Dyrektorzy szkół, mimo że odpowiadają za jakość kształcenia, w praktyce nie mogą zwolnić źle uczących nauczycieli. Rząd deklaruje, że zmieni system ich awansu. Na razie to tylko deklaracje.
Dla absolwentów uczelni rozpoczynających pracę w szkole uzyskanie kolejnego stopnia awansu, a tym samym podwyżek i gwarancji zatrudnienia, jest tak naprawdę tylko formalnością. Komisja je przyznająca, poza sprawdzeniem teczki z dokumentami potwierdzającymi ich osiągnięcia, nie weryfikuje ani ich wiedzy, ani efektów nauczania. To obniża jakość kształcenia w szkołach.
– Od 11 lat zasiadam w komisji awansującej nauczycieli. Tylko raz nauczyciel nie zdał egzaminu – mówi Ewa Łowkiel, wiceprezydent Gdyni.
Tłumaczy, że jest on sformalizowany i w ciągu kilku minut trudno jest ocenić, czy nauczyciel zasługuje na awans.

Nietykalni pedagodzy

Także dyrektorzy szkół mają duże zastrzeżenia do systemu awansowania nauczycieli, który gwarantuje im Karta nauczyciela (patrz grafika). Uważają, że stopień awansu nie przekłada się na jakość kształcenia.
– Wyniki uczniów często są wyższe, jeśli są prowadzone przez młodszych, wydawać by się mogło, mniej doświadczonych nauczycieli – mówi Tomasz Malicki, dyrektor szkoły nr 26 w Krakowie.
Dodaje, iż mimo że to dyrektorzy odpowiadają za poziom nauczania, Karta skutecznie chroni pedagogów, którzy są zatrudniani na stałe. A tych jest 95 proc. Z tymi argumentami nie zgadza się Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Jego zdaniem dyrektorzy, nawet jeśli mają dowody, że nauczyciel źle wykonuje pracę, to często ze względu na znajomość nie wystawiają im negatywnych ocen.
Ale jak pokazuje praktyka, nawet dyrektorzy, którzy chcą zwolnić nauczyciela, mają z tym ogromne trudności.



5 lat boju o zwolnienie

– Pięć lat zajęło mi zwolnienie osoby, która źle wykonywała obowiązki – potwierdza Ryszard Sikora, dyrektor SP nr 36 w Krakowie.
Tłumaczy, że w tym czasie nauczyciel odwoływał się od jego decyzji do kuratorium oświaty i powołane zostały aż dwie komisje dyscyplinarne.
Również samorządy, które dopłacają do pensji nauczycieli i też odpowiadają za jakość kształcenia, chciałyby, aby nauczyciele w dłuższym okresie osiągali najwyższy stopień awansu. Obecnie zajmuje im to 10 lat. Później są już w praktyce nietykalni. A przez to mogą nie mieć motywacji do podnoszenia kwalifikacji i poziomu nauczania.
– Wyższa płaca nauczycieli mianowanych i dyplomowanych nie zawsze przekłada się na jakość kształcenia – ocenia Marek Olszewski, współprzewodniczący zespołu ds. edukacji komisji wspólnej rządu i samorządu.

Rząd powołał komisję

Rząd nie wyklucza zmian w karcie. Na razie jednak niewiele z tym robi. Zmianami ma się zająć powołany w Ministerstwie Edukacji Narodowej krajowy zespół ds. statusu zawodowego nauczycieli. Na razie pracuje. Problem jest tym bardziej naglący, że już we wrześniu 2008 roku Najwyższa Izba Kontroli alarmowała, że ścieżka awansu nauczycieli jest zła. NIK wykazała, że blisko 80 proc. z nich ma najwyższe stopnie awansu.
– Zajęłam się zmianami zasad awansu nauczycieli, biorąc pod uwagę głosy wielu środowisk. W tym także zalecenia NIK – tak z opóźnień tłumaczy się „DGP” Katarzyna Hall, minister edukacji narodowej.