W 2010 roku NFZ przeznaczy na leczenie uzdrowiskowe o 100 mln zł mniej niż w tym. Już teraz na leczenie w sanatoriach oczekuje ponad 336 tys. osób. Ministerstwo Skarbu Państwa wciąż nie zrealizowało planu prywatyzacji uzdrowisk na 2008 rok.
Na wyjazd do uzdrowiska, który jest współfinansowany przez NFZ, kuracjusze czekają nawet rok. W 2010 roku czas ten może się wydłużyć nawet do dwóch lat. To efekt obcięcia wydatków NFZ na lecznictwo uzdrowiskowe.
Mniej pieniędzy w Funduszu to niejedyny problem polskich uzdrowisk. Coraz więcej z nich wymaga inwestycji i remontów. Na to jednak nie ma pieniędzy. Te mogłyby pochodzić od prywatnych inwestorów. Niestety, jak na razie plan Ministerstwa Skarbu Państwa sprzedaży udziałów w 10 uzdrowiskach nie przynosi oczekiwanych efektów.
Ograniczenia finansowe oraz brak inwestycji obniżają konkurencyjność rodzimych sanatoriów w porównaniu z uzdrowiskami w Czechach, Słowacji, a nawet Rumunii. Za kilka lat może się okazać, że niższa cena, jaką zagraniczni kuracjusze płacą za pobyt w polskim uzdrowisku, to za mało, aby zachęcić ich do ponownego przyjazdu.



W kolejce do sanatorium

Komercyjny dwutygodniowy pobyt w uzdrowisku to wydatek przynajmniej 2,5 tys. zł, na który nie mogą sobie pozwolić wszystkie osoby, które chciałyby skorzystać z leczenia sanatoryjnego. Szansą na tańszy wyjazd do uzdrowiska jest uzyskanie skierowania z NFZ. Jednak i w takiej sytuacji pacjent musi liczyć się z wydatkami, bo z własnych środków finansuje część kosztów zakwaterowania i wyżywienia.
W 2010 roku mogą być dodatkowe problemy z dostępem do tańszych wyjazdów opłacanych przez Fundusz. Ze względu na niższe wpływy NFZ zmniejszył o prawie 100 mln zł nakłady na lecznictwo uzdrowiskowe. W tym roku przeznaczy na ten cel ponad 736 mln zł, w 2010 roku – niewiele ponad 647 mln zł.
– W tym roku na leczenie uzdrowiskowe wydaliśmy 91,5 mln zł. W 2010 roku wydatki te zostaną ograniczone o ponad 20 mln zł – mówi Jacek Kopocz, rzecznik śląskiego NFZ.
Podobnie jest w innych województwach. Mazowsze również dostało prawie 20 mln zł mniej na leczenie uzdrowiskowe, a Pomorze – ponad 4 mln zł.
W tym roku pacjenci NFZ musieli czekać około roku na wyjazd do sanatorium. W przyszłym ten czas może się wydłużyć o kolejne 12 miesięcy.
– Mniej środków na leczenie uzdrowiskowe niestety spowoduje wydłużenie kolejek oczekujących na wyjazd do sanatorium. Może to być nawet dwa lata – mówi Wanda Pawłowicz, rzecznik mazowieckiego NFZ.
To dłużej niż czas, przez jaki ważność zachowuje skierowanie do uzdrowiska. Wynosi on 18 miesięcy. Pewnym wyjściem z tej sytuacji jest uzyskanie skierowania na ambulatoryjne leczenie uzdrowiskowe.
– NFZ finansuje wtedy trzy zabiegi dziennie, ale pacjent musi pokryć w 100 proc. koszty zakwaterowania i wyżywienia – mówi Wanda Pawłowicz.



