Przy 4,5-proc. wzroście PKB w 2011 r. ZUS-owi zabraknie 70 mld zł. Jeżeli dane makroekonomiczne dla Polski okazałyby się gorsze, dziura w kasie FUS byłyby większa - wynika z opublikowanej przez ZUS "Prognozy wpływów i wydatków FUS na lata 2011-2015".

Rzecznik prasowy ZUS Przemysław Przybylski powiedział PAP, że ubezpieczyciel tworzy swoje prognozy na podstawie założeń makroekonomicznych ogłaszanych przez ministra finansów. "Dane wykorzystane do prognozy są zgodne z programem konwergencji i skoordynowane z rządowymi danymi dotyczącymi gospodarki" - poinformował Przybylski.

W prognozie napisano, że opierając się na "Programie Konwergencji. Aktualizacja 2009", przyjęto pierwszy wariant prognozy. W przypadku prognozy dotyczącej okresu po 2012 r. (której nie obejmuje program konwergencji) posłużono się "długoterminowymi założeniami przygotowanymi we współpracy z Ministerstwem Finansów".

Rząd przewiduje w ostatniej aktualizacji Programu konwergencji, że w przyszłym roku wzrost PKB wyniesie 4,5 proc., zaś w 2012 roku - 4,2 proc. Stopa bezrobocia w tych latach ma utrzymać się na poziomie nieznacznie poniżej 10 proc. W scenariuszu pesymistycznym wzrost w latach 2011-12 miałby wynieść odpowiednio 3,7 proc. oraz 3,5 proc. PKB.

ZUS wyliczył, że jeżeli spełni się scenariusz założony w Programie konwergencji, FUS-owi w 2011 r. zabraknie ponad 70 mld zł, a w 2012 r. - 68,2 mld. W latach 2013-2015 dziura w kasie FUS wynosiłaby od 67,59 mld do prawie 75 mld zł rocznie. W sumie fundusz potrzebowałby w tych latach ok. 350 mld zł.

W wariancie tym przyjęto ponadto, że stopa bezrobocia w latach 2011-2015 będzie się kształtować w przedziale 11,4-11,9 proc., inflacja - 2,5-3,2 proc., wynagrodzenia będą rosły o 2,6-3,6 proc., a ściągalność składek ubezpieczeniowych wyniesie 98 proc.

Zdaniem ministra w kancelarii premiera Michała Boniego, prognozę ZUS, zakładającą, że państwo będzie musiało co roku dokładać do FUS 70 mld zł, trzeba potraktować poważnie. Jego zdaniem, przychody ZUS-u będą prawdopodobnie wyższe niż się przewiduje.

"ZUS jest zobowiązany do tego i bardzo dobrze, żeby takie projekcje w układzie i horyzoncie pięcioletnim przedstawiać, dlatego, że traktując to jako prognozę ostrzegawczą, pozwala nam zastanawiać się, jakie mogą i jakie muszą być dotacje do budżetu zusowskiego w roku 2011" - powiedział Boni.



Na pytanie dziennikarzy, kto ponosi odpowiedzialność za fatalną politykę w FUS, wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak powiedział: "Im mniej ludzi pracuje, tym mniejsze są wpływy na ubezpieczenia społeczne. Kluczowa sprawa to tworzenie jak największej liczby miejsc pracy oraz tworzenie warunków do tego, by eksportować naszą produkcję. Tu jednym z czynników jest elastyczny kurs złotego. Słabszy złoty sprzyja wychodzeniu z trudnych sytuacji kryzysowych".

"Ważne jest, byśmy tworzyli warunki do budowania całościowego i przejrzystego systemu emerytalnego. Biorąc pod uwagę informację o dużych niedoborach (FUS - PAP), bardzo istotne będzie przemyślenie całości systemu" - dodał wicepremier.

Pawlak ocenił, że deficyt ZUS rośnie z roku na rok. "Z drugiej jednak strony wydatki na KRUS spadają. Być może jest moment i czas, żeby się zastanowić nad rozwiązaniem, które polegałoby na wprowadzeniu prostego, ryczałtowego systemu składkowego. Dawałby on emeryturę obywatelską na podstawowym poziomie, nie narażał budżetu państwa na różnego rodzaju ryzyko niewypłacalności, a z drugiej strony dawał ludziom gwarancję utrzymania w miarę godziwej emerytury" - wyjaśnił.

ZUS w swojej prognozie opracował także bardziej i mniej optymistyczny wariant wydarzeń. W tym pierwszym dodatkowe potrzeby FUS w latach 2011-2015 wahałyby się w przedziale między 57,9 mld zł a 65,5 mld zł. W sumie wyniosłyby w ciągu pięciu lat ponad 300 mld zł. Jeżeli sprawdziłby się pesymistyczny scenariusz, FUS potrzebowałby w tych latach od 78,6 mld zł do 92,9 mld zł rocznie, co w sumie dałoby ponad 400 mld zł deficytu.