W ciągu najbliższych 10 lat z rynku pracy odejdzie pół miliona osób. Ludność zmniejszy się o 50 tys., a każde dwie osoby pracujące będą miały na utrzymaniu jednego emeryta. Skutki starzenia się społeczeństwa zniweluje tylko wydłużenie wieku emerytalnego
Między rokiem 2010 a 2020 po raz pierwszy w najnowszej historii Polski bez wojny spadnie liczba ludności. A to dopiero początek niekorzystnych przemian demograficznych. To kolejny argument za podniesieniem wieku emerytalnego.

Trzeba dłużej pracować

Jednak nawet ten radykalny – jak do niedawna sądzono – krok nie będzie żadnym przełomem, a jedynie doraźnym sposobem łatania demograficznej dziury. Do 2020 r. ubędzie z rynku pracy niemal pół miliona osób. A wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat pozwoli tylko chwilowo zniwelować niekorzystne skutki starzenia się społeczeństwa.
– I to pod warunkiem, że zaczniemy przeprowadzać te zmiany już teraz – mówi współautor raportu dr Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych. I dodaje, że roczniki wchodzące w wiek emerytalny w tej dekadzie są jeszcze liczne i jeśli będą pracować dłużej, będzie to spora ulga dla finansów publicznych.
Tylko w ciągu najbliższych 10 lat, między rokiem 2010 a 2020, ludność Polski zmniejszy się o 50 tys. osób. To niby niedużo, ale równolegle zachodzi gwałtowny proces starzenia się społeczeństwa. Teraz na 100 osób w wieku produkcyjnym (15 – 64 lata) przypada 20 powyżej 65. roku życia. Za 10 lat będzie ich już o połowę więcej. A jeśli do tego doliczyć dzieci, każde dwie osoby pracujące będą miały na utrzymaniu jednego niepracującego. Trzeba będzie więc dłużej pracować. Ale aby nie było to szokiem, proces wydłużania wieku emerytalnego powinien odbywać się stopniowo. Przez dziesięć lat co roku granica wieku emerytalnego byłaby przesuwana o 9 miesięcy dla kobiet, a niepełne 3 miesiące dla mężczyzn. Dzięki temu pod koniec dekady ustawowy wiek emerytalny zostałby dla wszystkich wydłużony do 67 lat.
Lewandowski jest jednym z autorów raportu „Zatrudnienie w Polsce” pod redakcją Macieja Bukowskiego, jaki instytut przygotował dla Centrum Rozwoju Zasobów Ludzkich przy Ministerstwie Pracy. Wnioski, jakie płyną z niego dla rządzących, są nieprzyjemne: nie ma czasu na odkładanie zmian i czekanie do 2025 r., jak mówił w wywiadzie dla „DGP” minister Michał Boni, aby przekonać Polaków, że to ważne, i wydłużyć wiek emerytalny.



Zapłacą 30-latkowie

Dłuższa praca oznacza nie tylko wyższe dochody z podatków, ale także zmniejszenie obciążeń budżetowych. Bo właśnie dotacja do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który wypłaca emerytury, jest jedną z najwyższych pozycji w budżecie. W tym roku wynosi ona 38 mld zł, a to niemal trzy czwarte deficytu budżetowego.
– Im później zaczniemy reformy, tym koszty będą wyższe – mówi Wiktor Wojciechowski z FOR. Obecni 30-, 40-latkowie już dziś płacą nie tylko na swoją emeryturę, ale finansują emeryturę swoich rodziców i dziadków. Jeśli zmniejszy się liczba pracowników odprowadzających składki, system zbankrutuje i zabraknie pieniędzy na wypłaty.
Według obliczeń Fundacji Obywatelskiego Rozwoju stopniowe wydłużanie wieku emerytalnego dałoby 2,6 mld zł oszczędności już w przyszłym roku. Ale pozytywne efekty takiego posunięcia dla finansów publicznych będą się bardzo szybko kumulowały i w 2020 r. wyniosłyby już 29,8 mld zł.
Jak Europa walczy ze starzeniem się
Na wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat zdecydowały się Niemcy i Dania, Francja poważnie to rozważa. Tam rodziny z dziećmi płacą niższe podatki niż single czy małżeństwa bezdzietne (aż do 10 proc. rocznie mniej płacą rodzice samotnie wychowujący dzieci). Przedszkola i placówki opieki nad dziećmi są dotowane przez państwo. Rząd francuski oferuje też dodatkową pomoc rodzinom decydującym się na wynajęcie opiekunki do dziecka. Matki, które decydują się na trzecie dziecko, otrzymują 750 euro miesięcznie przez cały rok albo 512 euro miesięcznie przez trzy lata.
Z kolei niemiecki rząd uruchomił w 2007 r. specjalny program „Elterngeld”, w ramach którego rodzic odchodzący na urlop, czy to macierzyński, czy tacierzyński, pobiera przez okres 12 – 14 miesięcy 2/3 swoich zarobków netto (do maksymalnej wysokości 2374 dol. miesięcznie). Rodzice o niższych zarobkach otrzymują 100-proc. rekompensatę zarobków.
Szwecja oferuje płatne w 80 proc. 18-miesięczne urlopy dla rodziców oraz elastyczne godziny pracy i zwolnienia podatkowe.