MICHAŁ KULESZA o formie własności placówek ochrony zdrowia - Nie wszystkie szpitale muszą być spółkami. Przekształcenie to dobre rozwiązanie, gdy jest poprzedzone wprowadzeniem planów restrukturyzacyjnych. To natomiast wymaga zgody pracowników, bo najczęściej oznacza redukcję zatrudnienia.
ROZMOWA
DOMINIKA SIKORA
Czy rząd powinien wprowadzić obowiązek przekształcenia szpitali?
MICHAŁ KULESZA

Ja takiej potrzeby nie widzę. Poza tym z ponad 700 szpitali ponad 80 proc. należy do samorządów – głównie powiatów i miast na prawach powiatu. One same powinny decydować o tym, w jakiej formie organizacyjno-prawnej powinny działać placówki, które do nich należą. Rząd, moim zdaniem, może stymulować samorządy do zmiany formy prawnej szpitali, ale nie powinien narzucać tego odgórnie. Takie działania nie zawsze przynoszą dobry efekt.

Jak pan ocenia realizacje rządowego planu B, dzięki któremu te samorządy, które przekształcą szpitale w spółki, mogą skorzystać z pieniędzy z budżetu i spłacić część ich długów?

- Jak na razie z pieniędzy z programu skorzystało bodaj kilkanaście samorządów. To pokazuje tylko tyle, że organy założycielskie szpitali poważnie traktują problem. Nie skaczą do basenu bez upewnienia się czy jest tam woda. Ograniczone zainteresowanie planem B świadczy o tym, że oceniają swoje możliwości, przygotowują biznesplany i liczą czy przekształcenie jest opłacalne.

A czego programie zabrakło, żeby skorzystała z niego jak największa liczba placówek?

- Nie ma dla mnie takiego problemu. Nie uważam, że z planu B musi skorzystać jak najwięcej szpitali i wtedy to będzie miara jego sukcesu.

Czyli to nie jest cel sam w sobie?

- Tego nie wiem. Pytanie o cel planu B należałoby skierować do resortu zdrowia. Uważam natomiast, że jesteśmy w takim momencie, że już prawie wszyscy wiedzą, że prowadzenie szpitali, które realizują pewną misje publiczną, to również normalny biznes. Bilans strat i zysków musi się zgadzać. Plan B jest bardzo ciekawym rozwiązaniem, który pozwala racjonalizować system lecznictwa i dobrze, że są na to pieniądze. Ale należy również pamiętać, że są to środki z budżetu czyli pochodzą od każdego z nas. Dlatego nie widzę żadnego powodu, żeby nimi jakość szczególnie szastać i rozdawać każdemu samorządowi, który stwierdzi, że chce mieć szpital-spółkę, jeśli to jest jedyna cena, którą trzeba zapłacić za umorzenie części zadłużenia.



Czyli, jeżeli przekształcenie, to tylko poparte racjonalnymi przesłankami?

- Oczywiście, inaczej nie ma ono zbyt głębokiego sensu.

Co gwarantuje powodzenie przekształcenia szpitala w spółkę?

- Takiej gwarancji nigdy nie ma. Ale można, poprzez planowe działania, przynajmniej próbować minimalizować zagrożenia, jakie się z tym wiążą.

Czyli co?

- Przede wszystkim szpital-spółka powinna startować z czystym kontem. A to wymaga przejęcia długów SP ZOZ przez samorząd. Przeciętny budżet powiatu to 40-50 mln zł rocznie, a dług szpitala sięga nieraz i 20 mln zł. To proszę sobie wyobrazić, jak taki powiat ma przejąć zadłużenie w tej wysokości, na ile lat się ubezwłasnowolni i nie będzie mógł podjąć żadnych innych przedsięwzięć. Do tego będzie ponosił koszty emisji obligacji lub obsługi kredytu, bo przecież musi go wziąć, żeby ten dług z czegoś spłacić.

Czyli zwykła bariera finansowa ogranicza możliwość przekształcenia szpitali w spółki?

- Tak. Ten problem szczególnie dotyczy powiatów. Te bowiem, oprócz zabezpieczenia potrzeb z zdrowotnych swoich mieszkańców, mają również inne, bardzo liczne wydatki sztywne. Wydatki powiatu w 90 proc. mają taki charakter. Powiat nie może zaprzestać wykonywania swoich obowiązkowych zadań, tylko dlatego, że nie ma środków, bo spłaca długi szpitala. Dlatego coraz częściej władze lokalne myślą o pozyskaniu partnera zewnętrznego, z którym zawrą długoletnią umowę, opłacalną dla niego na tyle, że zechce zainwestować duże pieniądze w to przedsięwzięcie.

A co z wyceną majątku szpitali ? Przecież część szpitali w ogóle nie ma uporządkowanych kwestii majątkowych, właścicielskich. I nawet chcąc zmienić swoją formę prawną, nie bardzo mogą, bo nie wiadomo np. kto jest właścicielem budynków, a do kogo należy grunt, na którym stoją szpitalne budynki?

