Pedagodzy padli ofiarą wywalczonych przez siebie w tym roku specjalnych dodatków do pensji. Gminy, które mają niższe dochody z PIT, będą ich zwalniać.
Jak sprawdziliśmy, niektóre samorządy zaleciły, a inne wręcz nakazały dyrektorom szkół zwalnianie nauczycieli. Nie chcą też, aby w miejsce tych, którzy odejdą, np. na emeryturę, zatrudniano nowych. Sprawa jest pilna. Samorządom brakuje bowiem pieniędzy na pensje dla nauczycieli, a na wypowiedzenie im umów szkoły mają czas zaledwie do końca maja.

Niższy PIT i dodatki

Brak pieniędzy to głównie efekt niższych wpływów z podatków. Utrzymują się one na ubiegłorocznym poziomie, tymczasem wydatki gmin rosną. To zmusza je do zaciągania długów. W tym roku gminny deficyt wzrośnie w Polsce z 22 mld zł do 25 mld zł.
– Szkoły na każdym kroku odczuwają te niższe wpływy do gmin. Samorządy naciskają na ograniczenie zatrudniania, oczywiście mniej pieniędzy przeznaczają na doposażenia klas – mówi Tomasz Malicki, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 26 w Krakowie.
Niższe wpływy z podatków to niejedyny powód szukania przez gminy oszczędności. Rząd zmusił je bez zagwarantowania im dodatkowych pieniędzy, aby od tego roku wyrównywały pensje tym nauczycielom, którzy nie zarobili w ubiegłym roku ustalonych w Karcie nauczyciela średnich płac. I teraz gminy muszą wypłacać im tzw. dodatek uzupełniający.
W efekcie nawet w niewielkich gminach na wypłatę tych dodatków wydano w tym roku kilkaset tysięcy złotych. W Spytkowicach dodatki dla 127 nauczycieli kosztowały 100 tys. zł, a Radzyniu Podlaskim przy podobnej ich liczbie – 175 tys. zł. W większych miastach kosztowały miliony. Na przykład w Rybniku – 0,5 mln zł, w Chrzanowie 1 mln zł, a w Częstochowie aż 11 mln zł.
– Za ubiegły rok musieliśmy wypłacić nauczycielom 800 tys. zł wyrównań. Dlatego postanowiliśmy zwolnić 10 najsłabszych – mówi Tadeusz Konarski, dyrektor administracji oświaty w Kluczborku.



Gminy szukają oszczędności

Szukając oszczędności, gminy – jak każde przedsiębiorstwo w kryzysie – redukują zatrudnienie w podległych im szkołach. Zleciły m.in. dyrektorom szkół, aby przez cały rok szkolny przyglądali się pracy nauczycieli.
– Planujemy zwolnienia, ale nie chcemy siać paniki – wyjaśnia Tadeusz Kołacz, dyrektor szkół i przedszkoli z Urzędu Miasta w Chrzanowie. I dodaje, że na pewno nie będą przedłużane umowy okresowe, poza tym do odejścia będą namawiani nauczyciele, którzy osiągnęli wiek emerytalny.
Samorządy jako kolejną przyczynę zwolnień wskazują niż demograficzny.
– W ostatnich 10 latach mamy o 30 proc. mniej uczniów, a nauczycieli i szkół wciąż jest tyle samo – mówi Tadeusz Kołacz. Wskazuje, że trudno jest utrzymywać zatrudnienie na takim samym poziomie, jeśli np. z czterech oddziałów uczniów pierwszej klasy pozostają tylko dwa. Za takim działaniem przemawia też to, że gminy otrzymują subwencje oświatową z budżetu państwa w przeliczeniu na liczbę uczniów, a nie nauczycieli. W tym roku wyniesie ona 35 mld zł.

Pracują za kolegów

Gminy zwalniające nauczycieli powierzają ich obowiązki innym – przydzielając im dodatkowe godziny zajęć. Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, uważa, że przyznawanie dużej liczby godzin ponadwymiarowych nauczycielom jest krótkowzroczną polityką. Jego zdaniem doprowadzi to do powstania luki pokoleniowej, bo nie będą zatrudniani nowi nauczyciele. Dodatkowo, jak podkreśla ZNP, nauczyciele będą przemęczeni, a to odbije się na jakości kształcenia w szkołach.