Już półtora miliona Polaków korzysta z prywatnej opieki zdrowotnej, dzięki czemu ten rynek wzrósł o 8 proc. i jest wart już 28 mld zł. Najwięcej wydajemy na rehabilitację - 3,5 mld zł rocznie.
Tak wynika z najnowszego raportu firmy badawczej Pharmaceutical Market Analyst (PMR).
Na wartość prywatnego rynku medycznego składają się opłaty za badania, dodatkowe ubezpieczenia medyczne, opłaty za leki oraz wykupywane abonamenty. – Firmy coraz chętniej fundują swoim pracownikom pakiet medyczny, a z naszych badań wynika, że wolą nawet zamrozić pensje, niż rezygnować z prywatnej opieki zdrowotnej – mówi Agnieszka Stawarska, ekspert rynku medycznego z PMR.

Abonament od pracodawcy

Ten rynek cały czas rośnie, choć tempo wzrostu zostało zastopowane przez kryzys gospodarczy. Z Diagnozy Społecznej 2009 wynika, że pracodawcy wykupili abonament w prywatnej lecznicy dla 4 proc. Polaków. To o półtora procent więcej niż w 2007 roku. To jednak nadal przywilej głównie mieszkańców dużych miast i pracowników prywatnych firm. W samym województwie mazowieckim, dzięki Warszawie, co dziesiąty pracownik korzysta z abonamentu od pracodawcy.
Jednak coraz częściej sięgamy do własnej kieszeni, żeby skorzystać z prywatnej służby zdrowia. Z samych prywatnych usług ambulatoryjnych korzysta ponad połowa Polaków przeznaczających na ten cel średnio 2,5 tys. zł rocznie. Dziesięć lat temu takich osób było o 14 proc. mniej. Zdaniem autora diagnozy prof. Janusza Czapińskiego do płacenia za usługi lekarzy zmusza nas przede wszystkim zła sytuacja w publicznej służbie zdrowia.
Najsilniejszym bodźcem, który pcha w kierunku prywatnych lecznic, są kolejki. Do specjalistów w placówkach publicznych często trzeba czekać nawet kilka miesięcy. Na operacje – latami. – Dlatego nie jest to do końca wyraz luksusu i dobrej sytuacji materialnej Polaków, lecz braku wyboru – mówi prof. Czapiński. I choć prawie wszyscy Polacy korzystają z usług zdrowotnych opłacanych przez NFZ, większość dodatkowo idzie do prywatnych specjalistów lub decyduje się na płatny zabieg.
Janusz Malarczyk z Warszawy na nartach uszkodził sobie kolano. – Wiedziałem, że najlepszy lekarz od kolan przyjmuje w szpitalu i prywatnie. Okazało się, że na wizytę w placówce publicznej musiałbym czekać dwa miesiące, ale prywatnie mogłem się umówić jeszcze w tym samym tygodniu – opowiada. Wydał więc 100 zł na wizytę, ale operację udało mu się załatwić w szpitalu. – Inaczej musiałbym znaleźć jeszcze 30 tys. zł, a na to już nie było mnie stać – mówi.

Coraz więcej szpitali

O popycie na prywatne lecznice świadczy także szybki ich rozwój. Lux Med w 2009 roku uruchomił jedenaście nowych przychodni. Na polskim rynku coraz częściej pojawiają się też prywatne szpitale. Oprócz tych, które mają nadal umowę z NFZ i powstały z przekształceń, powoli pojawiają się placówki nastawione na proponowanie świadczeń płatnych bezpośrednio z kieszeni pacjenta lub objętych abonamentami medycznymi. W 2009 r. powstał w Krakowie duży Szpital św. Rafała uruchomiony przez Scanmed. Liczy na zainteresowanie pacjentów rozczarowanych ortopedami z publicznych placówek. Oferuje też operacje z zakresu chirurgii plastycznej. Inna nowa placówka w Warszawie Medicover chce dotrzeć do bogatych pacjentów, oferując usługi od ginekologii i położnictwa przez choroby wewnętrzne po kardiologię i chirurgię.
Według wyliczeń Konferencji Pracodawców Polskich (KPP) przychody największych prywatnych firm świadczących usługi medyczne wzrosły w 2009 r. o 17 proc.