Nigdy dotąd nie było lepszego momentu na przeprowadzenie głębokiej reformy systemu emerytalnego. Pytanie tylko, czy rządowi wystarczy odwagi na taki krok
Coraz mniej osób sprzeciwia się podniesieniu wieku emerytalnego do 67 lat. Pomysł odrzuca już tylko 49 proc. Polaków – wynika z sondażu Homo Homini dla DGP. To radykalna zmiana. Jeszcze siedem lat temu nie chciało dłużej pracować aż 90 proc. z nas.
– Ludzie coraz bardziej zwracają uwagę, jak będzie wyglądała ich przyszłość. Wzrasta akceptacja rozwiązań, które dadzą więcej pieniędzy na starość – mówi Agnieszka Chłoń-Domińczak z Instytutu Statystyki i Demografii SGH, była wiceminister pracy.
Tak widoczna zmiana opinii Polaków toruje drogę rządowi do wdrożenia pomysłu zrównania wieku emerytalnego, a potem jego wydłużenia. Na razie jednak nic na to nie wskazuje. W planie rozwoju i konsolidacji finansów publicznych znalazła się jedynie zapowiedź rozpoczęcia debaty.
Wydłużenie wieku emerytalnego nie ma w rządzie zbyt wielu zwolenników
Dla resortu pracy i ministra finansów ważniejsza jest likwidacja przywilejów, jak mundurówki. Zgodnie z prawem na emeryturę mogą odchodzić kobiety, które ukończyły 60. rok życia, i mężczyźni w wieku 65 lat. Tyle że z racji istnienia w systemie wielu luk i przywilejów faktycznie Polacy emerytami stają się 5 – 7 lat wcześniej. – Priorytetem jest wydłużenie efektywnego wieku przechodzenia na emeryturę – mówi nam minister pracy Jolanta Fedak. – Zamiast podnosić granicę, lepiej egzekwować, by rzeczywiście wszyscy pracowali do osiągnięcia ustawowego wieku emerytalnego – dodaje Ireneusz Jabłoński z Centrum im. Adama Smitha.
I faktycznie rząd przyjął taki kurs. W planie konsolidacji i rozwoju finansów publicznych są konkretne zapisy zakładające uszczelnienie systemu. Rząd chce zlikwidować przywileje emerytalne dla funkcjonariuszy służb mundurowych. I z naszego sondażu jasno wynika, że ta propozycja nie budzi wielkich oporów. Podobnie jak reforma KRUS. Tyle że jej nie ma w planach rządu ze względu na opór koalicjanta.
Czy rządowi wystarczy energii na podjęcie przynajmniej innych kroków niż naruszenie interesu osób, które nierzadko tylko na papierze są rolnikami? Powinno, bo dzięki temu, że rząd Donalda Tuska uparł się przy załatwieniu problemu emerytur pomostowych, po raz pierwszy w historii w tym roku spadła liczba osób przechodzących na emeryturę. Eksperci dopingują rząd, by nie oglądał się na prezydenta i kontynuował niezbędne zmiany. O odwagę w reformowaniu apelował także na naszych łamach prof. Leszek Balcerowicz.
A co z wiekiem emerytalnym? W krajach UE wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat staje się faktem. Trzy lata temu takie rozwiązanie wprowadzili Niemcy. Teraz zapowiadają je Hiszpanie. Wszystko w atmosferze społecznych protestów, ale z identycznym uzasadnieniem: narastające problemy demograficzne i kłopoty finansów publicznych. W rządzie Tuska za podniesieniem wieku emerytalnego do 67 lat opowiada się minister Michał Boni. Minister pracy Jolanta Fedak i minister finansów Jacek Rostowski wolą raczej wprowadzać system zachęt do dłuższej pracy. Bo według wyliczeń resortu finansów każdy rok pracy w okolicy osiągnięcia wieku emerytalnego zwiększa późniejsze świadczenie nawet o 7 proc.