Młodzi nauczyciele nie posiadają wystarczających umiejętności do pracy w szkole. Rektorzy domagają się więcej praktyk dla studentów pedagogiki i pieniędzy na ich organizację. Rektorzy chcą, aby o pracy w szkole decydowało zdanie egzaminu państwowego.
Na słabą jakość kształcenia przyszłych nauczycieli wpływa m.in. mała liczba godzin zajęć praktycznych, niedostosowanie programu studiów do nowej podstawy programowej i brak egzaminu państwowego weryfikującego umiejętności przyszłych nauczycieli.
W efekcie do szkół trafiają osoby, które nie wiedzą, jak poprowadzić zajęcia. Potwierdzają to kuratoria, które otrzymują coraz więcej skarg od uczniów i rodziców.
– Bardzo często są one uzasadnione, a potwierdzają to np. takie same błędy w zeszytach uczniów – mówi Andrzej Rafa, dyrektor Wydziału Strategii Edukacyjnej z Kuratorium Oświaty w Katowicach.
Dodaje, że poza zaleceniem dla dyrektora o podjęcie działań wobec źle uczącego nauczyciela kuratorium nic nie może więcej zrobić. Zanim doprowadzi się do zwolnienia nauczyciela, proponuje się mu np. kursy doszkalające lub pomoc doradców metodycznych.

Mało praktyk

Na podwyższenie jakości kształcenia w ocenie rektorów mogłoby wpłynąć zwiększenie liczby godzin praktyk. Obecnie student musi odbyć tylko 150 godzin praktyk.
– Praktyk powinno być zdecydowanie więcej – mówi profesor Piotr Petrykowski, prodziekan Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
Dodaje, że brak odpowiedniego finansowania ze strony państwa zmusza uczelnie do ograniczania ich liczby do minimum.



Brak kontroli

Ponadto uczelnie nie są w stanie skutecznie kontrolować odbywania staży w szkołach. Co więcej, na prawidłowym przeprowadzaniu praktyk nie zależy samym dyrektorom.
– Przyjmuję studentów i wyznaczam im opiekuna praktyk. Osobiście się do tego nie angażuję, bo nikt mnie do tego nie mobilizuje – mówi Marian Gronek, dyrektor Szkoły Podstawowej w Raszynie.
Przyznaje, że z doświadczenia unika zatrudniania młodych nauczycieli, którzy z roku na rok są coraz słabiej wykształceni.
Bez winy nie pozostają również same uczelnie, które nie aktualizują swoich programów nauczania wraz z wprowadzanymi zmianami do systemu oświaty.
– System kształcenia nauczycieli prowadzony na uczelniach w ogóle nie nadąża za zmianami w oświacie. Nie uwzględnia nowej podstawy programowej oraz metody pracy z uczniami – mówi Joanna Berdzik, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Brak nowego systemu kształcenia sprawia, że młodzi nauczyciele nie posiadają wystarczających umiejętności do pracy w szkole.
– Nauczyciele dopiero w trakcie pracy w szkole nadrabiają zaległości – mówi Bogusław Śliwerski, rektor Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Łodzi.

Egzamin zdecyduje o pracy

Rektorzy podkreślają, że poza dyplomem ukończenia studiów pedagogicznych nie ma żadnego kryterium włączenia do zawodu.
– Należy wprowadzić egzamin państwowy na wzór obowiązującego w Niemczech, gdzie nauczyciele po półrocznej pracy w szkole zdają egzamin państwowy – mówi Bogusław Śliwerski.
Na to nie zgadza się Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP). Jego przedstawiciele tłumaczą, że nauczyciele zdają egzamin w trakcie ubiegania się o mianowanie.
228 tys. studentów kształci się w Polsce na kierunkach pedagogicznych