Do września Polska ma czas, aby stworzyć specjalne zespoły, które ustalą adres lub miejsce pracy dłużnika alimentacyjnego
Parlament Europejski przygotował bat na osoby niepłacące alimentów. Od września tego roku przy resortach sprawiedliwości państw członkowskich zaczną działać specjalne zespoły, który będą egzekwować alimenty od dłużników mieszkających za granicą. Problem w tym, że u nas te zespoły nie są jeszcze gotowe.

Gdzie mieszka dłużnik

Obecnie ściąganie alimentów z zagranicy jest prawie nierealne. Jedną z przyczyn jest obowiązek dostarczenia przez powoda adresu zamieszkania oraz miejsca pracy dłużnika. To często warunek nie do przeskoczenia. 36-letnia Elżbieta z Warszawy wyszła za mąż za Bułgara. Po rozwodzie mąż zniknął, nie dając znaku życia i zostawiając ją z dwójką dzieci. Warszawianka chciała złożyć wniosek do sądu o wypłacenie alimentów, jednak usłyszała, że najpierw musi podać miejsce zamieszkania swojego byłego partnera. Ponieważ go nie znała, pozew nie został przyjęty. Nie ona jedna bezskutecznie walczy o odzyskanie należnych pieniędzy. „Staram się o alimenty na 3-letnią córkę. Mój były jest za granicą, ale sąd domaga się ode mnie podania jego adresu i miejsca pracy. Przecież to logiczne, że on mi go nie poda” – to jeden z dziesiątków podobnych wpisów na forach internetowych poświęconych ściąganiu alimentów z zagranicy.
– Po otwarciu granic nie tylko wzrosła liczba małżeństw mieszanych, ale także wiele osób niepłacących alimenty wyjechało za granicę, uciekając przed komornikiem – opowiada szefowa stowarzyszenia Damy Radę Beata Mirska-Piworowicz.
Do tej pory kobiety radziły sobie, wynajmując agencję detektywistyczną, która zajmowała się ściągnięciem alimentów od niepłacącego ojca. Zdarza się jednak, że koszty ścigania są prawie takie same lub nawet przewyższają wysokość ściągniętych alimentów. Mirska przytacza historię kobiety, która zapłaciła 17 tys. zł za odzyskanie 20 tys. zł należnych alimentów. Na pomoc z funduszu alimentacyjnego mają szansę tylko kobiety o bardzo małych dochodach. A i one muszą mieć w ręku wyrok sądu.



Państwo odzyska alimenty

Takie sytuacje zmieni rozporządzenie unijne. Przede wszystkim państwo ma przejąć na siebie obowiązek wyśledzenia dłużnika. Specjalne zespoły miałyby określić miejsce jego pobytu, pracodawcę, a także oszacować majątek. Instytucje te mogłyby korzystać z urzędowych informacji podatkowych, rejestrów właścicieli samochodów lub też list osób korzystających z pomocy społecznej. Po odnalezieniu dłużnika prawo daje możliwość automatycznego ściągania z jego konta należnych alimentów lub też zamrożenia jego rachunku.
Kolejną istotną zmianą jest też to, że wyrok wydany w jednym kraju będzie uznawany w innym. Do tej pory wyrok polskiego sądu musiał być wcześniej uznany w kraju, z którego pochodzi ścigany za niepłacenie alimentów rodzic. Tak zaś nie zawsze się dzieje. Mirska opowiada historię kobiety, której zasądzono alimenty od byłego męża Brytyjczyka. Jednak sąd w Wielkiej Brytanii obniżył zasądzone alimenty. Według nowego prawa orzeczenia wydanego przez sąd jednego państwa nie może zmienić sąd w innym.
Rozporządzenie weszło w życie w styczniu 2009 r., ale państwa członkowskie otrzymały czas na dostosowanie się do nowych procedur. Termin na stworzenie zespołów, które zajmą się wykonaniem rozporządzenia, upływa we wrześniu 2010 r. Tymczasem Ministerstwo Sprawiedliwości nadal nie podjęło decyzji. – Planowane jest jednak wyznaczenie jako organu centralnego Ministerstwa Sprawiedliwości. W jego ramach funkcję tę będzie sprawował departament współpracy międzynarodowej – mówi Joanna Dębek z biura prasowego resortu.
Zdaniem sprawozdawczyni rozporządzenia, europosłanki Genowefy Grabowskiej, brak konkretnej decyzji po niemal półtora roku od wejścia w życie rozporządzenia oraz planowanie dołożenia obowiązków departamentowi współpracy międzynarodowej to efekt spychologii administracyjnej. – Ściąganie alimentów z zagranicy to zadania bardzo trudne i dlatego miały się tym zająć odpowiednie jednostki operacyjne. I nie chodziło o obarczanie dodatkowymi zadaniami istniejących już departamentów. Prawdopodobnie będą one cedować te zadania na policję. I wszystko znowu się rozmyje – mówi Grabowska. Jej zdaniem nie będzie to skuteczne, jak miało być według pomysłodawców.