Koalicja na Rzecz Równych Szans skrytykowała w środę przyjęty we wtorek przez rząd projekt tzw. ustawy antydyskryminacyjnej; w jej ocenie może on być niekonstytucyjny. Z zarzutami nie zgadza się pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska.

Zdaniem organizacji, projekt nowej ustawy to mało ambitna próba zbyt dosłownego traktowania antydyskryminacyjnych dyrektyw UE.

Prezes Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego (PTPA) Karolina Kędziora podkreśliła na konferencji prasowej w Warszawie, że wbrew zapisowi art. 32 Konstytucji, który mówi, że nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny, w projekcie ustawy został zawarty zamknięty katalog cech, ze względu na które nie można dyskryminować. Wskazano w nim płeć, rasę, pochodzenie etniczne, narodowość, religię, wyznanie, światopogląd, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną.

"Praktyka większości państw UE jest taka, że ten katalog, który został zawarty we wspólnotowych dyrektywach, zostaje znacznie rozszerzony i stosuje się praktykę katalogu otwartego" - powiedziała Kędziora.

"Głos organizacji społecznych, które mają najwięcej do powiedzenia odnośnie przeciwdziałania dyskryminacji, nie został wzięty pod uwagę"

Jak dodała, jeśli ustawa w zaproponowanym kształcie wejdzie w życie, ochroną prawną nie zostaną objęte m.in. osoby dyskryminowane ze względu na status społeczny, wygląd czy stan zdrowia. Zwróciła ponadto uwagę, że otwarty katalog cech znany jest w polskim ustawodawstwie, gdyż zawarty jest w Kodeksie pracy.

Kędziora podkreśliła, że zapisy projektu ustawy nie dają wszystkim grupom społecznym narażonym na dyskryminację jednakowej ochrony prawnej. "Nasz ustawodawca, kurczowo trzymając się zapisów dyrektyw unijnych, np. ochronę przed dyskryminacją w edukacji odnosi jedynie do rasy i pochodzenia etnicznego" - powiedziała.

Wiceprezes PTPA Krzysztof Śmiszek skrytykował także sposób procedowania nad projektem ustawy. "Głos organizacji społecznych, które mają najwięcej do powiedzenia odnośnie przeciwdziałania dyskryminacji, nie został wzięty pod uwagę. Współpraca z rządem i minister Radziszewską oceniana jest bardzo źle" - powiedział.

Większość przypadków dyskryminacji dotyczy sfery prywatnej

Dyrektor Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Wanda Nowicka zwróciła uwagę, że wcześniejsze projekty przewidywały powstanie nowej i całkowicie niezależnej od rządu instytucji zajmującej się przypadkami dyskryminacji. Obecny przewiduje zaś powierzenie wykonywania zadań dotyczących realizacji zasady równego traktowania Rzecznikowi Praw Obywatelskich, jednak bez przyznania na tę działalność dodatkowych środków finansowych.

W ocenie Koalicji, powierzenie tych zadań Rzecznikowi może być problematyczne, bowiem zgodnie z Konstytucją i ustawą o RPO, stoi on na straży wolności i praw człowieka i obywatela w relacji państwo-obywatel. Tymczasem większość przypadków dyskryminacji dotyczy sfery prywatnej, np. relacji między pracodawcą i pracownikiem, czy przedsiębiorcą a klientem.

Wiceprzewodnicząca Polskiego Forum Osób Niepełnosprawnych Krystyna Mrugalska podkreśliła z kolei, że projekt ustawy przewiduje ochronę osób niepełnosprawnych jedynie w zatrudnieniu, tymczasem zostało to już wcześniej zapewnione w Kodeksie pracy. Przypomniała także, że Polska wciąż nie ratyfikowała konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych, którą w imieniu polskiego rządu podpisała w marcu 2007 r. ówczesna minister pracy i polityki społecznej Anna Kalata.

