Niektórzy chwytają się wszelkich sposobów, by pogrążyć przeciwnika w biznesie. Do inspekcji pracy trafiają fikcyjne skargi z podrobionymi podpisami pracowników zatrudnionych u rywala. To przestępstwo, za które grozi do pięciu lat więzienia.
Po przeprowadzeniu kontroli w jednej z firm ochroniarskich z województwa lubelskiego Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) poinformowała o jej wynikach pracowników, którzy rzekomo złożyli skargę w tej sprawie. Dopiero wtedy się okazało, że żaden z podpisanych pod skargą podwładnych nie skarżył się do inspekcji. Pracodawca domyślił się, że zawiadomienie, ze sfałszowanymi podpisami, złożyła konkurencyjna firma ochroniarska.

Wojna na kontrole

Nasłanie inspektorów było elementem wewnętrznych rozgrywek na lokalnym rynku usług ochroniarskich. I to całkiem skutecznym, bo konkurencja zawiadomiła nie tylko PIP, ale też kilka innych inspekcji. A wizyta kontrolerów w firmie może się wiązać z koniecznością zapłacenia mandatu lub grzywny – w przypadku naruszenia praw pracowniczych nawet do wysokości 30 tys. zł. Utrudnia też na jakiś czas prowadzenie zwykłej działalności. Inspektorzy przeprowadzają oględziny obiektów i pomieszczeń firmy, żądają od pracodawcy dokumentów dotyczących pracowników oraz ustnych lub pisemnych informacji (również od podwładnych). Wykazanie nieprawidłowości może też zniszczyć firmie dobrą opinię na rynku.
– Nasyłanie inspekcji na konkurencję nie jest jeszcze powszechnym zjawiskiem, ale zdarza się coraz częściej – mówi Krzysztof Sudoł, zastępca okręgowego inspektora pracy w Lublinie. Ryzyko udowodnienia przestępstwa polegającego na sfałszowaniu dokumentu jest niewielkie, a nieuczciwi pracodawcy zyskują na problemach konkurencji. Przedsiębiorcy donoszą na rywali nie tylko do PIP, ale też np. do inspekcji handlowej.
– Często przedsiębiorcy składają skargi na inne firmy. Jeśli wskazane w nich naruszenia dotyczą spraw konsumenckich, są uzasadnione i uwiarygodnione, przeprowadzamy kontrolę – mówi Andrzej Sawicki, zastępca mazowieckiego wojewódzkiego inspektora inspekcji handlowej.
Podkreśla, że zdarzały się nawet przypadki, gdy firmy donoszące na konkurentów skarżyły się do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów na zbyt krótkie informacje o wynikach kontroli, jakie przekazywała im inspekcja handlowa.



Każdy powód jest dobry

Niektóre zgłoszenia dotyczą ważnych naruszeń przepisów (np. wprowadzenia do obrotu produktów niebezpiecznych), ale zdarza się też, że firmy skarżą się ich zdaniem na nieuczciwe reklamy lub promocje.
Anonimowe skargi otrzymuje z kolei np. Państwowa Inspekcja Farmaceutyczna (PIF).
– Po przeprowadzeniu kontroli najczęściej okazują się one nieprawdziwe – tłumaczy Agnieszka Słowikowska z PIF.
Jeśli natomiast jakaś firma decyduje się na złożenie skargi wobec konkurenta do PIF, dokonuje tego zazwyczaj za pośrednictwem kancelarii prawnych.
Niektóre firmy, chcąc utrudnić prowadzenie działalności konkurentom, składają na nich skargi do Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) z podrobionymi podpisami ich pracowników. Dzięki temu zyskają pewność, że w ciągu 30 dni w konkurencyjnej firmie przeprowadzona zostanie kontrola. Skargi anonimowe są sprawdzane tylko, jeżeli ich uzasadnienie i wskazane naruszenia wymagają szybkiej interwencji.
Jednak takie oszustwo raczej zostanie ujawnione. PIP informuje bowiem o wynikach kontroli pracowników podpisanych pod skargą. Podwładni najczęściej zgłaszają się do PIP i zawiadamiają ją o tym, że nie składali żadnych skarg na swojego pracodawcę. Oznacza to, że w takich przypadkach doszło do popełniania przestępstwa. A podrabianie dokumentu w celu użycia go za autentyczny podlega karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy nawet do 5 lat.
– Fałszerstwo dokumentów określone w art. 270 kodeksu karnego ścigane jest z oskarżenia publicznego, czyli z urzędu – mówi aspirant Małgorzata Gołaszewska z Komendy Głównej Policji.
Podkreśla, że już samo podrobienie podpisu wypełnia znamiona czynu zabronionego.



Tylko policja i prokuratura mogą sprawdzać, czy w konkretnym przypadku doszło do popełnienia przestępstwa.
– Sama inspekcja nie może kontrolować autentyczności podpisów, bo ani nie dysponuje takimi uprawnieniami, ani nie posiada środków, które pozwalają na ich sprawdzenie – mówi Krzysztof Sudoł, zastępca okręgowego inspektora pracy w Lublinie.
Przed rozpoczęciem kontroli inspektor nie wie, czy podpis pod skargą nie jest fikcyjny i nie może go zweryfikować.
– Taką wiedzę zdobywa dopiero podczas wizyty u pracodawcy. Wcześniej nie może sprawdzać skarżących, bo pracodawca dowiedziałby się, kto złożył na niego skargę – mówi Anna Majerek, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy w Krakowie.
Sprawdzanie czy w konkretnym przypadku doszło do sfałszowania dokumentów przez konkurencję, może być trudne. Zdarza się bowiem, że to pracownicy podpisują skargę do PIP fikcyjnym imieniem i nazwiskiem lub wpisują dane kolegów z pracy. Chcą w ten sposób uniknąć jakichkolwiek podejrzeń o złożenie skargi do inspekcji pracy.