Sześciolatki powinny się uczyć - mówią rodzice - ale nie w szkole, która już obecnie ma zbyt dużo problemów i bez nich. Przedstawiciele rodziców krytykujących reformę oświaty przyszli w poniedziałek do Sejmu przekazać swoje opinie sejmowej Komisji Edukacji.

W posiedzeniu komisji nie wzięli jednak udziału. Zostało ono przerwane i odłożone do wtorku. Według przewodniczącego komisji Andrzeja Smirnowa (PO), posłowie PiS, którzy zaprosili gości, nie mieli do tego prawa, gości na posiedzenia zaprasza bowiem przewodniczący.

Smirnow argumentował, że do Sejmu nie wpłynęła jeszcze ustawa obniżająca wiek obowiązku szkolnego do sześciu lat i komisja nie ma jeszcze merytorycznego materiału do omawiania z ekspertami. Poza tym, jak mówił poniedziałkowe posiedzenie zostało zwołane w trybie nadzwyczajnym i nie będzie na nim nic, czego nie było podczas debaty plenarnej 17 września, na której Ministerstwo Edukacji Narodowej przedstawiało informację na temat polskiej oświaty.

"Jest mi przykro, że wyniknęła taka sytuacja. (...) My mamy jako komisja określone zadania. Nie może być tak, że w posiedzeniu będzie uczestniczył każdy kto zechce, bo wtedy nie da się tutaj rozpatrywać spraw. Stąd prezydium ma kompetencje, żeby zapraszać przedstawicieli stowarzyszeń i organizacji. I robimy to. Z tym, że zapraszamy ich na posiedzenia, na których rozpatrywane są konkretne sprawy. Natomiast tutaj mieliśmy do czynienia z sytuacją taką, że po bardzo długiej debacie sejmowej (...) zgłoszono wniosek o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia komisji na ten sam temat" - tłumaczył.

Jak dodał, z formalnego punktu widzenia powinien wyprosić gości zaproszonych bez zachowania regulaminowych procedur. Zamiast to zrobić, ogłosił przerwę w posiedzeniu do wtorku. Pytany czy zamierza zaprosić gości posłów opozycji na wtorkową część posiedzenia, zaprzeczył.

Zamiast posiedzenia komisji odbyło się nieformalne spotkanie gości komisji z wiceministrami edukacji

Posłowie PiS nazywają decyzję Smirnowa skandaliczną i zapowiadają protest do marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego. "Jestem tym totalnie zaskoczony. Co do osób zapraszanych zawsze było tak, że każde posiedzenie komisji, także nadzwyczajnej, było jawne. W nadzwyczajnym posiedzeniu, na którym mówiliśmy o wyższych uczelniach, uczestniczyli rektorzy wyższych uczelni, zadawali pytania i wszystko było dobrze. Na posiedzeniu poświęcone zmianom w Państwowych Wyższych Szkołach Zawodowych (PWSZ) planowanych przez minister nauki Barbarę Kudrycką, zaprosiliśmy przedstawicieli rektorów PWSZ-ów. Oni również uczestniczyli w dyskusji i zadawali pytania. Wystarczyło żeby przewodniczący powitał oficjalnie naszych gości i wszystkim formalnościom stałoby się zadość" - powiedział dziennikarzom wiceprzewodniczący komisji Sławomir Kłosowski (PiS).

Zamiast posiedzenia komisji odbyło się nieformalne spotkanie gości komisji z wiceministrami edukacji: Krystyną Szumilas i Krzysztofem Stanowskim oraz z przewodniczącym komisji edukacji.

Na tym spotkaniu nauczyciele i rodzice uczniów skrytykowali pomysł rozpoczęcia wprowadzania sześciolatków do pierwszych klas od września 2009 r.

Jak mówiła przedstawicielka akcji rodziców "Ratujmy maluchy", Karolina Elbanowska, szkoły mają poważne problemy już teraz. Jak tłumaczyła, istniejące obecnie zerówki w szkołach nie spełniają wymagań, aby mogły w nich bezpiecznie i komfortowo uczyć się przedszkolaki. Jak mówiła, nie ma szans, żeby nie tylko wygrzebały się z tych kłopotów i jeszcze dostosowały swoją infrastrukturę do potrzeb sześciolatków w pierwszych klasach w czasie, który zakłada MEN.

"Ja naprawdę nie mam nic przeciwko temu. Wiem, że dzieci sześcio, pięcio, a nawet czteroletnie mogą się wspaniale uczyć, ale muszą mieć do tego warunki. Polska szkoła im tego obecnie nie oferuje i nie będzie oferowała w najbliższych latach. To nierealistyczne założenie. Tak poważna reforma nie może odbywać się w ciągu roku. Każdy z nas robił kiedyś remont. Wszyscy wiemy ile czasu to trwa. Poza tym, jeśli chcecie państwo objąć obowiązkiem przedszkolnym wszystkie pięciolatki, w dużych miastach zabraknie miejsc dla dzieci trzy i czteroletnich. Już teraz brakuje dla nich miejsc. Przygotujmy tę reformę porządnie, rozbudujmy szkoły, zbudujmy przedszkola i dopiero wprowadzajmy sześciolatki do szkół" - argumentowała Elbanowska.

"Na takie zmiany w szkole zabezpieczyliśmy w projekcie budżetu na przyszły rok 347 mln zł. Na następne dwa lata po 50 mln zł na doposażenie sal lekcyjnych"

Zdaniem drugiej z przedstawicielek rodziców, Małgorzaty Pietrak, o obniżeniu wieku szkolnego za mało się mówi. "Jaka awantura była o mundurki, które przy tych planach są naprawdę nieistotnym detalem. Tu chodzi o los tych małych dzieci" - powiedziała PAP Pietrak.

Wiceminister edukacji Krystyna Szumilas uspokajała rodziców argumentując, że na 14 tys. szkół podstawowych w Polsce już w 9 tys. są oddziały zerowe, czyli już teraz uczą się tam sześciolatki, szkoły więc są na ich przyjęcie przygotowane. Zostaną one - zapewniała wiceminister - jeszcze dodatkowo wyposażone a pozostałe szkoły dostosowane. Ponadto dzieci w szkole będą miały po lekcjach dodatkową, profesjonalną opiekę świetlicową.

"Na takie zmiany w szkole zabezpieczyliśmy w projekcie budżetu na przyszły rok 347 mln zł. Na następne dwa lata po 50 mln zł na doposażenie sal lekcyjnych" - powiedziała Szumilas.