Mimo że nasze społeczeństwo się starzeje, pierwszy raz od 20 lat zmalała liczba emerytów. To dobra informacja – oddala się widmo podnoszenia składek czy podatków, Polacy pracują dłużej, poprawi się kondycja finansowa FUS.
Bez wątpienia jest to zasługa obecnego rządu, który doprowadził w końcu do wygaszenia powszechnych przywilejów emerytalnych. Wcześniej, wbrew logice i interesowi państwa, wydłużał je rząd SLD (po górniczych demonstracjach w 2005 r.) i Jarosława Kaczyńskiego (przed wyborami w 2007 r.). Obecna ekipa musiała też zmierzyć się z absurdalnym wetem prezydenta do ustawy ograniczającej przywileje (grudzień 2008 r.). Wbrew obawom wejście w życie tych przepisów nie spowodowało masowych demonstracji, oburzenia czy nawet spadku notowań rządu. Myślę, że stało się tak, gdyż ludzie tak naprawdę czuli, że jest coś niestosowanego w masowym odchodzeniu na emerytury np. 55-letnich kobiet. Tym bardziej więc rozczarowuje rządowy program konsolidacji finansów państwa. Zamiast konkretnych dat likwidacji patologii, bezsensownych rozwiązań i gotowych recept mowa w nim w większości przypadków o rozpoczęciu debaty czy działaniach kierunkowych. A Polsce potrzeba decyzji, nie debat.