Kierunki zamawiane przyciągają kandydatów ze względu na perspektywy zatrudnienia. Maturzyści powinni jednak dokładnie sprawdzić uczelnie, na które się wybierają.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) promuje wśród maturzystów kierunki techniczne, matematyczne i przyrodnicze. Od dwóch lat wypłaca studentom 14 tzw. kierunków zamawianych stypendia (do 1 tys. zł). Ukończenie tego kierunku nie gwarantuje jednak pracy.
– Są to zawody przyszłości, na które jest i będzie zapotrzebowanie, ale nigdy nie można mieć 100 proc. pewności, że po ukończeniu tam nauki dostaniemy pracę – mówi Bartosz Dembiński z AGH w Krakowie. Także Anna Korzekwa z UW wskazuje, że rozwój nowych technologii i zmiany na rynku pracy są tak szybkie, że trudno przewidzieć, jakich konkretnie specjalistów będzie brakować.
Dlatego zanim maturzysta wybierze kierunek zamawiany, powinien sprawdzić, jakim zapleczem naukowym i laboratoryjnym dysponuje uczelnia oraz czy współpracuje z pracodawcami i zagranicznymi uczelniami. Staże i praktyki w firmach zwiększają szanse na znalezienie pracy. Mogą też oni zyskać, bo pracodawcy fundują dodatkowe stypendia.
– Uczelnie podpisują umowy z firmami, ale niekiedy mają one charakter promocyjny. Dlatego my staramy się, aby przynosiły one konkretne korzyści studentom – przestrzega Bartosz Dembiński.
Pomocne przy wybraniu uczelni będzie również to, czy monitoruje ona losy absolwentów. Maturzyści powinni też pamiętać, że nie wszystkie uczelnie, które prowadzą zajęcia w ramach jednego z takich kierunków, otrzymały dofinansowanie z resortu nauki. Tylko te, których wnioski MNiSW oceniło pozytywnie, zapewniają stypendia, kursy wyrównawcze z trudniejszych przedmiotów czy wyjazdy studyjne do przedsiębiorstw oferującym im pracę.