Nie ma dużego zainteresowania służbą w Narodowych Siłach Rezerwowych. Jeśli komendanci i dowódcy nie pozyskają do końca roku ochotników, wojsko wprowadzi dodatkowe zachęty finansowe.
Armia do końca roku chce pozyskać 10 tys. ochotników do Narodowych Sił Rezerwowych (NSR), a w 2011 r. kolejnych 10 tys. Ministerstwo Obrony Narodowej (MON) wczoraj oficjalnie ogłosiło, że od lipca rozpoczyna nabór do tej służby.
Do NSR będą pozyskiwani żołnierze rezerwy, ale tylko ci, którzy służyli wcześniej w armii. Oferta ma być też kierowana do żołnierzy zawodowych, którzy np. zamierzają przejść na emeryturę. MON dla zainteresowanych tą służbą uruchomił specjalną wyszukiwarkę (www.szukajnsr.wp.mil.pl), gdzie można sprawdzić, jakich specjalistów, która jednostka wojskowa. Wynika z niej, że na podpisanie kontraktu z wojskiem może liczyć m.in. 32 lekarzy, 125 mechaników i aż 225 kierowców.
Dowódcy jednostek obawiają się jednak że nie będzie chętnych do służby w NSR. Tym bardziej że żołnierze będą otrzymywać uposażenie od wojska tylko za służbę. A ta ma trwać zazwyczaj 30 dni w roku.
– Nie ma zainteresowania tą służbą, a my przecież do końca roku musimy pozyskać 180 ochotników – potwierdza płk Janusz Wiatr, dowódca I Brygady Pancernej, jednostki wojskowej z Warszawy.
Płk Janusz Wiatr uważa, że jeśli ochotników nie będzie, to armia musi znaleźć pieniądze, które będą wypłacane żołnierzom NSR, nie tylko za służbę, ale też pozostawanie w gotowości.
– Jestem po rozmowach w MON i mam zapewnienie, że jest już przygotowany projekt zamian, który przewiduje wypłacanie żołnierzom pieniędzy za pozostawanie w gotowości – uspokaja ppłk Mieczysław Dej, komendant WKU w Gorzowie Wielkopolskim.
Potrzebę wprowadzenia takich zachęt dostrzega też Janusz Cholewiak z WKU w Szczecinie, gdzie wojsko przedstawiło najwięcej ofert z całego kraju, bo blisko 2 tys. Jego zdaniem nie powinno być większego problemu z szeregowymi, którzy wykonują proste czynności, ale już będą przy poszukiwaniu m.in. lekarzy czy informatyków.