Jeśli nie będziemy pracować dłużej, zabraknie pieniędzy na świadczenia. Przez tchórzostwo polityków mamy plany, a nie konkrety - mówi DGP Robert Gwiazdowski, były przewodniczący rady nadzorczej ZUS, ekspert Centrum im. Adama Smitha
AGNIESZKA SOPIŃSKA: CBOS podało, że aż 77 proc. Polaków nie chce podwyższenia wieku emerytalnego. Dziwi to pana?
ROBERT GWIAZDOWSKI*: Absolutnie nie. Każdy chce mieć coś w zamian za nic. Marzeniem Polaków jest zostać szybko emerytem i ewentualnie dorobić sobie na czarno, gdzieś na boku. Człowiek przecież nie jest stworzony do tego, by pracować. Jakby był, to praca by go nie męczyła. A my nie chcemy zmieniać tego, do czego przyzwyczailiśmy się, czyli by mężczyźni pracowali do ukończenia 65 lat, a kobiety – 60. roku życia.
Z drugiej strony ten sam sondaż pokazuje, że 42 proc. Polaków jest przekonanych o potrzebie podwyższenia wieku emerytalnego.
Bo z jednej strony pyta ludzi o system emerytalny i tu większość uważa, że zmiany są potrzebne, gdyż byłoby to korzystne dla gospodarki. Ale drugie pytanie dotyczy ich osobistej sytuacji. A Polacy nie chcą podniesienia wieku emerytalnego, bo sami musieliby więcej pracować. To, że aż 42 proc. uważa, że trzeba zmienić wiek emerytalny, to informacja bardzo dobra. Cieszę się, że byłem jednym ze sprawców zmiany nastawienia społeczeństwa w tej kwestii. Jak mówiłem o tym jako ekspert Centrum im. Adama Smitha, nikt nie chciał słuchać. Ale gdy powiedziałem to samo jako przewodniczący rady nadzorczej ZUS, dotarło to do większej liczby ludzi.
Sądzi pan, że rząd, podejmując decyzje w tej sprawie, spojrzy na wyniki sondażu?
Nie ma wyboru. Jeśli nie podejmie decyzji o wydłużeniu wieku emerytalnego, to następny rząd nie będzie płacił emerytur, bo nie będzie miał z czego. Nie można uciec przed tym problemem. Przypomnę, że gdy pod koniec XIX wieku wprowadzano w Niemczech system ubezpieczeń emerytalnych, wszyscy płacili niskie składki, ale do samej emerytury dożywało niewielu. Statystycznie długość życia była o wiele krótsza niż obecnie. Dzisiaj jest tak, że wiek emerytalny jest krótszy, mimo że wydłużyła się długość życia.
Paradoksalnie do skracania wieku emerytalnego doszło po II wojnie światowej. Kiedy na początku lat 40. XX wieku wynaleziono penicylinę, długość życia zaczęła wzrastać, a jednocześnie ludzie zaczęli wcześniej odchodzić na emeryturę. Był to absurd ekonomiczny, ale niewielu zwracało na to uwagę i koniec musiał być taki, jaki obserwujemy. Dzisiejszy rząd może powiedzieć: chcemy sobie jeszcze porządzić przez kolejne cztery lata, w związku z tym nie będziemy robić nic, co byłoby nieprzyjemne dla naszego elektoratu, tak by nie przegrać wyborów w 2011 r. A potem to już choćby potop.
Potem to już będzie zmartwienie innych. Tyle że – jak sam pan mówi – może dojść do katastrofy.
Znajdziemy się w takiej sytuacji, w jakiej dzisiaj jest Grecja. Załamanie systemu nie oznacza, że państwo nie będzie miało pieniędzy – zawsze można podwyższyć podatki, spowodować inflację. Trudność leży w tym, że coraz mniejsza grupa pracujących nie jest w stanie utrzymać coraz większej grupy emerytów. Na czym więc polega kłopot z tym sondażem? Otóż ludzie są przekonywani, że są ubezpieczeni. Myślą sobie tak: nie po to pracowałem tyle lat, byłem ubezpieczony, żeby teraz przedłużali mi wiek emerytalny. Przecież płaciłem składki. Emerytura mi się należy. Tak myśli większość z tych 77 proc. Tyle że to wszystko nie jest prawdą. Bo my nie jesteśmy ubezpieczeni. Płacimy podatek na emerytury, jakie dziś są wypłacane naszym rodzicom i dziadkom w nadziei, że nasze dzieci i wnuki będą płaciły taki sam podatek, kiedy my sami będziemy na emeryturze. Ale tych dzieci, które miałyby nas utrzymywać, jest za mało. Dlatego będzie coraz gorzej. W sytuacji gdy jeden emeryt przypadał na czterech pracujących, można go było utrzymać. Natomiast jeśli jeden pracujący będzie musiał łożyć na jednego emeryta, nie ma szans, by się to udało.
