Duże i małe przedszkola będą musiały spełniać te same wymogi lokalowe i sanitarne. Pracodawcy będą ponosić niższe koszty adaptacji pomieszczeń. Wyrównanie standardów zachęci firmy do zakładania placówek przedszkolnych.
Restrykcyjne wymogi budowlane i sanitarne zniechęcają pracodawców do zakładania przyzakładowych przedszkoli. Złagodzone w 2008 roku przez Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) nie wprowadziły realnych ułatwień dla firm, mimo że przepisy pozwoliły tworzyć tzw. inne formy edukacji przedszkolnej, czyli miniprzedszkola i zespoły przedszkolne. Obniżono dla nich standardy dotyczące m.in. wysokości pomieszczeń. Łagodniejsze wymogi lokalowe dotyczą jednak małych placówek, w których czas pobytu dzieci nie przekracza pięciu godzin dziennie. Przedszkola tworzone przez pracodawców z założenia muszą działać dłużej. Inaczej nie stanowią realnej pomocy zarówno dla pracowników, jak i firm.

Brak zachęt dla firm

– Placówki mające wydłużony do kilku czy nawet kilkunastu godzin na dobę czas opieki nad dziećmi muszą spełniać wyższe standardy i wymogi właściwe dla typowego przedszkola – mówi Zbigniew Włodkowski, wiceminister edukacji narodowej.
W związku z tym firma, która chce stworzyć przyzakładowe przedszkole, które ma działać powyżej pięciu godzin dziennie, musi liczyć się z tym, że jej placówka będzie traktowana jak typowe, duże przedszkole. A to oznacza, że budynek, w którym będzie się ono mieściło, musi być dostosowany do zaostrzonych wymogów prawa budowlanego i posiadać np. dwa wyjścia ewakuacyjne i klatkę schodową o szerokości co najmniej 1,2 metra.
Dodatkowo rozporządzenie, które określa warunki tworzenia miniprzedszkoli, nie wprowadza żadnych ułatwień dla pracodawców, którzy chcieliby je zakładać. Wręcz przeciwnie, wraz z wydłużeniem czasu pobytu dziecka w punkcie przedszkolnym zwiększają się np. wymogi dotyczące powierzchni przypadającej na jedno dziecko.



Zbyt dużo barier

Zdaniem organizacji pracodawców rygorystyczne wymogi budowlane i sanitarne są jedną z przyczyn, z powodu których tylko nieliczne firmy zdecydowały się na utworzenie przedszkola dla dzieci swoich pracowników ze środków zakładowego funduszu świadczeń socjalnych (ZFŚS). Taką możliwość pracodawcy mają od roku.
– Obecne zachęty są niewystarczające. Firmom łatwiej jest finansować opiekę dzieciom pracowników z ZFŚS, niż tworzyć przedszkole od podstaw – uważa Grażyna Spytek-Bandurska z PKKP Lewiatan.
Z tego powodu z pomysłu zorganizowania przedszkola na terenie firmy zrezygnowała np. firma Danone.

Unijne przedszkole

Firmy, które tworzą zakładowe przedszkola, mogą ubiegać się również o dofinansowanie ze środków Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki (PO KL). Teoretycznie unijna dotacja powinna pokryć wszystkie koszty związane z utworzeniem przedszkola przez pracodawcę.
Wyższa Szkoła Ekonomiczna w Białymstoku otrzymała na ten cel grant w wysokości ponad 3 mln zł. Około 300 tys. zł mogła przeznaczyć na adaptację własnego budynku, który chciała przeznaczyć na punkt przedszkolny. Już wiadomo, że środków nie wystarczy.
– Największe problemy mamy z kosztami dostosowania budynku do tych standardów, które obowiązują placówki, w których dzieci przebywają dłużej niż pięć godzin. Mimo że formalnie jesteśmy punktem przedszkolnym, spełniamy wszystkie wymogi przewidziane dla przedszkola i tak traktują nas służby nadzoru, czyli straż pożarna i sanepid – mówi Cecylia Sadowska-Snarska, kierownik projektu.
Z powodu dodatkowych norm powierzchni przypadających na każde dziecko placówka nie może mieścić się tylko na parterze. Dlatego trzeba było ją dostosować do potrzeb niepełnosprawnych i kupić sprzęt, który umożliwi im poruszanie się między kondygnacjami i przebudować klatkę schodową.
Sławomir Komuda, który za środki z UE zakładał punkt przedszkolny dla pracowników Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni, podkreśla, że służby nadzoru budowlanego i sanitarnego przy odbiorach stosują własne standardy. Są one często wyższe niż opisane w rozporządzeniu MEN.
– Dla sanepidu nie jest istotne, czy to jest punkt przedszkolny czy przedszkole. Jeżeli w placówce prowadzone jest żywienie, nawet w formie cateringu, muszą być zachowane wyższe wymagania – np. muszą być dwa okienka – jedno do wydawania posiłków, a drugie do odbioru brudnych naczyń – mówi Sławomir Komuda.



Lepiej dzierżawić, niż adaptować

Żeby zmniejszyć koszty i skrócić czas potrzebny do uruchomienia przyzakładowej placówki, resort pracy zaleca, żeby firmy ubiegające się o unijną dotację raczej wynajmowały lokale, niż adaptowały własne pomieszczenia. Barierą, jaką spotykają pracodawcy, jest jednak brak odpowiednich pomieszczeń.
Firma Weldon Kids, która za unijne środki zakłada niepubliczne przedszkole językowe dla dzieci swoich pracowników oraz innych firm z okolic Dębicy, nie znalazła pomieszczenia o wysokości 3 metrów.
– W tej chwili są już tak nowoczesne rozwiązania, że można zapewnić dzieciom dostęp do świeżego powietrza nawet w pomieszczeniu niższym – uważa Agnieszka Grdeń-Szymaszek, wiceprezes firmy Weldon Kids.

Jeden standard dla wszystkich

Jak ustalił DGP, resort edukacji chce ułatwić pracodawcom zakładanie miniprzedszkoli. Zamiast trzech różnych standardów dla obecnie istniejących form wychowania przedszkolnego resort chce stworzyć jeden.
– Może być on trochę łagodniejszy w stosunku do tradycyjnego przedszkola, ale na razie jest za wcześnie, żeby przesądzać, które wymogi mogą zostać obniżone – mówi Zbigniew Włodkowski.
W praktyce może się jednak okazać, że zmniejszenie wymagań dla tradycyjnego przedszkola może się wiązać z podniesieniem standardów dla punktu przedszkolnego.