zbyt wielu przypadkach system stypendialny FNP to system "podwojnych forow" - dotyczy osob z chowu wsobnego "wyslanych za granice" i powracajacych do macierzystych jednostek. Niestety!!! Mam jednak nadzieje, ze sie to zmieni i system zostanie nakierowany na tych "mobilnych i zaradnych" wg standardow swiatowych a nie chowu wsobnego.
Przy okazji zwracam uwage czytelnikow na ustawe o Narodowym Centrum Nauki. Przewidziano w niej granty dla mlodych naukowcow (do 5 lat po doktoracie) na podobne cele jak w programie HOMING +. Nie jest to w zadnym stopniu uwarunkowane powrotem do kraju zza granicy.
Niestety SLUSZNA oferta dla mlodych naukowcow nie jest w zalozeniach kompatybilna z warunkami uznania ich za samodzielnych pracownikow. Granty te beda mialy sens wylacznie w momencie gdy nowelizacja ustawy o stopniach i tytulach stworzy mozliwosci uznania grantobiorcow za samodzielnych pracownikow naukowych. Moze wowczas "mlodzi naukowcy" zobacza dla siebie jakies perspektywy na polskich uczelniach. Naprawde w tym wszystkim najwieksza przeszkoda jest MENTALNOSC srodowiska. Pieniadze graja role drugoplanowa.
do nr 3
Pani Marta jest symboliczna dla pokolenia BMW mlodych nakowcow i to niezmiernie roszczeniowego. Na pocieszenie dodam, ze moj kolega z uczelni w UK na stabilnym stanowisku LECTURER twierdzil, ze "nie stac go finansowo na zalozenie rodziny"!!! Zamiast miec roszczenia moze warto konstruktywnie powalczyc by sie cos zmienilo? :-)
W teorii najlepiej by było, gdyby o rozwój nauki dbali najlepsi. Czyli tych najlepszych powinno się wyłowić na studiach, zaangażować ich w projekty badawcze, zachęcić do zajęcia się nauką. Jak wygląda praktyka? Uczelnia nie robi zupełnie nic, liczy na to, że kilku przeciętniaków zostanie na doktorat i jak ktoś z obecnej kadry umrze, zwolni się etat, to się takiego młodego zatrudni.
A co robią zdolni, przynajmniej ci po kierunkach technicznych? Wolą iść do sektora prywatnego, często chowając ambicję o pracy twórczej do kieszeni, robiąc za wyrobników, itd. U prywaciarza po niektórych kierunkach już na start dostaną kilka tysięcy złotych pensji, czyli kasę o jakiej w nauce mogli by marzyć dopiero po kilku czy kilkunastu latach. Kto przy zdrowych zmysłach w ogóle ma zamiar się wygłupiać i udawać, że może z tym konkurować??
W obecnych warunkach powinna otrzymywac minimum 15 tysiecy zlotych miesiecznie.
Poki co, Pani Marta, jak kazdy inteligenty czlowiek, dostosowuje do obecnej sytuacji, co najwyzej wezmie jakies godziny dydaktyczne w wyzszej szkole prywatnej , aby troche podreperowac budzet i nie zalegac z czynszem.
Powstaje pytanie: kiedy Pani Marta ma prowadzic badania na poziomie swiatowym i za co, jesli pieniedzy na badania jest malo.
Polecam Pani artykul w GW z 30 VIII "Czego pragnie absolwent?". Jeden z mozliwych cytatow brzmi:
"W odróżnieniu od starszych Polaków studenci nie mają nic przeciwko podróżom i przeprowadzkom za pracą. Prawie 60 proc. może się przenieść za granicę, a 71 proc. - do innego miasta. Zdaniem autorów raportu to zarówno szansa, jak i zagrożenie dla naszego rynku pracy. Bo ci najlepsi mogą zwyczajnie wyjechać do pracy - polskie oferty pod wieloma względami zwykle nie wytrzymują konkurencji."
Dla kazdego kto ma kwalifikacje KONKURENCYJNE na globalnym rynku pracy, mobilnosc wraz z rodzina doprawdy nie jest problemem - zwlaszcza w okresie gdy dzieci sa jeszcze male. Przeciwko mobilnosci i za zasiedzenbiem opowiadaja sie glownie osoby bez inicjatywy i bez wystarczajacych kompetencji by zdobyc inna prace.
W jednym z artykulow sierpniowych w "Nauka w POlsce" mozemy przecxzytac:
"Naukowcy twierdzą, że ludzie, którzy nie mogą uwolnić się od systemu, w którym żyją, mają skłonności do przyjmowania wobec niego status quo - informuje Association for Psychological Science. "
Pani. Pani Marto nie moze lub nie chce sie uwolnic. TRudno to Pani problem. Prosze jednak nie oskarzac wiekszoscxi mlodych i zaradnych Polakow o brak korzeni i cwaniactwo. Po prostu nie przystoi