- To jest kolejny problem. Dlatego tak bardzo ważne jest uporządkowanie tych kwestii i odpowiedź na pytanie, jaką spółką ma być szpital. Czy taką, które działa na publicznym majątku czy też taką, która ma przejąć to mienie na własność. Tyle, że tego wariantu sporo szpitali nie jest nawet w stanie brać pod uwagę. Żaden sąd nie przypisze szpitalowi przekształcanemu w spółkę własności do mienia, którego właścicielem dotychczasowym nie był jego organ założycielski czyli samorząd. Dalej – wiele wspólnot samorządowych nie chce wyzbywać się własności na rzecz spółki, widząc w tym groźbę przyszłej prywatyzacji mienia publicznego. I ja się im nie dziwię, bo zazwyczaj takiej potrzeby nie ma.

Resort zdrowia zapewnia, że szpitale będą mogły skorzystać z pomocy zespołów ekspertów, które pomogą szpitalom wycenić ich majątek.

- To bardzo dobrze, ale nie zapominajmy, że takie usługi są dość kosztowne.

A samorządy lub szpitale muszą pokrywać je z własnych środków.

- Tym bardziej może to szpitale i samorządy odstraszać od decyzji o przekształceniu w spółkę, jeśli sens tego przekształcenia nie jest racjonalnie określony i nie są znane różne aspekty ryzyka, z którymi trzeba się liczyć. Koszt przygotowania takich analiz to często spore kwoty – jeśli analiza prawna i biznesowa ma być rzetelna, pogłębiona jak należy. A innych analiz nie warto zamawiać. Zresztą, raz jeszcze podkreślmy, że sama zmiana formy organizacyjno-prawnej z publicznego zakładu opieki zdrowotnej na spółkę nie wnosi żadnej poważniejszej wartości dodanej – to tylko zmiana formy. Jak się powiada, herbata od mieszania nie staje się słodsza.



Jeżeli nie przekształcenie w spółkę, to jak można ratować sytuacje szpitali?

- Przede wszystkim samorządy powinny podejmować działania restrukturyzacyjne. W jednych przypadkach może to być poszukiwanie partnera prywatnego, w innych przeprofilowanie działalności, w kolejnych poszukiwanie oszczędności i niestety redukcja zatrudnienia, albo jeszcze inne rozwiązania. Z każdym z nich może wiązać się przekształcenie w spółkę albo utworzenie spółki z innym podmiotem – publicznym lub prywatnym, ale zawsze musi to być uzasadnione jako konieczny, korzystny krok w toku restrukturyzacji, a nie rzecz sama w sobie. Jest bardzo dużo możliwych ścieżek prowadzących do racjonalizacji działania szpitali. Problem w tym, że wszystko zależy od indywidualnej sytuacji konkretnego publicznego zoz-u. Za każdym więc razem rozwiązanie musi być szyte na miarę. Tyle, że takie działanie bywa czasem trudne, zawsze zaś jest ryzykowane.

Ale dla kogo ryzykowane – dla samorządu, pracowników szpitala czy pacjentów?

- Pacjentów zostawmy w spokoju. Przykłady tych placówek samorządowych, które już od kilku lat działają jako spółki potwierdzają, że pacjenci nie ucierpieli na ich przekształceniu. Dalej są tam leczeni, a szpital ma podpisany kontrakt z NFZ.

Więc kto może się obawiać zmian?

- Najczęściej obawy mają pracownicy, to zaś uruchamia organizacje związkowe działające na terenie szpitala. Często w jednej placówce jest kilkanaście różnych organizacji związkowych. Trzeba mieć naprawdę racjonalną argumentację, żeby przekonać związkowców do zwolnień pracowniczych i do zapewnień, że ci którzy pozostaną będą znacznie więcej zarabiać a szpital będzie miał znacznie lepsza kondycję ekonomiczną. Niekiedy obawy ma dotychczasowe kierownictwo zoz-u, czasem nie bezpodstawnie. Dalej – przekształcenie szpitala to często karta w grze politycznej – idą wybory, łatwo grać na tej nucie. Są przykłady, jak restrukturyzacja stała się polem walki partii o władzę. Paskudne to, ale takie bywa życie, samorząd musi w tej sprawie prowadzić zaawansowaną politykę informacyjną, komunikując się bezpośrednio z mieszkańcami.

Czy wszystkie szpitale, które już przekształciły się w spółki dobrze sobie radzą na rynku?

- Oczywiście, że nie. Ale te właśnie, które nie radzą sobie dobrze, są zazwyczaj przykładem na to, że sama zmiana formy prawnej placówki ochrony zdrowia, bez strategii, analiz i konkretnych planów naprawczych, bez przeprowadzenia niezbędnych rozmów z organizacjami związkowymi i pracownikami, nie gwarantuje sukcesu.

Michał Kulesza
profesor, współautor reformy samorządowej, partner kancelarii prawnej Domański Zakrzewski Palinka