Robert Biedroń z Kampanii Przeciw Homofobii zapowiedział, że organizacje zrzeszone w Koalicji na Rzecz Równych Szans będą zwracać się do parlamentarzystów o nieprzyjmowanie ustawy w zaproponowanym kształcie. "Będziemy domagać się wysłuchania obywatelskiego, będziemy chcieli pracować w komisjach, które będą zajmować się tym projektem. Nadal będziemy interweniować w instytucjach unijnych, będziemy starali się zwrócić uwagę na to, że w Polsce może dojść do poważnego naruszenia zasady równego traktowania" - powiedział.



"Pragnę wskazać, iż przedmiotowy projekt ustawy nie jest kodeksem równościowym, jak niestety błędnie wielu organizacjom się wydaje"

Z zarzutami Koalicji nie zgadza się minister Radziszewska. W jej ocenie ustawa w pełni wdraża unijne dyrektywy antydyskryminacyjne. W rozmowie z PAP podkreśliła, że przedłożona przez nią ustawa nie jest "ustawą równościową", a ma jedynie charakter uzupełniający - ma wdrożyć te zapisy dyrektyw, które dotąd nie zostały wpisane do ustaw merytorycznych.

Minister poinformowała o tym Koalicję na Rzecz Równych Szans pismem z 26 sierpnia. "Pragnę wskazać, iż przedmiotowy projekt ustawy nie jest kodeksem równościowym, jak niestety błędnie wielu organizacjom się wydaje" - napisała. Wymieniła także uwzględnione w projekcie "wszystkie zasadne uwagi", zgłoszone przez Koalicję pod koniec czerwca.

W jej ocenie niesłuszny jest m.in. zarzut dotyczący zamkniętego katalogu cech, ze względu na które dyskryminacja jest zakazana. "Dyrektywy, które ta ustawa ma wdrożyć, jasno określają, których osób dotyczą" - powiedziała. Zwróciła uwagę, że zamknięty katalog cech został zawarty także w zgłoszonym w Sejmie przez klub Lewicy projekcie ustawy o rzeczniku ds. przeciwdziałania dyskryminacji.

Radziszewska zaznaczyła, że przygotowany przez nią projekt jest pierwszym od lat, który uzyskał pozytywną opinię Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów oraz dawnego Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej (obecnie departament MSZ). Podkreśliła, że ustawa jest niezwykle ważna z punktu widzenia ofiary dyskryminacji - daje jej prawo do uzyskania odszkodowania, gdy uprawdopodobni, że była dyskryminowana oraz znosi domniemanie niewinności wobec osoby dyskryminującej.

Prace nad tzw. ustawą antydyskryminacyjną trwają od kilku lat

"Zarzuty stawiają dziś głównie lewicowe organizacje, którym ideologia przysłania merytoryczną ocenę ustawy. Brak im rzetelności i obiektywnego spojrzenia na prace rządu" - oceniła.

Prace nad tzw. ustawą antydyskryminacyjną trwają od kilku lat. Najpierw prowadzono je w resorcie pracy, później kontynuowała je pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska. Ma ona implementować przepisy dyrektywy mówiącej o równym dostępie do towarów i usług, a także innych, których niepełne wdrożenie zarzucała Polsce KE, m.in. ws. równego traktowania osób bez względu na pochodzenie rasowe lub etniczne, ws. wprowadzenia w życie zasady równego traktowania mężczyzn i kobiet w zakresie dostępu do zatrudnienia, kształcenia i awansu zawodowego oraz warunków pracy.

Przeciwko Polsce zostało wszczętych pięć postępowań o niewdrożenie do polskiego systemu prawnego wspólnotowego prawa antydyskryminacyjnego; dwie sprawy trafiły do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. W sierpniu ub. r. Komisja Europejska wniosła skargę z powodu niewdrożenia dyrektywy 2004/113/WE, wprowadzającej w życie zasadę równego traktowania mężczyzn i kobiet w zakresie dostępu do towarów i usług oraz dostarczania towarów i usług. W maju br. KE pozwała Polskę do Trybunału Sprawiedliwości ze względu na nieprawidłowe wdrożenie przepisów dyrektywy o równości rasowej 2000/43/WE.