Przy sprzeciwie Polski ministrowie zdrowia krajów UE przyjęli dziś dyrektywę o korzystaniu z usług medycznych w UE oraz swobodzie wyboru lekarza - także w kraju, co bezskutecznie chciała zablokować minister zdrowia Ewa Kopacz.

Minister tłumaczyła sprzeciw Polski tym, że dyrektywa daje prawo pacjentom w kraju wyboru lekarza czy ośrodka zdrowia niezależnie od tego, czy ma on podpisany kontrakt z NFZ, czy nie. NFZ w każdym wypadku musiałby zwracać koszty, na co nie ma wystarczająco dużo pieniędzy.

"Przyjęcie dyrektywy w takim kształcie powoduje, że każdy, kto będzie miał ochotę pójść do prywatnego gabinetu, niekoniecznie raz w tygodniu, ale nawet co drugi dzień, będzie nakładał obowiązek na płatnika (NFZ) zwrotu kosztów leczenia" - powiedziała Kopacz. A tego jej zdaniem nie wytrzymałby finansowany ze składek podatników fundusz NFZ w wys. 57 mld zł.

Ponadto argumentowała, że wypływ pieniędzy z placówek kontraktowych do pozostałych uszczupli dostępne środki NFZ, co będzie oznaczało mniejszą dostępność usług medycznych dla najbardziej potrzebujących, których nie stać na prywatne leczenie i czekanie na zwrot. Ponadto zagraża publicznej służbie zdrowia.

"Stanowisko Polski było bardzo radykalne"

"Stanowisko Polski było bardzo radykalne, ale zbieżne z interesami polskich pacjentów: szczególnie tych najsłabszych, niemobilnych i najmniej zamożnych - tłumaczyła Kopacz. - Chcemy zadbać o najsłabszych, nie rozregulowując systemu płatniczego w Polsce".

Jednak o ile jeszcze w grudniu Polska była w gronie siedmiu krajów, które dysponowały mniejszością blokującą w Radzie UE, to we wtorek już jej nie było, po odejściu z grupy Hiszpanii i Grecji. Przy sprzeciwie zostały: Polska, Portugalia, Słowacja, Rumunia; Węgry wstrzymały się od głosu.



Kopacz wyraziła nadzieję na wniesienie poprawek w dalszych pracach legislacyjnych w Parlamencie Europejskim.

"Z pełną determinacją będziemy przygotowywać naszych europarlamentarzystów, by podjęli walkę o zabezpieczenie polskich pacjentów i polskiego systemu zdrowia" - powiedziała minister.

Dyrektywa ma ułatwić pacjentom leczenie za granicą

Polska nie protestowała natomiast przeciwko zasadniczym zapisom dyrektywy, które mają ułatwić pacjentom leczenie za granicą. Zmiana w porównaniu z obecnymi przepisami unijnymi polega na tym, że pacjent nie musiałby udowadniać konieczności leczenia za granicą (np. z powodu zbyt długich kolejek osób oczekujących na zabieg w kraju). Tak jak kilka razy orzekł unijny Trybunał Sprawiedliwości, co do zasady każdy obywatel UE ma prawo leczyć się w innym kraju.

Jednak bez zmian pozostaje obowiązek uiszczenia opłaty przez pacjenta za wykonaną w innym kraju UE usługę medyczną (zwrotu kosztów dokonuje potem odpowiednia instytucja w kraju, w Polsce - NFZ). Ponadto nadal ma obowiązywać zasada, że ubezpieczonemu zwraca się koszty do takiej kwoty, jaką otrzymałby we własnym kraju. Ewentualną różnicę pacjent musi pokryć z własnej kieszeni, co oznacza, że Polacy musieliby w wielu przypadkach dopłacać, lecząc się za granicą.

Nowa dyrektywa nie zmienia zasad leczenia i zwrotu kosztów w nagłych przypadkach podczas pobytu za granicą. Rozporządzenie z 1971 roku w tej sprawie stanowi, że ubezpieczeni u siebie obywatele innych krajów UE mają takie same prawa, jak mieszkańcy kraju, w którym skorzystali z koniecznej pomocy lekarskiej. W takich przypadkach pokrywane są wszystkie koszty w pełnej wysokości.