Starosta może udzielić bezrobotnym pożyczek na udział w szkoleniu. Należy ją jednak spłacić. Dlatego bezrobotni wybierają inne szkolenia, za które nie muszą płacić.
Starosta może na wniosek bezrobotnego udzielić mu pożyczki na sfinansowanie kosztów szkolenia. Maksymalna kwota pożyczki odpowiada czterem przeciętnym wynagrodzeniom (obecnie 12,4 tys. zł). Pożyczka jest nieoprocentowana i musi zostać spłacona przez bezrobotnego najpóźniej w ciągu 18 miesięcy od zakończenia szkolenia. W sytuacji jeżeli nie podejmie on szkolenia lub go nie ukończy albo przeznaczy środki na szkolenie na inny cel, to musi je bezzwłocznie zwrócić.
Sprawdziliśmy, czy bezrobotni ubiegają się o pożyczki na szkolenia. Okazuje się, że nie korzystają z takiej możliwości. Tak jest na przykład w Szczecinie, Świnoujściu i Tarnowie.
– Nie ma żadnego zainteresowania – mówi Cecylia Andrusiewicz z Powiatowego Urzędu Pracy w Tarnowie.
Zdaniem Adrianny Koczot z Powiatowego Urzędu Pracy w Świnoujściu jest to zrozumiałe.
– Pożyczkę na szkolenie bezrobotni muszą oddać, a przecież mogą za darmo szkolić się za pieniądze z Funduszu Pracy – mówi Adrianna Koczot.
Zgodnie z ustawą o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (t.j. Dz.U. z 2008 r. nr 69, poz. 415 z późn. zm.), starosta może bowiem opłacić bezrobotnemu część lub całe koszty szkolenia. Jeśli starosta wyrazi zgodę na szkolenie zaproponowane przez bezrobotnego, zapłaci za nie maksymalnie kwotę odpowiadającą trzem średnim płacom (obecnie – 9,3 tys. zł). Jeśli to urząd pracy skieruje go na szkolenie, wtedy poniesie pełne jego koszty, nawet jeśli będą one wyższe od kwoty odpowiadającej trzem średnim płacom.
Część ekspertów rynku pracy uważa, że przepis o udzielaniu pożyczek na szkolenia należy zmienić.
– Bezrobotni powinni móc ubiegać się o dotację na szkolenie, a nie pożyczkę – uważa Henryk Michałowicz z Konfederacji Pracodawców Polskich.
Dodaje, że po ukończeniu szkolenia bezrobotni nie zwracaliby dotacji.