Partnerzy społeczni, przy poparciu rządu, pracują nad zmianą przepisów m.in. o czasie pracy. Nowe przepisy mają ograniczyć możliwość zawierania długoterminowych umów. Z dopłat do pensji mają korzystać firmy z branż lub regionów, które będą przechodzić kryzys.
Już w tym roku mogą się zmienić zasady zatrudniania pracowników na podstawie umów na czas określony oraz rozliczania czasu pracy. Związki zawodowe i organizacje pracodawców rozpoczęły już w Komisji Trójstronnej (KT) negocjacje w sprawie wprowadzenia części przepisów ustawy antykryzysowej do kodeksu pracy.
– Jeśli partnerzy społeczni dojdą do porozumienia w sprawie nowelizacji k.p., na pewno będziemy je chcieli skonsumować w formie projektu ustawy – zapowiada w DGP Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej.
Dodaje, że dotyczy to spraw związanych zarówno z prawem pracy, jak i zatrudnieniem. Tłumaczy, że jeśli partnerzy dojdą do konsensusu np. w sprawie nadużywania przez firmy umów na czas określony, będzie to korzyść dla pracowników, którzy teraz często muszą pracować na ich podstawie nawet po kilkanaście lat.

Krótsze umowy

Jak ustaliła DGP zatrudnienie na podstawie czasowych umów, które zdecydowanie gorzej chronią pracowników przed zwolnieniem, a w razie rozstania z firmą dają im mniej praw, ma trwać maksymalnie kilka lat. Związki proponują okres dwóch lat, a pracodawcy – czterech.
– To kwestia do negocjacji. Podobnie jak ustalenie, czy konieczne jest utrzymanie obecnej zasady, gdy trzecia umowa na czas określony zawarta z tym samym pracownikiem staje się umową stałą – mówi Jacek Męcina, ekspert PKPP Lewiatan i przewodniczący Zespołu ds. prawa pracy i układów zbiorowych KT.
Ta zasada obowiązuje obecnie tylko pracodawców, którzy nie prowadzą działalności gospodarczej (np. administracje). Mogą jednak zawierać takie umowy nawet na 10 lat.



Z kolei firmy do końca 2011 r., na podstawie ustawy antykryzysowej, mogą zatrudniać pracowników na czas określony maksymalnie przez dwa lata. W tym czasie mogą jednak zawrzeć z pracownikiem dowolną liczbę umów. Dodatkowo przepisy nie określają skutków przekroczenia 24-miesięcznego terminu.
Po zmianach umowa terminowa zawarta przez każdego pracodawcę ma przekształcać się w umowę stałą po dwóch lub czterech latach. Jeśli przed upływem tego terminu pracodawca zawrze trzecią umowę, już wtedy przekształci się w umowę na czas nieokreślony.
– Takie rozwiązanie powinno znaleźć się w k.p., bo będzie wtedy dotyczyć wszystkich pracowników. Dopiero wtedy ograniczymy patologię zawierania terminowych umów nawet na kilkanaście lat – mówi Janusz Łaznowski z NSZZ Solidarność, członek Zespołu.
Obecnie co czwarty Polak pracuje na podstawie umowy na czas określony. To najwyższy wskaźnik w UE. Zdarza się, że pracodawcy zawierają umowy terminowe nawet na 20 lat. Sądy mogą wtedy orzekać, że obie strony łączy umowa na czas nieokreślony. Ale już np. umowy 10-letnie były przez nie uznawane za legalne.

Elastyczny czas pracy

Pracodawcy zgadzają się na rozmowy w sprawie umów terminowych, ale chcą też wprowadzić do k.p. inne przepisy ustawy antykryzysowej. Proponują, aby firmy na stałe, a nie tylko do końca 2011 r., mogły wydłużać okresy rozliczeniowe czasu pracy do 12 miesięcy. Dzięki temu mogą wydłużać czas pracy w okresie koniunktury i skracać go w gorszym dla siebie okresie. Później wypłacą też dodatki za nadgodziny z tytułu przekroczenia tygodniowego czasu pracy (40 godz.).
– Chcielibyśmy też wrócić do rozmów o kontach czasu pracy – mówi Jacek Męcina.
Ich wprowadzenie oznacza, że jeśli pracownicy w danym okresie (np. w ciągu roku) wypracują więcej lub mniej godzin niż przewiduje to wymiar ich czasu pracy, firma może proporcjonalnie skrócić lub wydłużyć ich czas pracy (np. w kolejnym roku).
– Pracownicy powinni mieć jednak wpływ na to, jak pracodawca gospodaruje ich czasem pracy. Wprowadzenie kont czasu pracy nie oznacza, że będą zaskakiwani przez firmę, która dowolnie ustali ich dni wolne – mówi Witold Polkowski, ekspert KPP, członek Zespołu.



Związki sceptyczne podchodzą do tych pomysłów.
– Na pewno nie będziemy rozmawiać o kontach bez przedstawienia zasad rozliczania czasu pracy w tym systemie – mówi Janusz Łaznowski.
Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ i członek Zespołu, dodaje, że w żadnym kraju UE okresy rozliczeniowe czasu pracy nie trwają zwyczajowo 12 miesięcy.

Łatwiej o dopłaty

Pracodawcy i związkowcy zgadzają się natomiast, że na stałe, a nie tylko do końca 2011 r. firmy dotknięte kryzysem (nawet branżowym) powinny mieć prawo do ubiegania się o dopłaty do pensji pracowników zagrożonych zwolnieniem. Ma je wypłacać Fundusz Pracy. Obecnie wynoszą one do 402,50 zł, jeśli pracownik zgodzi się pracować w obniżonym wymiarze czasu, lub 575 zł, gdy zgodzi się na objęcie przestojem. Partnerzy społeczni proponują, aby to minister pracy uruchamiał ich wypłatę dla firm z branż, które w danym momencie są dotknięte kryzysem (np. stoczniowej, samochodowej itp.) lub regionów znajdujących się w trudnościach ekonomicznych (np. region krośnieński lub stalowowolski).
– Należy też uprościć procedurę ubiegania się o taką pomoc, bo obecnie jest ona zbyt zbiurokratyzowana – mówi Jacek Męcina.
Zdaniem Andrzeja Radzikowskiego zmiany takie są konieczne.
– W ciągu ponad pół roku firmy wykorzystały tylko 8 mln zł z prawie 1,5 mld zł zarezerwowanych na ten cel do końca 2011 r. – tłumaczy.