Boni wygrywa w sporze o kształt systemu emerytalnego. Na wczorajszym spotkaniu prezesi PTE wysłuchali ostrych słów premiera, ale uzyskali pewność, że nie ma mowy o wdrożeniu pomysłów minister pracy. Oferta Tuska jest prosta: zgodzicie się na zmniejszenie opłat i prowizji, nie będzie radykalnych zmian.
Liberalne poglądy Donalda Tuska szybciej się dewaluują niż finanse państwa. Wczoraj łajał on prezesów prywatnych funduszy, że za bardzo dbają o własne interesy. Wystąpienie kuriozalne, nie tylko z uwagi na ton i treść, ale też formę. W wyreżyserowanym spektaklu w obecności mediów premier najpierw beształ szefów OFE za brak troski i zrozumienia dla emerytów, a później zapewnił ich, że odrzuci niekorzystne dla nich zmiany systemu. Nasze składki emerytalne zostaną w OFE, zamiast powędrować do ZUS, jak proponowała minister Jolanta Fedak. Na koniec minister Boni wręczył prezesom wcześniej przygotowane tezy ze spotkania. To swoiste ultimatum miało nie tyle przestraszyć OFE, ile spacyfikować i pozwolić PSL oraz minister Fedak wyjść z tej rozgrywki z twarzą.
Spotkanie miało przebieg więcej niż niezwykły. Pierwotnie miało się odbyć za zamkniętymi drzwiami, po czym odbyłaby się konferencja prasowa. Ale rano zapadła inna decyzja: spotkanie będzie otwarte dla prasy.
– Dowiedzieliśmy się o tym tuż przed spotkaniem. Wydawało się nam, że faktycznie będzie to robocze posiedzenie z ministrem Bonim, a okazało się, że pierwsze skrzypce grał premier – relacjonuje jedna z osób uczestniczących w spektaklu.

Tusk groźny

Faktycznie premier przejął inicjatywę i zaczął od frontalnej krytyki funduszy. Zarzucił im koncentrowanie się na dobrym wyniku instytucji, a nie ubezpieczonych, wytykał bałamucenie przyszłych emerytów reklamami. Krytykował wysokie koszty akwizycji funduszu i wysokie prowizje, jakie pobierają od pieniędzy inwestowanych w akcje i w obligacje. – Dla was to kwestia reputacji, czyli codziennego udowadniania, że celem jest dobro emerytów, a nie tylko zysk. Że ten zysk umożliwia wam wygrywanie wielkich pieniędzy dla emerytów – mówił premier. I groził, że jeśli towarzystwa nie ustąpią, to w grę mogą wchodzić inne rozwiązania. Czyli przyjęcie propozycji przygotowanych przez minister pracy Jolantę Fedak.
– Jak mamy Polakom powiedzieć, że pomysłami zbyt ryzykownymi są dziś pomysły dotyczące swobody wyjmowania kapitału albo przechodzenia do ZUS, a więc coś, co dotyka delikatnej sfery praw i wolności obywatelskich i możliwości decydowania o własnych środkach. To oczywiście oznaczałoby koniec systemu. A gdybym sobie tego życzył, siedziałbym z kilkoma ministrami i kończylibyśmy projekt ustawy – groził Tusk.
Pokrzykiwał jak tatuś, który nas ukarze, jeśli nie będziemy grzeczni – opowiada z zażenowaniem jeden z uczestników spotkania.
Ale warto było przejść to upokorzenie, bo finał był zgodny z oczekiwaniami szefów PTE. Otrzymali zapewnienie, że nie ma mowy o radykalnych zmianach. Tusk mówił o II filarze jako systemie „prawdopodobnie bezalternatywnym” i wzywał fundusze do współpracy.
– Musicie włożyć dużo energii, by tłumaczyć ludziom, jak działa ten system i że jest w ich interesie. Inaczej ja nie, Boni nie, ale znajdzie się ktoś inny, kto powie: tyle na akwizycję, tyle na reklamę, tyle na wypłatę emerytur – przestrzegał premier.

