W ostatnim kwartale przybyło 420 tys. osób pracujących. Najwięcej z nich znalazło pracę w przemyśle i rolnictwie.
Według Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), który od początku lat 90. prowadzi Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL), w Polsce pracuje obecnie (II kwartał 2010 r.) 15,99 mln osób. W stosunku do poprzedniego kwartału przybyło 420 tys. pracujących.
– To efekt poprawiającej się sytuacji gospodarczej. Ponadto działają czynniki sezonowe. Miesiące letnie zwykle oznaczają wzrost zatrudnienia – mówi Tomasz Kaczor, główny ekonomista w Banku Gospodarstwa Krajowego.
W ujęciu kwartalnym (II kwartał do I kwartału 2010 roku) liczba pracujących wzrosła w trzech sektorach gospodarki. Najwięcej (po 3,3 proc.) w przemyśle i rolnictwie. Zdaniem Wiktora Wojciechowskiego z Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR) to właśnie wzrost zatrudnienia w tych sektorach odpowiada za łączny wzrost liczby pracujących w ostatnim roku (II kwartał 2010 r. do II kwartał 2009 r.).
– W usługach w relacji rocznej liczba pracujących zwiększyła się aż o 3,4 proc. – mówi Wiktor Wojciechowski.
Podkreśla, że świadczy to o tym, że mimo wzrostu produkcji firmy przemysłowe nie tworzą jeszcze nowych miejsc pracy. Choć, co napawa optymizmem, spadkowa tendencja zatrudnienia w przemyśle wyhamowuje: w I kwartale 2010 roku spadek był o 5 proc., w II kwartale 2010 roku wyniósł on już tylko o 1,8 proc.
Z ostatniego BAELA-a wynika także, że w stosunku do poprzedniego kwartału liczba pracowników najemnych wzrosła o 349 tys. osób. Zdecydował o tym spory wzrost liczby pracowników zatrudnionych na czas określony (o 225 tys.).
– Przez bardzo długi okres wzrost np. produkcji był osiągany tylko za pomocą wydajności pracy, jednak przyrost oparty tylko na tym jednym wskaźniku też ma swoje granice. Stąd wzrost zatrudnienia pracowników najemnych – mówi Tomasz Kaczor.
Przedsiębiorcy zatrudniają pracowników, ale bojąc się o trwałość ożywienia gospodarczego, najpierw zawierają głównie czasowe umowy o pracę.
– To ich taka polisa bezpieczeństwa – mówi Wiktor Wojciechowski.
Gdyby ożywienie okazało się chwilowe, nie będą ponosić kosztów związanych ze zwolnieniem pracowników przyjętych na czas określony.