Zdarza się, że placówki opiekuńczo-wychowawcze nawet przez kilka lat nie zgłaszają dzieci do adopcji; tymczasem wraz z wiekiem maleje szansa na adopcję - alarmuje rzecznik praw dziecka Marek Michalak, który zwrócił się do NIK o przeprowadzenie kontroli w tej sprawie.

Michalak chce, by Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, jak placówki opiekuńczo-wychowawcze realizują obowiązek zgłaszania dzieci do ośrodków adopcyjno-opiekuńczych. We wtorek wystąpił w tej sprawie do prezesa Najwyższej Izby Kontroli Jacka Jezierskiego.

Jak podkreślił RPD, placówki opiekuńczo-wychowawcze mają obowiązek współpracy z ośrodkami adopcyjno-opiekuńczymi. Jednak Rzecznik otrzymuje coraz liczniejsze sygnały o dużych opóźnieniach w zgłaszaniu dzieci do tych ośrodków. Mimo uprawomocnienia się postanowienia sądu o pozbawieniu rodziców władzy rodzicielskiej, zdarza się, że dzieci przez kilka lat nie są zgłaszane przez placówkę do ośrodków adopcyjnych.

"Znany jest mi przypadek, gdy małe (czteroletnie) dziecko, mające dużą szansę na przysposobienie, nie zostało zgłoszone do ośrodka adopcyjno-wychowawczego przez ponad 1,5 roku, Znam także przypadki innych dzieci, które oczekiwały na zgłoszenie do ośrodka od roku do dwóch lat" - napisał Michalak.



Zwrócił także uwagę, że wraz z wiekiem dziecka maleje jego szansa na adopcję, gdyż rodziny pragnące dokonać przysposobienia zwykle zainteresowane są jak najmłodszymi dziećmi. "Ponadto każdy nie tylko rok, ale nawet miesiąc spędzony niepotrzebnie w placówce, jest ewidentnym naruszeniem prawa dziecka do wychowania w rodzinie" - podkreślił rzecznik.

Jego zdaniem, opóźnienia w zgłaszaniu dzieci do ośrodków adopcyjno-opiekuńczych mogą spowodować, że ostatecznie stracą one szansę na przysposobienie i będą musiały aż do ukończenia 18. roku życia pozostawać w placówkach opiekuńczo-wychowawczych.

"Dla mnie, rzecz jasna, najważniejsze w tym problemie jest to, iż tak dużą grupę dzieci pozbawia się miłości rodzicielskiej i szczęśliwego dzieciństwa. Sytuacja jest też jednak groźna społecznie. Osoby, korzystające z zastępczej formy opieki gorzej funkcjonują w społeczeństwie od tych, które wychowują się w rodzinach" - podkreślił RPD.