Praca za granicą wciąż kusi polskich lekarzy. Ale już nie na tyle, by wyjeżdżać na stałe. Wolą zarobić i wrócić, by pracować w prywatnych klinikach i własnych gabinetach w kraju.
Anna Tomkowicz od lat pracuje za granicą. Teraz w klinice psychiatrii w południowej Szwecji. Do szpitala, w którym pracuje, przyjeżdża wielu lekarzy z Polski. Część jednak bardzo szybko rezygnuje. – Czasem przyczyna jest taka, że nie potrafią przeskoczyć bariery językowej – mówi Anna Tomkowicz.

Czterech na jeden kontrakt

Jednak nawet ci, których praca za granicą satysfakcjonuje i dla których język nie jest problemem, nie chcą się wiązać na stałe z pracą na obczyźnie. Z informacji Naczelnej Izby Lekarskiej i Związku Zawodowego Anestezjologów wynika, że znaczna większość lekarzy pobierających zaświadczenia podejmuje pracę za granicą na czas określony, najczęściej na kilka miesięcy.
Stosują też inne formy umowy z pracodawcą: czterech medyków podpisuje umowę na rok – po trzy miesiące na każdego z nich. Kiedy jeden lekarz po trzech miesiącach pracy za granicą wraca do kraju, kolejny wyjeżdża. Inną stosowaną formą zatrudnienia za granicą jest umowa na pracę w weekendy.
To potężny rozwój sektora prywatnego w polskiej służbie zdrowia sprawia, że praca za granicą przestaje być marzeniem lekarzy. Z raportu Diagnoza Społeczna 2009 wynika, że klientami prywatnych lecznic jest już niemal połowa polskich rodzin. Polacy wydają rocznie na takie leczenie ponad 17 mld zł. To blisko jedna trzecia rocznego budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia.



Praca w weekendy

Prywatne kliniki i praca we własnym gabinecie w Polsce są dla lekarzy na tyle atrakcyjne, że średnio co dziesiąty specjalista, który zgłasza się do agencji Paragona – wysyłającej lekarzy do Skandynawii – nie decyduje się na podpisanie kontraktu. Tutaj umowy zawiera się bowiem na minimum trzy lata. – A oni pytają o pracę rotacyjną: w weekendy albo maksymalnie na miesiąc. W kraju pracują prywatnie, we własnych gabinetach i nie czują potrzeby emigracji na tak długo – mówi Ewelina Sawicka z Paragony.
Lekarz prowadzący w Polsce dobrze prosperujący gabinet potrafi zarobić miesięcznie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pieniądze to niejedyny argument. Rutledge Recruitment and Training wysyła od 2006 roku polskich stomatologów do Irlandii Północnej.
Katarzyna Grapa z agencji twierdzi, że lekarze wyjeżdżają, by zgromadzić pieniądze i otworzyć prywatny gabinet w Polsce. Często nie do zniesienia dla polskich medyków jest organizacja pracy w służbie zdrowia w Wielkiej Brytanii.
– To działa prawie tak jak fabryka. Bywa, że asystentka na podstawie wcześniejszych wiadomości o pacjencie z góry rezerwuje dla niego 15 minut albo pół godziny – tłumaczy Katarzyna Grapa. W Polsce lekarz musi podchodzić do każdego pacjenta indywidualnie.



8 tysięcy wniosków

W pierwszym roku po akcesji Polski do Unii nasi lekarze masowo składali wnioski o zaświadczenia niezbędne do podjęcia pracy za granicą. Tylko w 2005 roku taki dokument odebrało aż 3 proc. wszystkich specjalistów. Potem entuzjazm opadł. Co roku o wnioski prosiło około tysiąca osób. W lutym 2010 roku ze wszystkich 116 tysięcy aktywnych zawodowo polskich lekarzy wnioski niezbędne do pracy w Unii miało ok. 8 tysięcy. Nie ma statystyk, ilu z nich faktycznie zdecydowało się na wyjazd.
8 tys. tylu lekarzy ma w ręku zaświadczenie uprawniające do pracy za granicą. Wszystkich lekarzy jest w Polsce 116 tys.
17 mld zł tyle wydają Polacy rocznie na prywatną służbę zdrowia. To blisko 1/3 budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia