Związek Nauczycielstwa Polskiego chce sztucznie zwiększyć liczbę miejsc pracy. Domaga się, żeby państwo zagwarantowało każdemu dziecku miejsce w przedszkolu.
ZNP zbiera podpisy pod obywatelskim projektem ustawy. Rewolucja ma kosztować budżet 5 mld zł.
Obecnie do przedszkoli nie uczęszcza pół miliona dzieci. Wiele z powodu braku miejsc. 30 procent gmin w ogóle nie prowadzi takich placówek. ZNP chce to zmienić. Projekt ustawy ma wpłynąć do Sejmu najpóźniej w sierpniu. Popiera go 19 stowarzyszeń, fundacji i partii. Ma wprowadzić finansowanie przedszkoli z budżetu w ramach subwencji oświatowej. Dzięki temu rodzice mieliby prawo umieścić tam dzieci tak jak w szkole. I to już od drugiego roku ich życia. – Proponujemy, aby nowe przepisy obowiązywały od września 2011 roku i wprowadziły powszechny dostęp do przedszkoli samorządowych dla wszystkich – mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
Prowadzenie przedszkoli, zerówek jest zadaniem własnym gmin. To one muszą sfinansować pobyt dziecka, wypłacić pensje nauczycielom czy utrzymać budynek. Muszą też dotować pobyt dziecka w przedszkolu niepublicznym oraz w placówkach na terenie innej gminy, jeżeli uczęszcza tam przedszkolak z jej terenu. W efekcie z powodu braku pieniędzy miejsc w przedszkolach jest za mało.
ZNP chce, aby koszty funkcjonowania przedszkoli przejął budżet. Ma to kosztować maksymalnie 5 mld zł. Suma ta zawiera też wydatki z tytułu edukacji przedszkolnej pięciolatków. Te jednak od września 2011 roku mają obowiązkowo uczęszczać do przedszkoli. Ma to kosztować 1,6 mld zł.

Opozycja jest za

Projekt może liczyć na poparcie PiS i Lewicy. – W Polsce w porównaniu do innych krajów UE do przedszkoli chodzi za mało dzieci, a co roku dla tysięcy rodziców brakuje miejsc – mówi Jadwiga Wiśniewska z PiS. Przeciw może być jednak koalicyjna większość. Domicela Kopaczewska z PO uważa, że objęcie przedszkoli subwencją nie jest potrzebne, bo w gminach powstaje coraz więcej nowych placówek, wzrasta też liczba miniprzedszkoli zakładanych dzięki środkom unijnym. Na razie uczęszcza do nich jednak zaledwie 15 tys. dzieci, a ich finansowanie jest zabezpieczone tylko do końca 2013 roku. – Subwencja i tak z roku na rok rośnie, a w momencie objęcia edukacją przedszkolną pięciolatków i obowiązkiem szkolnym sześciolatków od 2012 r. samorządy będą miały więcej pieniędzy i mogą przeznaczyć je na zapewnienie miejsc w placówkach trzy- i czterolatkom – tłumaczy Tadeusz Sławecki z PSL.



Mama do pracy

Nie wiadomo, jak zachowa się rząd. Resort edukacji zapewnia jednak, że w ministerstwie trwają prace nad rozwiązaniami, które spowodują, że wzrośnie wskaźnik upowszechnienia edukacji przedszkolnej. Taka deklaracja znajduje się w raporcie „Polska 2030”.
Za objęciem opieki przedszkolnej subwencją oświatową opowiadają się samorządy. Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich, wskazuje, że w ostatnich latach wydatki na oświatę i wychowanie ponoszone przez gminy wzrosły dwukrotnie. – Zwiększenie liczby miejsc w przedszkolach pozytywnie wpłynie na rynek pracy, bo młode matki będą mogły szybciej wrócić do pracy i zarabiać na wyższą emeryturę – zauważa z kolei prof. Irena Kotowska ze Szkoły Głównej Handlowej. Dodaje, że taki koszt powinien być traktowany jako wydatek inwestycyjny na przyszłość, który spowoduje też, że Polki będą chętniej rodzić dzieci.
Z kolei Alina Kozińska-Bałdyga z Federacji Inicjatyw Oświatowych uważa, że lepszym pomysłem niż zwiększanie subwencji byłoby stworzenie specjalnego funduszu edukacyjnego, na który trafiałyby jednoprocentowe odpisy podatków CIT płaconych przez firmy.
Pozwalałoby to na wsparcie małych wiejskich przedszkoli prowadzonych przez organizacje pozarządowe lub samorządy. Tłumaczy, że wtedy byłaby pewność, że pieniądze trafią tam, gdzie są największe problemy z miejscami w przedszkolach.