Komisja Europejska chce odebrać krajom, które nie spełniają kryteriów z Maastricht, nie tylko fundusze strukturalne, ale nawet dopłaty dla rolników. Polska dzięki reformie emerytalnej może dostać więcej czasu na redukcję deficytu do 3 proc. PKB
Kraje Unii permanentnie przekraczające deficyt budżetowy powyżej 3 proc. PKB, a dług publiczny – 60 proc. PKB, stracą część subwencji Brukseli. Ale Komisja Europejska proponuje też, by kraje, które wprowadziły reformy emerytalne, miały więcej czasu na dostosowanie się do wymogów z Maastricht.
Jutro Komisja przedstawi projekt sankcji, jakie będą nakładane na niesubordynowane kraje. To ma być sposób na uzdrowienie finansów członków UE.

Kary będą dwuetapowe

Początkowo Bruksela chciała ograniczyć kary do funduszu spójności. Te jednak przysługują tylko biedniejszym krajom. Polski rząd od wielu miesięcy walczył o objęcie system kar także dopłat rolnych i wszystkich pozostałych subwencji unijnych. I tak się stało.
– Kary będą dwuetapowe. Najpierw zawieszenie wypłat, jeśli dany kraj będzie się ociągał z wprowadzeniem w życie rekomendacji budżetowych. Gdy nie będzie ciął wydatków, pieniądze zostaną mu zabrane – tłumaczy „DGP” Amadeu Altaj Tardio, rzecznik ds. budżetowych Komisji Europejskiej. Zastrzega, że na razie nie wiadomo, jaką część subwencji obejmą kary.
Komisja będzie rekomendowała nałożenie kar, a decyzję muszą jednogłośnie zaakceptować ministrowie finansów krajów UE. Jednak w przypadku eurostrefy decyzje będą podejmowane kwalifikowaną większością. Więcej – państwo, któremu grożą sankcje, zostanie z głosowania wykluczone.
– Dopóki większość państw ma nadmierny deficyt, jest mało prawdopodobne, aby nakładały na siebie kary – mówi prof. Stanisław Gomułka. – Należy spodziewać się pewnej zmowy ministrów finansów. Jednak stopniowo presja rynków finansowych zmusi je do cięć, i ci odstający będą karani.
Hugo Brady, ekspert londyńskiego Center for European Reform, podkreśla, że to już ostatni moment na naprawę finansów publicznych. – To prawda, że Wielka Brytania ma dziś ogromny deficyt budżetowy (10,5 proc. PKB – red.) i popierając propozycję, potencjalnie naraża się na wysokie kary. Jednak jeśli zbyt długo będzie zwlekała, zostanie ukarana przez rynki finansowe. I to być może surowiej, niż gdyby to miała uczynić Bruksela.
Aby nowy system kar wszedł w życie, musi zostać jednogłośnie poparty przez wszystkie kraje UE. Nicolas Veron, główny ekonomista brukselskiego Instytutu Breugla, twierdzi, że szok spowodowany sytuacją w Grecji i widmem rozpadu strefy euro jest tak duży, że żadna ze stolic nie zablokuje nowego mechanizmu. – Co najwyżej może chcieć modyfikacji – mówi.



Będziemy ofiarą?

Z deficytem przekraczającym w tym roku 7 proc. PKB i długiem publicznym szybko zbliżającym się do 60 proc. PKB Polska mogłaby szybko stać się jedną z pierwszych ofiar nowego mechanizmu.
Zgodnie z wymogami Eurostatu do deficytu sektora finasnów publicznych musimy wliczać kwotę, jaką budżet przekazuje do ZUS z tytułu refundowania składek przekazywanych do OFE. Chodzi o 22,5 mld zł rocznie. To 1,7 proc. PKB. O tyle, zdaniem rządu, powinien być mniejszy oficjalny deficyt budżetowy, bo w ten sposób redukujemy dług ZUS wobec przyszłych emerytów.
Polska domaga się także, aby odłożone w OFE pieniądze (194 mld zł) nie były wliczane do długu publicznego, który Bruksela ma brać pod uwagę przy nakładaniu kar. Jeśli udałoby się nam to przeprowadzić, to nasz dług zmałałby z 51 do 36,5 proc. PKB. – KE przez lata apelowała o reformę systemów emerytalnych. Dziś nie przystoi, aby karać kraje, które zdecydowały się na taką reformę – twierdzi Mikołaj Dowgielewicz, minister ds. europejskich.

Unia się nie zgadza

Minister w kancelarii premiera Michał Boni zapowiada, że rząd podejmie interwencję w tej sprawie. – Czas, żebyśmy wystosowali ostrą notę do Komisji Europejskiej. Trzeba też połączyć siły z innymi krajami, które jak Węgry i niemal 10 innych krajów, przeprowadziły podobną do naszej reformę emerytalną – zapowiadał w zeszłym tygodniu.
– Nie ma mowy o zmianie klasyfikacji OFE. To prywatne fundusze, które nie mogą być wliczane do systemu finansów publicznych – mówi „DGP” wysoki rangą urzędnik KE. – Ale zdajemy sobie sprawę, że dzięki reformie emerytalnej prezentowany przez Polskę dług publiczny i deficyt mówią całą prawdę o finansach, podczas gdy inne kraje ukrywają swoje zobowiązania.
Jego zdaniem w nowej wersji paktu o stabilności i rozwoju, która ma zostać przyjęta przez Radę UE w październiku, zostanie zapisane, że kraje mające za sobą reformę systemu emerytalnego na uzdrowienie finansów publicznych dostaną więcej czasu niż te, które jej nie wprowadziły.
Aby sankcje weszły w życie, muszą się na nie zgodzić wszystkie kraje UE Fot. AFP / DGP