Czyli jak długo powinniśmy pracować?
Dziesięć lat temu rzuciliśmy hasło, że wydłużanie wieku emerytalnego powinno się odbywać w tempie po pół roku co pół roku. Czyli jak ktoś zbliżałby się do 65 lat, to musiałby pracować jeszcze 6 miesięcy. Miało się to odbywać ewolucyjnie i pewnie nikt by nawet tego nie zauważył. Natomiast ze względu na tchórzostwo polityków, którzy wtedy nie podjęli takich decyzji, dzisiaj będziemy musieli mieć szybką podwyżkę wieku emerytalnego. Mówi się, że to ma być co pół roku o rok. Ale jeśli nie stanie się tak już teraz, niebawem trzeba będzie wydłużyć wiek emerytalny od razu o 3 lata.
Z sondażu CBOS wynika, że 74 proc. Polaków sprzeciwia się zrównaniu wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Czy ta zmiana jest pana zdaniem konieczna?
Trzeba zmienić cały system emerytalny. Ale jeśli do tego nie dojdzie, to zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn będzie konieczne. Można mówić, że panie będą szły wcześniej na emeryturę, ale pod warunkiem że nie obowiązuje system kapitałowy. Jeśli jednak taki system zacznie działać, to emerytura będzie zależeć od tego, jak długo pracowaliśmy. Jeśli panie pracują pięć lat krócej, a żyją statystycznie pięć lat dłużej niż panowie, to siłą rzeczy ich emerytura musi być znacznie niższa.
Mówi pan o tchórzostwie polityków, a czy u obecnie rządzących dostrzega pan determinację, by przeprowadzić te zmiany?
Są same plany, plany, plany. Minister Michał Boni prezentował niedawno program Polska 2030 pełen pięknych planów, także dotyczących podwyższenia wieku emerytalnego i zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Ale gdy dochodzimy do konkretów, pojawia się pytanie, czy te zmiany nie zmniejszą przypadkiem szans wyborczych Bronisława Komorowskiego, a już nie daj Boże nie zagrożą porażką Platformie Obywatelskiej w wyborach samorządowych i parlamentarnych. I tyle.
Komentarze (74)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarsze...5 lat na każde dziecko..?No to tylko rodzić dzieci i w ogóle nie pracować.
Emerytura powinna przysługiwać każdemu Obywatelowi po przepracowaniu 40 lat - niezależnie od płci i rodzaju pracy. Odstępstwa od tej ostatniej zasady: tylko dwa - ciężka, uciążliwa praca z ubytkiem zdrowia wykluczającym dalszą pracę oraz urodzenie i wychowanie dzieci ( po 5 lat na każde dziecko ). Dla osób nie osiągających dochodów – emerytura socjalna, z natury rzeczy najniższa. Wszelkie inne sposoby podwyższenia emerytury tylko w formie prywatnych, osobistych lokat i ubezpieczeń, niezależnych od PFE.
Jest to system prosty i skuteczny jednocześnie. Likwiduje ZUS,KRUS i inne tzw. STANY SPOCZYNKU. Usuwa zbędną biurokrację, bo rachuba sprowadza się do zaksięgowania wysokości dochodów i podatków, a dowodem na ich prawdziwość w rękach Obywatela jest pakiet rocznych deklaracji PIT ( 40szt.) Załatwia też przy okazji trzy poważne problemy:
1. niesprawiedliwości społecznej ( równi i równiejsi ),
2. demograficzny ( sprzyja większej dzietności ),
3. szarej strefy ( bo warto w takim systemie ujawnić wszystkie dochody –
nawet te dodatkowe i pokątne).
Wszystkie inne tzw. SYSTEMY są tylko polityczną grą obliczoną na oszukanie naiwnych płatników składek. I jeszcze jedno - system emerytalny powinien być oddzielony od socjalnego i zdrowotnego. GK2010
W dzisiejszych czasach i u nas w Polsce Lud jest dla władzy.Władza nie musi się liczyć z Ludem.Noooo cchchybbaa,że wybory tuż tuż-to i władzuchna robi się taka kochająca ten szary lud.Więc tęsknię już za wyborami.
