Pracodawcy nie korzystają z dopłat do pensji, a pracownicy z indywidualnego czasu pracy. Zamiast zachęcać firmy do zatrudniania, przepisy utrudniają zawieranie umów. Związki zawodowe i pracodawcy ustalą z rządem niezbędne zmiany w pakiecie antykryzysowym.
Przez osiem ostatnich miesięcy tylko 139 firm wystąpiło do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych o subsydia płacowe na utrzymanie zagrożonych miejsc pracy. Do tej pory podpisano 73 umowy w tej sprawie na łączną kwotę 13,4 mln zł, czyli zaledwie 1,4 proc. środków zarezerwowanych na ten cel (960 mln zł).
– Ta ustawa to bubel prawny. Rozwiązania w niej zawarte są spóźnione i zbyt skomplikowane – mówi Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha.

Spóźniona ustawa na kryzys

Niektóre przepisy ustawy antykryzysowej nie tylko nie pomogły firmom i pracownikom, ale przysporzyły im dodatkowych problemów (np. rozwiązania dotyczące umów o pracę na czas określony). Sprawdziły się tylko regulacje, które umożliwiają firmom wydłużanie okresów rozliczeniowych czasu pracy, czyli uelastycznienie godzin pracy.
Ustawa antykryzysowa weszła w życie 22 sierpnia 2009 r., czyli już po apogeum kryzysu, które przypadło na pierwsze półrocze ubiegłego roku. Część firm, np. Dębica lub General Motors Poland, musiała właśnie wtedy wstrzymywać produkcję, ale z braku przepisów nie mogła korzystać z dopłat do pensji za czas przestoju. Niektóre samodzielnie starały się uelastycznić czas pracy.
– Przez trzy miesiące, od końca kwietnia do końca lipca, pracowaliśmy przez cztery dni w tygodniu. Ograniczyliśmy do minimum pracę w weekendy oraz w godzinach nadliczbowych. Jeśli takie wystąpiły, pracownik otrzymywał za nie zazwyczaj dni wolne – mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzecznik Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Już po wejściu w życie przepisów antykryzysowych, które umożliwiają ubieganie się o dopłaty do pensji pracowników zagrożonych zwolnieniem, okazało się, że warunki uzyskania pomocy są mocno wyśrubowane. Firmy musiały m.in. udokumentować spadek obrotów gospodarczych o 25 proc. w ciągu trzech kolejnych miesięcy po 1 lipca 2008 r. oraz przygotować program naprawczy.
– Przedsiębiorców skutecznie odstraszyły też niepotrzebne formalności – mówi Zbigniew Żurek, wiceprezes BCC.
Do wniosku o subsydia firma musi przedstawiać m.in. kopię decyzji o nadaniu NIP, zaświadczenia o nadaniu numeru REGON, zaświadczenia z banku i ZUS, a nawet oświadczenie o obowiązującej w firmie stopie procentowej składki na ubezpieczenie wypadkowe.



Niejasne umowy

Legislacyjnym bublem okazały się też przepisy ustawy antykryzysowej dotyczące umów na czas określony. Przewidują one, że do końca 2011 r. firmy mogą zatrudniać pracowników na podstawie umów na czas określony przez maksymalnie dwa lata. Nie precyzują jednak, co stanie się w sytuacji, gdy przedsiębiorca zawrze z pracownikiem umowę np. na 2,5 roku. Zdaniem części prawników przekształci się ona w umowę na czas określony dopiero po upływie 24 miesięcy. Niektórzy uważają jednak, że już w dniu jej podpisania z mocy prawa przekształca się w umowę stałą.
– Firmy, które nie zdają sobie z tego sprawy, mogą wpaść w pułapkę niejasnych przepisów. Już w dniu podpisania umowy terminowej może się okazać, że zatrudnili pracownika na stałe – mówi Małgorzata Lorenc z firmy Lorenc – Doradztwo Personalne i Kadrowe.
Okazuje się, że także pracownicy nie są zainteresowani rozwiązaniami antykryzysowymi. Od sierpnia mogą oni ubiegać się o wprowadzenie indywidualnych rozkładów czasu pracy. Dzięki temu mogą w poszczególnych dniach rozpoczynać i kończyć pracę o różnych godzinach i tym samym dostosować swój czas pracy np. do obowiązków rodzinnych. Z sondy przeprowadzonej przez DGP wśród największych pracodawców wynika, że tylko w jednej firmie (TP) nieliczni pracownicy złożyli wnioski w tej sprawie.
– To m.in. efekt braku znajomości przepisów. Pracownicy często nie wiedzą o nowym uprawnieniu, a pracodawcy boją się, że jeszcze bardziej skomplikuje to prowadzenie w firmie ewidencji czasu pracy i podczas np. kontroli z inspekcji pracy zostanie to zakwestionowane – mówi Dorota Głogosz z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.



Co się sprawdziło

Jedynym rozwiązaniem ustawy antykryzysowej, które się sprawdziło, bo firmy z niego korzystają, jest uelastycznienie czasu pracy. Coraz więcej pracodawców dogaduje się z pracownikami w sprawie wydłużenia okresów rozliczeniowych czasu pracy. Dzięki temu mogą wydłużać i proporcjonalnie skracać czas pracy w zależności od potrzeb produkcji i zamówień. Do końca marca porozumienia w tej prawie podpisano w 664 firmach, które zatrudniają około 140 tys. osób.
– Sukces tych rozwiązań polega na tym, że to firma i zakładowe organizacje związkowe mogą samodzielnie je wprowadzić. Działa to, co jest proste – tłumaczy Zbigniew Żurek.
Pracodawcy chcą, aby firmy mogły zawierać porozumienia w sprawie wydłużenia okresów rozliczeniowych także po 31 grudnia 2011 r., gdy ustawa antykryzysowa przestanie obowiązywać. W zamian mogą zgodzić się na ograniczenie na stałe możliwości zawierania umów na czas określony (np. do maksymalnie trzech lat).

Pakiet do zmiany

Okazją do negocjacji ze związkami zawodowymi w tej sprawie będą najbliższe posiedzenia zespołu ds. prawa pracy i układów zbiorowych Komisji Trójstronnej. Organizacje pracodawców i centrale związkowe będą rozmawiać o zmianach w ustawie antykryzysowej, które mają ułatwić jej stosowanie.
Już w styczniu partnerzy społeczni przedstawili swoje propozycje w tej sprawie. Większość postuluje np. obniżenie wskaźnika spadku sprzedaży, który uprawnia firmy do ubiegania się o dopłaty do pensji pracowników (z 25 proc. do 20–15 proc.). Związki zawodowe i pracodawcy chcą też rozstrzygnąć, jaki jest skutek przekroczenia 24-miesięcznego okresu, przez który firma może zatrudniać pracownika na podstawie umów terminowych. Na przykład OPZZ proponuje dodanie do ustawy antykryzysowej przepisu, zgodnie z którym po upływie 24 miesięcy od podpisania z pracodawcą umowy na czas określony (lub kilku umów) przekształci się ona w umowę stałą.
Żadne zmiany w ustawie antykryzysowej nie pomogą jednak przedsiębiorcom tak, jak zapowiadana od lat likwidacja barier administracyjnych i prawnych w prowadzeniu własnej działalności.
4,2 mln zł wyniosły wypłacone do tej pory dopłaty do pensji pracowników zagrożonych zwolnieniem