Niepewna prywatyzacja

W Polsce działają 44 uzdrowiska. Są położone w 70 miejscowościach. To niewiele w porównaniu z innymi państwami UE. W Niemczech jest ich ponad 350, we Włoszech – 330, a w Hiszpanii 128. Tam nawet 80 proc. zakładów lecznictwa uzdrowiskowego należy do prywatnych inwestorów. W Polsce jest na odwrót – aż 25 należy do Skarbu Państwa (24 to jednoosobowe spółki ze 100-proc. udziałem państwa, w jednym wynoszą one 19 proc.). Do końca 2011 roku Ministerstwo Skarbu Państwa (MSP) chce sprzedać udziały w 10 uzdrowiskach. 14 jest wyłączonych z procesu prywatyzacji.
– Obecnie finalizujemy dwa procesy prywatyzacyjne – uzdrowiska Ustka oraz Kraków-Swoszowice – zapewnia Maciej Wewiór, rzecznik prasowy MSP.
Pierwsza tura prywatyzacji dwóch innych uzdrowisk – w Wieńcu-Zdroju oraz w Kamieniu Pomorskim – zakończyła się niepowodzeniem. Jeszcze we wrześniu wydawało się, że mają one szanse na szybkie przejęcie przez prywatnego inwestora. Resort zakończył jednak procedurę ich prywatyzacji bez rozstrzygnięcia.
Do sprzedaży przygotowywane jest także uzdrowisko kłodzkie.
– Mamy już wyceniony majątek spółki. Następnym etapem będą negocjacje podjęte na podstawie publicznego zaproszenia. Cały proces prywatyzacji spółki planowany jest do końca 2010 roku – mówi Ewa Wróbel, rzecznik Zespołu Uzdrowisk Kłodzkich.
W przypadku czterech innych uzdrowisk proces prywatyzacji jest zawieszony.
– Zostanie uruchomiony po wyjaśnieniu kwestii prawnych dotyczących majątku spółek – dodaje Maciej Wewiór.
Zdaniem przedstawicieli uzdrowisk, wolna prywatyzacja to efekt kryzysu.
– Z tego powodu jest zdecydowanie mniejsze zainteresowanie inwestorów. Poza tym obiekty uzdrowiskowe bardzo często wymagają dużych nakładów finansowych, co też ich skutecznie odstrasza – uważa Jan Golba, prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych RP.



Na własną rękę

W tej sytuacji uzdrowiska na własną rękę starają się jak najlepiej wykorzystać swój kapitał i przyciągnąć nowych kuracjuszy. Wykorzystują do tego wciąż bogate źródła naturalnych surowców. Polska jako jeden z nielicznych krajów w Europie wciąż dysponuje dużymi zasobami np. borowin, z których robi się błotne okłady. Na przykład w Niemczech ich wydobycie jest mocno ograniczane. Stąd też duża popularność polskich uzdrowisk wśród cudzoziemców.
Nie bez znaczenia jest również cena usług uzdrowiskowych. Te w porównaniu z innymi krajami UE są o 20–30 proc. niższe. To zachęca cudzoziemców do ich odwiedzania. Szczególnie popularne są wśród Niemców, Austriaków, ale także Skandynawów czy Anglików, a nawet Kanadyjczyków.
Na wyjazd komercyjny czyli opłacony z własnych środków, decyduje się również coraz więcej Polaków. Podkreślają, że w ten sposób łączą np. wypoczynek wakacyjny czy zimowy z możliwością korzystania z zabiegów leczniczych.
– W tym roku trzy uzdrowiska kłodzkie przyjęły łącznie prawie 24 tys. pacjentów, z czego prawie 9 tys. byli to tzw. kuracjusze komercyjni – mówi Ewa Wróbel.
Najczęściej pacjenci korzystają ze świadczeń rehabilitacyjnych układu krążenia i neurologicznego.
– Do grudnia przyjechało do nas ponad 7,6 tys. kuracjuszy, z czego prawie 500 to pacjenci komercyjni. Zabiegi cieszące się wśród nich największa popularnością to okłady borowinowe, inhalacje, kąpiele solankowe, masaż, ale także ultradźwięki i krioterapia – dodaje Jakub Walawski z Działu Marketingu Uzdrowiska Rabka.