Hej wielki ekspercie!-uważam,że tą swoją mądrą wyszukaną wypowiedzią obrażasz wszystkich ciężko pracujących Polaków na swoją i tak marną i wirtualną emerkę.Czy ci którzy przepracowali np.40lat i płacili składki to jest to nazywane przez ciebie "nic"???Nie zgadzam się na żadne wydłużenia obowiązkowe.Na paranoiczne ustawy też nie ma przyzwolenia społecznego (np.prokuratorskie zasiłki)!!
CZY TO JEST "NIC" p .Gwiazdowski???
ROBERT GWIAZDOWSKI*: Absolutnie nie. Każdy chce mieć coś w zamian za nic.
Panie Robercie. Pana odpowiedź na to pytanie stawia pana w szeregu tych którym nie powierzył bym złamanego grosza ani nawet odpowiedzialności za podrzędny kurnik. Już raczej pasuje pan do pracy wykidajły w jakimś starym barze.
Czy ja chcę czegoś za nic jeśli chodzi o emeryturę ???
Pracuję od 25 lat. Nie mam ani jednego dnia bezrobotnego. Nie brałem urlopu od 7 lat. Płacę regularnie haracz do Z.U.S.-u i dostaję zawiadomienie, że jeśli dożyję wieku emerytalnego to dostanę niecałe 450 zł.
Gdyby jakakolwiek prywatna firma tak ze mną postępowała to podałbym ją do sądu i oskarżył o oszustwo i zuchwały bandytyzm. Jednak ZUS jest zbyt mocną instytucją bym sam mógł jej podskoczyć.
Najlepsze wyjście dla ZUS to: pracuj, plać składki a gdy przechodzisz na emeryturę to następnego dnia "zejdz" z tego świata. No i tym sposobem będą pieniądze ale nie dla emerytów, bo ich nie będzie a dla rządzących naszymi pieniędzmi!
Napewno o to chodzi p,.Fedak i jej podobnym!
jego stac na to by kupić sobie ZUS/ZUS bis z podwładnymi
Niech zaczną rodzic więcej dzieci a nie bawić się w single. Kiedyś jak facet się nie ożenił do 25 lat to płacił tzw "bykowe". Teraz powinno się wprowadzic taki podatek zamiast becikowego a dla wszystkich starych paniem podatek podwójny lub potrójny za wygodnictwo. Dzisiejsza kobieta ma statystycznie 30 lat jak zostaje matką a jej babka,matka, ciotka, sąsiadka w tym wieku miała 2 lub 3 dzieci. Niech eksperci od emerytury pójdą do lamusa bo nic dobrego nie zrobili, raczej zaszkodzili i to bardzo. Od tego ciągłego ględzenia i straszenia ludzi doprowadzają ze nas Polaków jest coraz mniej. Każda włada powinna sie liczyć ze swoim ludem!
. Dwunastu milionom polskich emerytów - członkom OFE - dziewięć lat temu wciśnięto poprzez gazety i ekrany telewizji kota w worku...
Wielu uwierzyło, że na stare lata niczym dzisiejsi emeryci z Niemiec czy Szwecji będą wygrzewać kości na słonecznych plażach Florydy, Majorki. Tymczasem zapowiada się, że będziemy mieli powtórkę ze skandalu w stylu powszechnych świadectw udziałowych NFI. Skala rozczarowań i oburzenia, jaka niewątpliwie nadejdzie może zmieść każdy rząd i koalicję, a zbliża się błyskawicznie. Już na początku kwietnia 2009 r. pierwsi beneficjenci nieprzemyślanej i szkodliwej reformy ubezpieczeniowej z 1999 r. zgłoszą sie po emeryturę, a raczej wyrok skazujący ich na nędzę i wykluczenie.
Ubezpieczeniowy cud?
Trzy tysiące kobiet, które jako pierwsze uzyskają emerytury z II Filaru na głodowym poziomie stanowiącym realnie 900 zł lub 1000 zł na rękę wywoła prawdziwe tsunami. Kończy się komfort PTE i OFE polegający wyłącznie na przyjmowaniu pieniędzy od emerytów poprzez budżet państwa w skali 20 do 30 mld zł rocznie (2 lub 3 mld zł miesięcznie) i kasowaniu prowizji rzędu 700 mln lub 1 mld zł rocznie. Wygląda na to, że stopy zastąpienia (czyli stosunek pierwszej emerytury do ostatniej pensji) dla osób z niskim wynagrodzeniem będą oscylowały pomiędzy 50 a 75 proc., podczas gdy w krajach OECD, gdzie takiej "cudownej" reformy nie przeprowadzono wynosi 83 proc., a w Polsce przed "cudem ubezpieczeniowym" wynosił 96 proc. Łatwo policzyć, że kobieta która zarabia obecnie od 1500 do 2000 zł otrzyma na rękę od 900 do 1500 zł. Nic dziwnego, że z analiz OECD wynika, że wdrożony w Polsce z takimi fanfarami system emerytalny w ramach tzw. czterech reform Buzka i Balcerowicza może prowadzić do zagrożenia ubóstwem osób o niskich zarobkach. A takich w Polsce jest najwięcej.
