Mimo wcześniejszych obietnic Ministerstwo Zdrowia nie wpisuje na listę leków refundowanych insuliny nowej generacji, która jest niezbędna w leczeniu cukrzycy.
Cukrzycy walczą o nią już od siedmiu lat. Jest o co: kuracja nią kosztuje nawet 900 zł miesięcznie. Zaś Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, w którym się tego leku nie refunduje.
– Cały czas się zastanawiamy, czy ją wpiszemy na listę – przyznaje Artur Fałek, dyrektor departamentu lekowego w Ministerstwie Zdrowia. A chorzy czekają i tracą setki złotych na drogie leki. Dla wielu bowiem analogi insuliny długo działającej, czyli takiej, która na cały dzień normuje poziom cukru we krwi, to jedyna możliwa i skuteczna terapia. Potrzebują jej szczególnie osoby, które mają duże wahania cukru.
– Ciągłe skoki powodują, że po kilkunastu latach wysiadają nerki, oczy, serce – mówi Mariusz Masiarek, przewodniczący Towarzystwa Pomocy Dzieciom i Młodzieży z Cukrzycą.

Mniej kłucia

Główną zaletą jest jednak to, że kuracja z jej zastosowaniem zmniejsza liczbę kłuć o połowę. – A to duża ulga, szczególnie dla dzieci, które dostają zastrzyki po kilka razy w ciągu dnia, z czym trudno normalnie funkcjonować, np. w szkole – dodaje Mariusz Masiarek.
A Renata Wilczkiewicz, matka 17-letniego chłopca, który od 16 lat choruje na cukrzycę, dodaje, że tylko z analogami dziecko może normalnie ćwiczyć i wiadomo, że nie dojdzie do nagłego spadku cukru. A to poważne zagrożenie. Gdyby coś się stało w szkole, nauczyciel nie ma prawa udzielić żadnej pomocy medycznej. Dlatego też wiele placówek nie chce przyjmować dzieci z cukrzycą.
Jednak długo działające analogi insuliny są drogie. Jedno opakowanie kosztuje około 400 zł, nastolatek zużywa do dwóch w miesiącu.

Minister wpisał, ale się wycofał

Renata Wilczkiewicz wydaje na leki dla syna połowę pensji, ale nie ma wyboru. – Próbowaliśmy innych insulin, ale tylko ta jest skuteczna – tłumaczy.
W zeszłym roku resort zdrowia na chwilę wpisał analogi na listę, ale później wycofał się z decyzji, twierdząc, że kosztowałoby to 40 mln zł rocznie, a to za drogo.
Eksperci twierdzą, że na refundacji budżet mógłby zaoszczędzić – choćby dlatego że analogi powodują mniej komplikacji zdrowotnych, a to oznacza niższe koszty leczenia w przyszłości. Poza tym zużywano by mniej sprzętu medycznego: igieł czy pasków do badania poziomu cukru.
Pozytywną rekomendację tym środkom po raz kolejny wydała Agencja Oceny Technologii Medycznych.
– Jednak ministerstwo do tej pory nie udało się przekonać – mówi Hanna Zych-Cisoń, wiceprzewodnicząca Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków w Gdańsku. – My nie mamy wielkich wymagań, chcemy, żeby refundować ją do ceny polskiej insuliny. A nadwyżkę pacjenci by dopłacali z własnej kieszeni. Tak jest w przypadku innych insulin.
Problemem jest nie tylko brak decyzji ze strony resortu co do analogów insuliny. Jeszcze większym jest fakt, że ministerstwo – jak co roku – zwleka z przedstawieniem listy leków refundowanych. Teoretycznie resort powinien nowelizować ją przynajmniej cztery razy w roku.
Tymczasem od początku tego roku nie uaktualniono jej ani razu. Według ostatnich zapowiedzi ministerstwa miała pojawić się w maju. Teraz już wiadomo, że przesunięto ją na czerwiec. Ale to też nie jest pewny termin.
3 mln zł – tyle zaoszczędziliby pacjenci z cukrzycą, gdyby analogi insuliny długo działającej były refundowane przez państwo
2,5mln – tylu Polaków choruje na cukrzycę. U połowy z nich jest wykrywana dopiero, gdy wystąpią powikłania