Minister Michał Boni apelował o wspólną dyskusję nad problemami społeczno-ekonomicznymi, kandydat SLD na prezydenta Grzegorz Napieralski deklarował wsparcie dla OPZZ, Jan Guz ponownie został przewodniczącym. Za priorytet OPZZ uznał walkę o podniesienie płac.

"Kryzys pokazał, że neoliberalny kapitalizm się nie sprawdził. Wiele osób straciło miejsca pracy. Zlikwidowano całe branże, nie zawahano się uśmiercić przemysłu stoczniowego. Dziś jak nigdy wcześniej, potrzebna jest społeczna gospodarka rynkowa, neoliberalny kapitalizm kasynowy musi być wysłany na śmietnik historii" - mówił Guz, który został przewodniczącym na kolejną kadencję. Był jedynym kandydatem.

Za priorytet OPZZ uznał walkę o podniesienie płac. Postulował też większy udział pracowników w prywatyzacji, domagał się też dobrowolności uczestnictwa w otwartych funduszach emerytalnych.

"Będziemy się domagać opracowania nowej polityki społecznej opartej na standardach europejskich, ochrony przed ubóstwem i wykluczeniem; dostępności mieszkań dla młodego pokolenia. Żądamy powszechnego dostępu do ochrony zdrowia, miejsc w żłobkach i przedszkolach" - przemawiał Guz do blisko 300 delegatów.

"Nasz kraj czeka kolejne wyzwanie - objęcie prezydencji w UE. To także wyzwanie dla OPZZ. Nie chcemy, by nasi rodzimi liberałowie zmienili hasło "Europa socjalna" na "Europa liberalna" - zadeklarował.

"Nie możemy być bierni wobec wyborów prezydenckich. Doskonale wiemy, jak wiele zależy od prezydenta, od tego, jak prezentuje sprawy pracownicze" - powiedział Guz.

Przeciw "kapitalizmowi na koszt podatników"

Przeciw "kapitalizmowi na koszt podatników", za regulacją rynków finansowych, gdzie "zysk nie będzie oznaczał hazardu", opowiedział się John Monks z Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych.

Napieralski zapewnił, że jego partia będzie popierać związkowców, których potrzebuje, jeśli ma być lewicą. "Sojusz Lewicy Demokratycznej bez związków zawodowych to słaby Sojusz Lewicy Demokratycznej, to nie jest lewicowa partia. Lewicowa partia, która nie broni ludzi pracy, to żadna partia, tylko grupa przyjaciół, która chce mieć dobre posady" - powiedział Napieralski.

"Chcę obiecać: kiedy zapukacie do drzwi naszego klubu, aby posłowie Lewicy złożyli projekt, to my to zrobimy. Będziemy walczyć o projekt ustawy o płacy minimalnej" - zadeklarował. Przyznał, że poniósł porażkę, gdy większość klubu SLD opowiedziała się za zniesieniem emerytur pomostowych.

Przekonywał, że między Bronisławem Komorowskim a Jarosławem Kaczyńskim nie ma istotnych różnic, "dzisiejszy spór jest fałszywy", a "realny spór powinien być między prawicą a lewicą". Zapewnił, że będzie walczył o Polskę solidarną, a "rządy lewicy to gwarancja dla ludzi pracy, że decyzje podejmowane w parlamencie będą sprawiedliwe, a nie będą kształtowane przez wąską grupę ludzi, którzy mają wpływ na politykę przez zasobność portfela".



Pierwszy przewodniczący OPZZ Alfred Miodowicz zgodził się, że ze związkowego punktu widzenia bilans rządów lewicowych jest korzystniejszy niż prawicy, ale wytknął SLD, że forsował neoliberalne reformy Jerzego Hausnera.

"Jak można zaufać w takim razie, skoro takie się popełnia błędy" - powiedział Miodowicz. Jego zdaniem błędem była zgoda "na tę dramatyczną redukcję ludzi, którzy z tytułu tej ciężkiej pracy mogli wcześniej przechodzić na emeryturę".

Miodowicz apelował o ściślejszą niż dotychczas współpracę z NSZZ "Solidarność" i Forum Związków Zawodowych przed nadchodzącymi wyborami prezydenckimi, samorządowymi i parlamentarnymi. "Neoliberaliści teraz już zacierają ręce, jak wykorzystać te trzy lata, przykręcić śrubę gospodarce, zrewolucjonizować - w sensie dyscypliny - cały układ finansowy w Polsce. To będzie walka o byt, ponieważ te przedsięwzięcia uderzą przede wszystkim w ludzi średnio i mało zarabiających" - powiedział pierwszy przewodniczący OPZZ.

Do współpracy wzywał także wiceprzewodniczący Komisji Krajowej "Solidarności" Maciej Jankowski. "Jedynym sukcesem tego rządu jest zjednoczenie ruchu związkowego. By skutecznie bronić praw pracowników, musimy być razem" - powiedział Jankowski. Szef FZZ Tadeusz Chwałka zapewnił o gotowości do zacieśnienia współpracy.

Do dialogu z rządem o największych wyzwaniach ekonomicznych i społecznych wzywał szef doradców premiera Michał Boni. Zaznaczył, że sprawne działanie państwa wymaga dialogu ze związkami. Na rzucane z sali na początku jego wystąpienia docinki odpowiedział, by nie wyśmiewać pytania - np. o podniesienie wieku emerytalnego - lecz poważnie je postawić.

Pobożnymi życzeniami nazwał oczekiwanie jednoczesnego utrzymania wieku emerytalnego, podwyżek i rozwiązania "każdego problemu w jednym momencie, w sytuacji, kiedy na świecie jest kryzys ekonomiczny". Do priorytetowych problemów, nad którymi trzeba dyskutować ze związkami, zaliczył gwarancje płacy minimalnej, podniesienie wieku emerytalnego, zbiorowe układy pracy i "podejście do rozwoju kapitału ludzkiego, w takiej perspektywie, w której praca i życie nie są traktowane odrębnie". "Stąd potrzeba dyskusji o urlopie wychowawczym i macierzyńskim, ale i o programach poprawy kwalifikacji, dbałości o zdrowie. To wymaga namysłu, refleksji, sporu - kiedy będziemy mieli różne pomysły - ale i rozmowy i otwarcia na argumenty drugiej strony" - mówił Boni.

Apelował, by mimo różnic szukać rozwiązań. "Dyskusja jest bardzo ważnym elementem debaty publicznej na temat tego, jakie problemy przed nami stoją, czy potrafimy w duchu współpracy wytknąć sobie błędy, nie po to, żeby siebie atakować, lecz by te błędy naprawić" - powiedział Boni, zbierając na koniec wystąpienia oklaski.

W sobotę gościem kongresu, który będzie rozważał różne modele funkcjonowania związków zawodowych w Europie, ma być wicepremier Waldemar Pawlak. W niedzielę w debacie o prawie pracy mają wziąć udział minister pracy Jolanta Fedak i przedstawiciele pracodawców.