Pracownik, który nie może przyjść do pracy z powodu powodzi, powinien poinformować o tym pracodawcę. Może też skorzystać z urlopu na żądanie.
Wystąpienie klęski żywiołowej może usprawiedliwiać nieobecność podwładnego w pracy, jeśli poinformuje on o tym pracodawcę, a ten uzna, że rzeczywiście uniemożliwiła ona pracownikowi stawienie się w pracy. Podwładny musi przekazać informację w tej sprawie niezwłocznie (najpóźniej następnego dnia). Za czas nieobecności nie otrzyma wynagrodzenia.
Bez żadnych wątpliwości powódź powinna być uznawana przez firmy za usprawiedliwioną przyczynę absencji. Na wszelki wypadek pracownicy mogą jednak postarać się o zaświadczenie, np. wójta, potwierdzające, że w danym dniu nieprzejezdne były drogi.
W razie gdy dojazd do pracy jest utrudniony lub gdy pracownik chce zachować prawo do pensji, może skorzystać z urlopu na żądanie. O skorzystaniu z takiego uprawnienia trzeba poinformować pracodawcę jeszcze przed rozpoczęciem dniówki, która ma być wolna. W ciągu roku kalendarzowego pracownik ma prawo do skorzystania z czterech dni urlopu na żądanie. Nie jest to jednak dodatkowy urlop, a jedynie cztery dni urlopu wypoczynkowego, które można wykorzystać w dowolnie wybranym terminie.
Podczas klęski żywiołowej może zdarzyć się, że pracownik stawi się w pracy, ale np. z powodu powodzi to pracodawca nie będzie w stanie zapewnić mu pracy. W takiej sytuacji firma nie może ich wysłać na urlop wypoczynkowy lub bezpłatny. Jeśli nie będzie mogła zapewnić im innej pracy, wypłaci im wynagrodzenia za czas przestoju. Jeśli wysokość tego wynagrodzenia nie jest określona w umowie o pracę, wynosi ono 60 proc. zwykłej stawki. Nie może być jednak niższe niż minimalna płaca.