Przełknęli połajanki premiera

Michał Boni na koniec przeczytał z kartki dziesięć konkluzji ze spotkania, które mają być podstawą do zmian w prawie dotyczącym OFE. Najważniejsze przewidują, że system będzie poprawiany, a nie zlikwidowany. Na rynku ma zapanować większa konkurencja, wprowadzone zostaną tzw. subfundusze, które będą mogły inwestować – w miarę potrzeby – bardziej agresywnie lub bezpiecznie. Zmniejszone mają być opłaty i prowizje, a opłaty dla funduszy mają bardziej zależeć od ich wyników.
Ustawa z takimi rozwiązaniami ma wejść w życie już od stycznia i będzie podsumowaniem propozycji, które Michał Boni forsował w rządzie jako sposób na poprawę efektywności OFE, w kontrze do propozycji Jolanty Fedak.
Dla większości PTE te zasady są do przyjęcia. Część towarzystw zrzeszona w Lewiatanie przygotowała własny projekt, w dużej części zbieżny z założeniami Boniego. Dlatego przedstawiciele funduszy przełknęli ostry ton Tuska na spotkaniu. – Prezentacja stanowisk może mieć różną formę, ale dla nas najważniejszy jest efekt. Dostaliśmy obietnicę, że nasz głos będzie się liczył w pracach eksperckich i równowaga między I a II filarem zostanie zachowana – mówił o rezultatach spotkania prezes PTE PZU Andrzej Sołdek.
Minister pracy Jolanta Fedak przebywa na urlopie i po spotkaniu wydała tylko oświadczenie, w którym napisała, że od jutra OFE obniżą opłaty. Ale do innych konkluzji spotkania się nie odniosła.



Podyskutujmy lepiej o efektywności funduszy
ROZMOWA
GRZEGORZ OSIECKI:
Jest pani zadowolona po spotkaniu z premierem?
ANNA HORSECKA*:
Nie jestem zadowolona z tego, w jaki sposób przedstawiane jest ono w mediach, a mianowicie wyłącznie w kontekście reprymendy premiera wobec PTE. Spotkanie było uzasadnione powagą chwili, wymianą argumentów, a pan premier chciał widzieć w nas partnerów.
A jak się pani czuła, słysząc ostrą krytykę?
Niekomfortowo, ale rozumiem, że pan premier, formułując swoje poglądy, nie miał pełnej wiedzy o argumentach PTE. Stąd też jego wiedza miała charakter jednostronny. Mamy nadzieję, że teraz to się zbilansuje.
Ja to odczytałem tak, że powiedział wam między wierszami: zmniejszcie opłaty i prowizje, to nie będzie radykalnych zmian. To oferta do przyjęcia?
To nie była żadna oferta dla towarzystw ani osób będących ich klientami. Bo jak mówimy o cięciu opłat, to mówimy o interesie towarzystwa. Jednak pomysły zmniejszenia opłat to temat zastępczy dla dyskusji o efektywności funduszy. A ona jest najważniejsza dla klientów, bo od niej będzie zależała wysokość ich emerytury.
Nie miała pani wrażenia, że bierze udział w spektaklu, gdzie role były rozdane z góry?
Staram się interpretować, że pan premier chciał nas zdyscyplinować, byśmy podeszli do tematu z maksymalną powagą. Z drugiej strony chciał pokazać, że dla niego interes ubezpieczonych jest najważniejszy. Przytaczał argumenty minister Fedak, ale kontekst był inny.
Ale towarzystwa są wygrane, bo nie ma mowy o propozycjach Jolanty Fedak?
Postrzeganie tego w kategoriach wygranej jest błędem. Bo gdyby propozycje pani Fedak zostały przyjęte, to przegranym byłby cały system emerytalny. Choć oczywiście razem z systemem poległyby towarzystwa. Pamiętajmy – likwidacja systemu to kłopot dla państwa i przyszłych emerytów, a nie nagroda czy kara dla towarzystw emerytalnych.
*Anna Horsecka jest prezesem PTE Polsat SA