Kłamano od początku
Błędy i kłamstwa leżały u podstaw tej reformy. Media, licząc na wpływy z reklam, skutecznie zablokowały krytyków tych rozwiązań. Działania wielu OFE rozpoczęto od oszukańczych praktyk inwestycyjnych, wszystkie miały świetne wyniki, często sztucznie zawyżone, nadzór był jak zwykle wyrozumiały i pobłażliwy, z krótkim epizodem staranności za czasów prezesury Cezarego Mecha. Wysokie wskaźniki zyskowności w OFE były wynikiem po części dziwnej inżynierii finansowej. Skutecznie ukrywano straty na konkretnych operacjach często powtarzanych wielokrotnie. Sprzedawano papiery po cenach niższych od rynkowych, kupowano natomiast po cenach wyższych od rynkowych. Ponieważ napływały nowe mld zł z ZUS, w papierach się zgadzało (w 2008 r. OFE otrzymają 33 mld zł z budżetu państwa via ZUS, co miesiąc od 2 do 3 mld zł z naszych składek).
Emerytalne niewolnictwo
Prowizje pobierane przez OFE były i są nadal gigantyczne 7 proc. od wartości składek za sam fakt ich napływu. Wyobraźmy sobie minę klienta banku, który zakładając lokatę bankową na 30 lat miałby zapłacić za to 7 proc. Do tego dochodzą opłaty za zarządzanie, rocznie ok. 0,6 proc. wartości aktywów, które urosły dziś do ok. 134 mld zł, a w 2009r będzie to ok. 180 mld zł.
Do tego opłaty za zmianę przymusowego wcielenia do któregoś z OFE. Co to ma wspólnego z nowoczesną gospodarką wolnorynkową? To czyste niewolnictwo.
Czyje koszty, czyje zyski...
OFE mogą lokować do 40 proc. środków w akcje na GPW, na czym ostatnio w styczniu straciły blisko 6 mld zł pieniędzy emerytów i nie wiadomo czy to koniec. Podczas gdy klienci TFI stracili na giełdzie 11 mld zł, w styczniu 2008 r. mogli rzucić się do panicznej ucieczki, tu nawet zejść z pokładu emerytalnego "Titanica" nie ma możliwości. Około 60 proc. pieniędzy OFE lokują w państwowe obligacje. To blisko 90 mld zł, z których rząd i budżet dotują ZUS, emerytury i podwyżki w sferze budżetowej. Polski emeryt finansuje zatem podwyżki dla lekarzy, którzy często gęsto nie chcą go przyjąć w państwowej przychodni, bo akurat strajkują. Jeśli do tego dołożymy bałagan ustawodawczy, brak systemów informatycznych w ZUS-ie, brak jasnych zasad wypłat i dziedziczenia środków to 12 mln Polaków ma się czym martwić. OFE puchną jak pączki.
W 2006 r. zebrały 590 mln zł zysku netto, w 2007 r. około 700 mln zł. Aż 1,53 mld zł kosztowały nas usługi OFE tylko w 2007 r., podobnie będzie w kolejnych latach. Pamiętajmy, że co roku na emerytury przechodzi blisko 100 tys. Polaków. Gigantycznie rozbudowano biurokrację emerytalną. Przed reformą emerytalną płatnicy składek składali ok.18 mln dokumentów rocznie, a po reformie już 260 mln rocznie.
Ubodzy emeryci
Za grzech pierworodny tak szkodliwej reformy emerytalnej ponoszą winę rząd Jerzego Buzka, którego partia znów jest dziś u władzy, oraz twórcy tej reformy m.in. prof. Marek Góra, który dziś doradza rządowym gremiom. W ostatnich dniach odtrąbiono kolejny cud emerytalny rządu Donalda Tuska. Poinformowano, że za 30 lat polski emeryt otrzyma 5500 zł emerytury. Problem w tym, że dotyczy to wyłącznie dzisiejszego 30-latka, a realna wartość tych pieniędzy za 30 lat to obecnie 1800 zł. Podobnie dzisiejsi 50latkowie przy pensji 3000 zł dostaną emeryturę 1697 zł (dla kobiet) o realnej wartości 1056 zł i 2648 zł (dla mężczyzn), czyli realnie na stan teraźniejszy 1531 zł.