Do końca 2010 r. przybędzie 80 tys. bezrobotnych, a przez najbliższe dwa lata realny wzrost płac nie będzie odczuwalny. Prognozy ekspertów dotyczące rynku pracy są mniej optymistyczne niż rządu. Zgodnie z zapowiedzią „DGP” przygląda się naprawczym działaniom rządu. Tym razem 14 wybranych przez nas ekonomistów i ekspertów oceniło rynek pracy. Według nich 7,3-procentowy poziom bezrobocia w 2013 r. to mrzonka.

Bezrobotnych zacznie przybywać już jesienią, kiedy skończy się zapotrzebowanie na pracowników sezonowych. Dopiero w 2011 r. odnotujemy spadek bezrobocia. Eksperci szacują, że pod koniec 2010 r. bez pracy będzie 11,8 proc. Polaków, w następnym roku – 10,8, a nie 9,9 proc., jak zakłada wieloletni plan finansowy. Także szacunki, że w ciągu najbliższych 3 lat bezrobocie spadnie z obecnych 12,3 proc. do 7,3 proc. i byłoby najniższe od 1989 r., są nierealne, bo gospodarka będzie rozwijała się zbyt wolno – twierdzi prof. Stanisław Gomułka z BCC.

A na ile realne są plany ministrów odpowiedzialnych za gospodarkę? Dzisiaj w „DGP” oceniamy również ich pracę. Wskazujemy, co zrobili dla gospodarki, a do czego zabrakło im odwagi. Niestety, również ta ocena, podobnie jak w przypadku rynku pracy, nie wypada najlepiej.

Ożywienie na rynku pracy odczujemy dopiero w przyszłym roku. Z przeprowadzonej przez „DGP” sondy wśród 14 analityków ekonomicznych i ekspertów rynku pracy wynika, że wskaźnik bezrobocia rejestrowanego będzie spadał, a płace realnie wzrosną na poziomie 1 – 2 proc.

Powolny spadek bezrobocia

Po lutowym szczycie, kiedy stopa bezrobocia osiągnęła poziom 13 proc., w kolejnych miesiącach zanotowano jej wyraźny spadek. Obecnie wynosi 11,4 proc. Ten spadek łatwo wytłumaczyć. W okresie wiosenno-letnim coraz więcej osób, w tym także bezrobotnych, znajduje zatrudnienie przy pracach sezonowych, głównie w budownictwie i rolnictwie. Z naszej analizy wynika, że tendencja spadkowa potrwa do września, potem aż do końca roku liczba bezrobotnych wzrośnie. Zdaniem ekspertów (po uśrednieniu ich prognoz) wskaźnik bezrobocia na koniec 2010 roku wyniesie 11,8 proc. Będzie więc nieco niższy niż w grudniu 2009 roku – wtedy wynosił on 11,9 proc. Na odczuwalny spadek bezrobocia można liczyć w 2011 roku. Eksperci spodziewają się, że zmniejszy się ono do 10,8 proc.
– Ten rok i następny będzie charakteryzował się umiarkowanym trendem spadkowym stopy bezrobocia. Zakładamy, że będzie on bardziej widoczny w okresach letnich. Stąd nieco wyższe wskaźniki bezrobocia na koniec roku – mówi Ryszard Petru z BRE Banku.
Prognozy rządowe są bardziej optymistyczne. W wieloletnim planie finansowym państwa 2010 – 2013 szacuje, że w przyszłym roku stopa bezrobocia rejestrowanego ma wynieść 9,9 proc., a w 2013 roku już tylko 7,3 proc. Byłby to najniższy wskaźnik bezrobocia w całej historii III RP.
– To nierealne założenia – mówi prof. Stanisław Gomułka z Business Centre Club (BCC).
Podkreśla, że w najbliższych latach tempo rozwoju gospodarczego w Polsce będzie zbyt wolne, żeby można było myśleć o wskaźniku bezrobocia na poziomie 7,3 proc.
– Ten jest możliwy, ale w 2015 roku – uważa Adam Ambroziak, ekspert organizacji Pracodawcy RP.



