Trzydziestosiedmioletni emeryt. Brzmi jak oksymoron, choć dzieje się wokół nas. Odchodzący ze służby żołnierze czy policjanci często nie mają 40 lat. Służą 15 lat, przechodzą na emeryturę, a dalej pracują na rynku.
To gigantyczne marnotrawstwo – trzeba wypłacać im świadczenia przez 40 lat, a wcześniej np. armia wydała miliony na ich szkolenie. Po ich odejściu musi wydać je znowu.
Dobrze więc, że rząd chce zlikwidować wcześniejsze emerytury dla tej grupy. Licytuje wysoko, bo ma ich zamiar objąć powszechnym systemem emerytalnym. Mają pracować jak inni, a ich świadczenie ma zależeć od zgromadzonego kapitału. To drugie odważne posunięcie, po tym jak rząd wygasił na początku ubiegłego roku powszechne przywileje. I tak naprawdę jeden z nielicznych konkretów planu konsolidacji.
Nie rozumiem jednak, dlaczego z taką determinacją rząd nie chce likwidować innych absurdów emerytalnych – np. świadczenia finansowanego z kieszeni podatników rolnikowi, który ma kilkaset hektarów, czy emerytury dla górnika po 25 latach pracy. Dopiero likwidacja wszystkich odstępstw daje mandat do tak radykalnych zmian. Inaczej zawsze można się na nie powołać.