Firmy buntują się przeciw finansowaniu badań, które trzeba prowadzić, gdy pracownik skarży się do inspekcji pracy, że nie został wpisany na listę uprawniającą do emerytury pomostowej.
– Od kilku miesięcy od Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) domagamy się jasnej odpowiedzi, kto ma zapłacić za badania stanowisk pracy, których wiarygodność zakwestionowali pracownicy. Osoby te, wnosząc skargę do PIP, wymuszają nową ocenę tych prac – mówi Magdalena Janczewska, ekspert ds. społeczno-gospodarczych Konfederacji Pracodawców Polskich.
Zgodnie z wyjaśnieniem skierowanym przez PIP do pracodawców, inspektor pracy po otrzymaniu skargi ustala, czy pracownik wykonuje prace określone w ustawie o emeryturach pomostowych. Procedura dokonywania kwalifikacji konkretnych prac jest zróżnicowana m.in. w zależności od czynników ryzyka. Trzeba np. rozstrzygnąć, czy zatrudniony pracuje w mikroklimacie gorącym albo wykonuje ciężką pracę fizyczną związaną z bardzo dużym obciążeniem wynikającym z konieczności pracy w wymuszonej pozycji ciała.
– Nigdzie nie jest napisane, w jaki sposób inspektor ma zbadać takie stanowisko. Ponieważ do PIP trafiają wyłącznie najtrudniejsze przypadki, więc to właśnie ona powinna przeprowadzić badania. Jednak nadal nie wiemy, czy posiada na ten cel pieniądze – mówi Mieczysław Jurek, przewodniczący Regionu Pomorza Zachodniego NSZZ Solidarność.
Pracownicy dopiero w ostateczności zwracają się do PIP o zbadanie stanowiska. Według PIP od początku 2010 r. wniesiono 723 skargi. Natomiast inspektorzy pracy wydali 30 decyzji nakazujących wpisanie pracownika do ewidencji i 79 nakazujących korektę dokonanego wpisu. Najwięcej postępowań w tych sprawach prowadzi się w województwie śląskim.
Mira Żejmo, dyrektor ds. personelu i organizacji w Indykpolu, wskazuje, że problemy z ustaleniem wykazów stanowisk spowodowały, że firma zwróciła się o interpretację przepisów do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Jej zdaniem związkowcy bezpodstawnie domagają się, aby w wykazach pracowników wykonujących prace w szczególnych warunkach znaleźli się m.in. magazynierzy krótko przebywający w chłodniach. Natomiast zakładowe OPZZ domaga się, aby w ewidencji pracowników znaleźli się także tzw. zawieszacze (osoby zawieszające drób na specjalnych hakach). Wydatek energetyczny tych osób jest tak duży, że kwalifikuje je do otrzymania emerytury pomostowej.
– Taki wydatek musi być zbadany przez wyspecjalizowane laboratorium. A to kosztuje i nie wiadomo, kto ma za to zapłacić – mówi Mieczysław Jurek.
37,3 mln zł wpłaciły do tej pory firmy do Funduszu Emerytur Pomostowych