Powolny wzrost płac

W 2011 roku nie można również spodziewać się zauważalnego wzrostu płac. Eksperci potwierdzają, że presja na wzrost płac będzie się utrzymywała na relatywnie niskim poziomie. Powód? Wciąż wysokie bezrobocie ogranicza pozycję negocjacyjną pracowników w sektorze prywatnym.
– Dodatkowo oczekiwać należy znacznego spadku dynamiki płac w sektorze publicznym, szczególnie budżetowym, co związane jest z ogłoszonym przez rząd pakietem oszczędnościowym – mówi Grzegorz Maliszewski z Banku Millennium.
Zdaniem ekspertów (po uśrednieniu ich prognoz) tegoroczne wynagrodzenia nominalnie wzrosną o 4 proc., co po uwzględnieniu 3-proc. inflacji oznacza, że realnie płace wzrosną o prawie 1 proc. Taki wzrost płac nie będzie odczuwalny dla pracowników. W przyszłym roku będzie trochę lepiej, bo eksperci przewidują, że płace wzrosną o 4,6 proc., przy inflacji na podobnym poziomie jak w tym roku.

Banki zatrudnią...

Zdaniem Tomasza Kaczora z Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) nowych pracowników zatrudniać będzie przemysł. Tłumaczy to tym, że w ostatnim czasie firmy z tego sektora spowalniały produkcję, w związku tym redukowały zatrudnienie. Teraz muszą odrobić straty. Poza tym gospodarka państw unijnych jest w coraz lepszym stanie. Dlatego eksperci spodziewają się, że również ich obywatele będą skłonni kupować jeszcze więcej produktów. W związku z tym nowych pracowników będą potrzebowały polskie firmy, np. meblarskie, eksportujące towary i usługi do krajów UE, szczególnie do Niemiec. Zatrudnienie będzie rosło także w budownictwie, szczególnie infrastrukturalnym, w które mocno inwestuje rząd przed Euro 2012. Również napływ środków unijnych oraz odbudowa zniszczeń po powodzi zwiększy nakłady na duże inwestycje, np. w drogi. Wraz z ożywieniem akcji kredytowej przez banki deweloperzy uruchomią również budownictwo mieszkaniowe. To również będzie sprzyjało zatrudnianiu kolejnych pracowników.



Dobrze rokuje także sektor bankowy i z zakresu pośrednictwa finansowego. Minął tam okres zwolnień, które miały miejsce w 2009 roku. A wraz ze zwiększaniem dostępu do kredytów banki będą musiały zwiększać zatrudnienie (np. rozbudowując działy sprzedaży). Podobnie sytuacja wygląda w firmach konsultingowych. Była to jedna z pierwszych branż, które w 2009 roku zareagowały na pogarszające się warunki rynkowe redukcją zatrudnienia.
– Wraz ze wzrostem aktywności gospodarczej i uspokojeniem sytuacji na rynkach finansowych w 2010 roku powinien rosnąć popyt na usługi doradcze – dodaje Ryszard Petru.
Dobre perspektywy mają przed sobą również takie branże, jak gospodarka magazynowa (przedsiębiorstwa odbudowują zapasy, bo rośnie eksport i import), handel detaliczny, hotele i gastronomia, informatyka i telekomunikacja, obsługa rynku nieruchomości czy pośrednictwo finansowe.

...ale zwolnią urzędy

Niektóre branże będą w dalszym ciągu redukować zatrudnienie. Tak będzie m.in. w sektorze motoryzacyjnym oraz w powiązanych z nim zakładach produkcyjnych kierujących swoje towary na eksport. Szacuje się, że spadnie liczba kupowanych samochodów, bo od 2011 roku ma wzrosnąć VAT.
– Ograniczeniu może ulec również zatrudnienie w przemyśle ciężkim – mówi Marek Zuber z Dexus Partners.
Źle pod kątem zatrudnienia rokuje także administracja publiczna. W związku z potrzebą konsolidacji finansów publicznych rząd może być zmuszony do redukcji liczby etatów w administracji, która w ostatnich latach notowała wysoki wzrost zatrudnienia.
– Także w branży papierniczo-celulozowej należy spodziewać się zwolnień – podkreśla Ryszard Petru.
To efekt kurczenia się rynku prasy. Spadek sprzedaży gazet i magazynów to, zdaniem ekspertów, trend długoterminowy i nieodwracalny.
– Sytuacji na rodzimym rynku nie poprawia wciąż silna konkurencja ze strony krajów azjatyckich o niskich kosztach wytwarzania – uważa Grzegorz Maliszewski.
To szczególnie negatywnie wpływa na przedsiębiorstwa zajmujące się produkcją odzieży. Dlatego również tam należy spodziewać się dalszego cięcia kosztów i redukcji personelu.