Nie wszystkich chorych na nowotwory da się leczyć według 600 schematów chemioterapeutycznych. Dlatego lekarze występują do Narodowego Funduszu Zdrowia o zgodę na tzw. chemioterapię niestandardową.
Na początku tego roku prezes NFZ Jacek Paszkiewicz chciał wykluczyć możliwość stosowania tzw. chemioterapii niestandardowej, czyli takiej, która nie była przewidziana w katalogu Funduszu. Po protestach onkologów i chorych wycofał się z tej decyzji. Nowe zarządzenie dotyczące tej kwestii, które ma obowiązywać od 1 stycznia 2009 r., ma być kolejną próbą kompromisu.

Kosztowne leczenie

Prezes NFZ argumentował, że uzgodniony ze specjalistami z dziedziny onkologii katalog chemioterapii zawiera około 600 tzw. schematów stosowanych w leczeniu różnych nowotworów. W 2007 roku Fundusz wydał na chemioterapię ponad 370 mln zł (wyłączając tzw. programy lekowe, czyli terapie najczęściej bardzo drogimi lekami, do których dostęp ma starannie wyselekcjonowana grupa chorych).
Jednak często standardowe schematy nie wystarczają, żeby wyleczyć chorego. Dlatego onkolodzy występują o sfinansowanie leków nieujętych w katalogu NFZ, choć chemioterapeutyki są zarejestrowane w Polsce. Według prezesa Jacka Paszkiewicza, około 70 proc. wniosków o chemioterapię niestandardową dotyczyło leków nowych, a zatem drogich, których skuteczność nie zawsze była wyższa od dotychczas stosowanych. W branżowym piśmie Menedżer Zdrowia prezes NFZ pisał: Chemioterapia niestandardowa powstała jako swoisty wytrych do wydawania pieniędzy poza systemem oficjalnego płacenia za schematy chemioterapii, zaakceptowane i wprowadzone do systemu kontraktacji NFZ za zgodą konsultantów.

Wentyl bezpieczeństwa

Co dla prezesa NFZ było wytrychem, dla onkologów jest wentylem bezpieczeństwa. Na spotkaniu w Centrum Onkologii, które odbyło się wczesną wiosną, krajowy konsultant do spraw onkologii prof. Maciej Krzakowski wyliczył trzy sytuacje, kiedy stosowana jest chemioterapia niestandardowa:
• kiedy pacjent charakteryzuje się takimi cechami, które nie pozwalają na zastosowanie metod standardowych,
• kiedy ma nieszczęście chorować na nowotwór sierocy, tzn. bardzo rzadko występujący i brak jest randomizowanych badań, ponieważ nie ma wystarczającej liczby chorych do ich przeprowadzenia,
• kiedy chemioterapeutyk nie został (jeszcze) zarejestrowany do stosowania w danym wskazaniu, ale jest już dostępna literatura, że można go w nim stosować z dobrym skutkiem.

Co proponuje Fundusz

- Takie zarządzenie nie rozwiązuje problemu - ocenia projekt nowego zarządzenia szef kliniki nowotworów sutka warszawskiego Centrum Onkologii prof. Tadeusz Pieńkowski.
Zmiany to m.in. inna definicja chemioterapii niestandardowej. O ile wcześniej NFZ uważał za taką podanie leków niezgodnie z tzw. wskazaniem rejestracyjnym, to obecnie uważa, że jest nią stosowanie substancji, które nie znajdują się w katalogu substancji czynnych stosowanych w chemioterapii nowotworów. Jest to pewne spełnienie postulatu onkologów, bo często producentom nie opłaca się rejestrować leku we wszystkich wskazaniach, w jakich można stosować dany lek.
Według projektu, w przypadku stosowania substancji czynnej poza wskazaniami rejestracyjnymi, świadczeniodawca jest zobowiązany uzyskać pisemną zgodę pacjenta i dołączyć formularz dotyczący świadomej jego zgody na zastosowanie takiej terapii. Ponadto, do wniosku ma być załączona pozytywna opinia zespołu kwalifikującego: dyrektora medycznego danego szpitala oraz finansowego i ordynatora oddziału, który wnioskuje o chemioterapię niestandardową.
- To piętrzenie barier. Chorzy nadal nie będą mieli równego dostępu do terapii pomimo kolejnej już rezolucji Parlamentu Europejskiego wzywającej państwa członkowskie do zapewnienia takiego leczenia - mówi prof. Tadeusz Pieńkowski. Irytuje go, że jeśli chemioterapia ma być stosowana na podstawie piśmiennictwa naukowego, wniosek o jej finansowanie ma być uzupełniony o te publikacje w języku polskim.
- Mamy to teraz tłumaczyć? - pyta.
- Większość takich prac publikowanych jest w języku angielskim!
Fundusz chce ponadto zastrzec, że chemioterapia niestandardowa będzie stosowana po uzyskaniu zgody na jej finansowanie, poza wyjątkowymi, uzasadnionymi sytuacjami.
- To bardzo szerokie pojęcie. Ciekawe, co według NFZ może to oznaczać, a w dodatku stwarza pole dla nadużyć - mówi profesor.
Mało kto zdaje sobie sprawę z kosztów ponoszonych przez Narodowy Fundusz Zdrowia na leczenie nowotworów. Jedna dawka chemioterapii może kosztować kilka tysięcy złotych, ale bywają znacznie droższe.
Najczęściej najdroższe leki to te, które od niedawna są na rynku.
370 mln zł
wydał w roku 2007 Narodowy Fundusz Zdrowia na chemioterapię