Co roku o 10 proc. rośnie liczba dzieci kierowanych przez sądy m.in. do domów dziecka. Rodziny zastępcze wskazują na bariery biurokratyczne i brak specjalistycznego wsparcia. Przygotowane przez rząd zmiany przewidują, że do domów dziecka nie trafią małe dzieci.

Rząd kończy już prace nad projektem ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej nad dzieckiem. Ma zacząć obowiązywać od 2011 roku.

– Z Rządowym Centrum Legislacji pracujemy nad ostateczną wersją projektu, który powstaje na podstawie założeń przyjętych przez rząd w czerwcu. Chcemy, aby trafił do Sejmu w marcu – mówi Marek Bucior, wiceminister pracy i polityki społecznej.

Poszukiwany rodzic

W ubiegłym roku funkcjonowało 37,2 tys. rodzin zastępczych, w których przebywało 53,3 tys. dzieci. W porównaniu do 2000 roku ich liczba zmalała o 6,5 proc, a tylko w latach 2006–2008 rozwiązało się ponad 5,9 tys. takich rodzin. Mimo stałego wzrostu liczby dzieci kierowanych przez sądy do tej formy opieki.

– Przyjęty 10 lat temu kierunek zmian był dobry, ale zabrakło mechanizmu wspierającego zmniejszanie roli instytucjonalnych form opieki głównie domów dziecka na rzecz form rodzinnych – mówi Marek Rymsza, ekspert Instytutu Spraw Publicznych.

Dodaje, że w szczególności nie udało się wypromować niezawodowych rodzin zastępczych. Stanowią one 14 proc. ogółu wszystkich rodzin.

– Zapomniano też, że opieka zastępcza z nazwy ma być tylko czasowa, a dziecko powinno wrócić do biologicznych rodziców. Tymczasem dzieci przebywają w niej przez lata – mówi Magdalena Arczewska z Uniwersytetu Warszawskiego.



Z przeprowadzonego w tym roku przez resort pracy i Fundację św. Mikołaja badania dotyczącego barier i problemów przy zakładaniu rodzin zastępczych wynika, że najważniejsze znaczenie ma nadmiar biurokracji, niskie wsparcie finansowe i brak pomocy odpowiednich urzędów. Rodziny wskazywały też, że brakuje im środków na bieżące funkcjonowanie i dodatkowe wydatki, np. wakacje dla dzieci oraz niewłaściwe podejście urzędników.

– Częścią pracowników socjalnych chce kontrolować i nadzorować rodziny, a nie współpracować – mówi Danuta Wiecha, prezes Stowarzyszenia Rodzin Zastępczych i Adopcyjnych Pro Familia.

Z kolei Sylwester Soćko z Ośrodka Wsparcia Rodzicielstwa Zastępczego PORT zwraca uwagę na szczególny charakter opieki zastępczej.

– Trafiają do niej dzieci z problemami wychowawczymi i traumatycznymi przeżyciami. Rodzice zastępczy powinni więc być otoczeni wsparciem specjalistów. W praktyce muszą sobie radzić sami, bo takiego wsparcia nie zapewniają im powiatowe centra pomocy rodzinie (PCPR) – dodaje Sylwester Soćko.

Słaby powiat

Do pokonywania trudności, na które napotykają rodziny zastępcze, nie przygotowują też dobrze szkolenia poprzedzające powołanie takiej rodziny.

– Szkolenie, w którym braliśmy udział, było zbyt pobieżne. Dlatego sami szukaliśmy pomocy i kończyliśmy dodatkowe szkolenia, np. dotyczące FAS, czyli zespołu alkoholowego płodu – mówi Maria Berlińska, która prowadzi rodzinny dom dziecka w Piastowie.

Zdaniem Marka Rymszy, powiat, który miał być kreatorem rodzinnej opieki zastępczej, okazał się słabą instytucją. Świadczą o tym wyniki kontroli NIK, przeprowadzonej w PCPR.

– Zgłasza się do nas mało kandydatów na rodziców zastępczych. Wielu, gdy dowiaduje się o problemach i prawnych obowiązkach związanych z opieką, rezygnuje. W większości chcą też brać pod opiekę jak najmłodsze dzieci – mówi Krystyna Marcińczak, dyrektor PCPR w Sieradzu.



Magdalena Arczewska zwraca uwagę na brak odpowiedniej współpracy pomocy społecznej i sądów rodzinnych przy ustanawianiu i kontroli rodzin zastępczych. Co więcej z roku na rok wzrasta liczba ingerencji sądów rodzinnych w prawa rodziców i decyzji o ograniczeniu lub pozbawieniu władzy rodzicielskiej. Średnio takich spraw jest co roku więcej o 9,6 proc.

– To głównie efekt braku pracy socjalnej z rodziną biologiczną w gminach. Do sądów trafiają rodziny, które mają trudną sytuację materialną lub są niewydolne wychowawczo, ale nie tak, że powinno to być wskazaniem do umieszczenia dziecka w rodzinie zastępczej lub placówce – mówi Magdalena Arczewska.

Domy dziecka do lamusa

Odpowiedzią na te braki ma być przygotowywany przez rząd projekt. Kładzie nacisk na profilaktykę i pracę z rodzinami biologicznymi. Mają się tym zająć asystenci rodzinni, a rodziny zastępcze będą wspomagać koordynatorzy pieczy zastępczej. Nie będą oni zatrudnieni w PCPR, których rola będzie polegała na kontroli i przyznawaniu świadczeń.

Eksperci chwalą likwidację dużych domów dziecka. Obecnie w 633 takich placówkach przebywa prawie 25 tys. dzieci.

– Inne kraje od kilkudziesięciu lat ograniczają takie formy opieki. Całkowicie zamknąć się ich nie da, bo trudno jest znaleźć rodzinę zastępczą dla dziecka niepełnosprawnego – mówi Magdalena Arczewska.

Część samorządów nie jest jednak zainteresowana likwidacją domów dziecka, które są obecnie miejscami pracy dla ponad 13 tys. osób.

– Ten opór jest zrozumiały, ale trzeba pamiętać, że system instytucjonalny jest kosztowniejszy niż rodzicielstwo zastępcze. Ale inwestycja w placówki jest niewskazana głównie ze względów społecznych. Wychowankowie placówek nie radzą sobie dobrze po ich opuszczeniu – mówi Marek Rymsza.



Szersza perspektywa – UE
Wielka Brytania
Proces kwalifikacji rodziny zastępczej trwa rok, a ostateczną decyzję podejmuje tzw. panel kwalifikacyjny. Rodzina zastępcza określonego typu ma możliwość elastycznego przekształcania się w inną rodzinną formę opieki zastępczej. Każde dziecko umieszczone w rodzinie zastępczej ma opiekuna socjalnego, współpracują też z nimi rodzice biologiczni.
Francja
Opieka nad dziećmi jest zadaniem samorządów i jest nastawiona na działania profilaktyczne. Z rodziną znajdującą się w kryzysie stale pracuje jeden opiekun socjalny. Raz na pół roku informuje sąd o swojej pracy, a raz w tygodniu sytuację rodziny omawia zespół interdyscyplinarny. Rodziny zastępcze działają na podstawie licencji, otrzymują wynagrodzenie, prawo do emerytury i 5-tygodniowy urlopem.