Platforma Obywatelska wraca do pomysłu zmian dotyczących funkcjonowania związków zawodowych, który przewiduje podniesienie progu reprezentatywności dla związków zawodowych - z obecnych 10 proc. ogółu pracowników - do 33 proc. Propozycje zmian są już u przewodniczącego klubu PO Grzegorza Schetyny.

"Przygotowałem propozycje zmian w kodeksie pracy, ustawie o związkach zawodowych i ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Zmiany zakładają podniesienie progu reprezentatywności dla związków zawodowych do 33 proc. Projekty przekazałem już Grzegorzowi Schetynie i Waldy Dzikowskiemu (odpowiadającemu w klubie PO za legislację - PAP)" - powiedział PAP Jarosław Pięta, śląski poseł Platformy.

Dzikowski powiedział w poniedziałek PAP, że w najbliższym czasie dokładnie zapozna się z propozycjami zmian. "To delikatna materia, chcę porozmawiać m.in. z ministrem Michałem Bonim" - zaznaczył. Pytany, czy to autorska inicjatywa posła Pięty, Dzikowski odparł, że to projekt poselski, ale "nie jest nim zaskoczony".

"Zmiany są potrzebne, o tym wiadomo od dawna. Niektórzy związkowcy są nimi tylko z nazwy. Nie może być tak, jak to się stało w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, że 200 ludzi zablokowało duże związki. Nie chodzi o ograniczenie praw związkowych, chodzi o to, aby rozmowy prowadziły związki, w których zrzeszona jest istotna większość załogi. Porozumienia zakładowe powinni negocjować ludzie, którzy nie chcą się "licytować", tylko rzeczywiście myślą o interesach pracowniczych" - tłumaczy Pięta.

To już drugie podejście PO do zmian w prawie związkowym. O zmianie przepisów (chodziło o podniesienie progu reprezentatywności do 25-33 proc.) mówił w sierpniu ówczesny szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. Argumentował wtedy, że w firmach działa po kilkanaście związków zawodowych, a pracodawca jest zobligowany rozmawiać ze wszystkimi. Przekonywał, że ograniczenie liczby związków ułatwiłoby negocjacje pracodawców z pracownikami. Już wtedy nad zmianami pracował poseł Pięta.

Plany ograniczania liczby związków w zakładach pracy poparli wówczas szefowie największych central związkowych, ale oceniali, że próg w wysokości około 30 proc. jest za wysoki.

Wiceszef komisji krajowej NSZZ "Solidarność" Maciej Jankowski mówił wówczas PAP, że "kilkadziesiąt małych organizacji w zakładzie pracy uniemożliwia uzgadnianie stanowisk, co utrudnia negocjacje z pracodawcą". Jak zaznaczył, skutkuje to tym, że pracodawca - ponieważ związki się nie dogadały - podejmuje decyzje sam. "To jest szkodliwe dla pracowników" - zaznaczył.

"Jesteśmy za zmniejszeniem liczby związków zawodowych w zakładach pracy, bo gdy jest ich np. 6 czy 7, to czasem trudno uciec od populizmu, który nie pomaga w negocjacjach z pracodawcami. Jednak nie sposób dziś powiedzieć, o ile można byłoby podnieść próg reprezentatywności związków" - podkreślał też wiceprzewodniczący OPZZ Franciszek Bobrowski.

Związkowcy nie są "świętymi krowami"

Wcześniej w maju o związkach wypowiadał się też poseł PO Sławomir Nitras; mówił m.in., że są "destrukcyjne", a także, że związkowcy nie są "świętymi krowami" i że należy ograniczyć ich przywileje, w tym np. etaty związkowe w zakładach pracy. Jak przekonywał, Platforma chce zmian w ustawie o związkach zawodowych m.in. po to, by ograniczyć prawa "rozwydrzonych związkowców wypasionych na państwowych pieniądzach".

Pięta zastrzega, że chociaż zapisał w swoich projektach próg reprezentatywności na poziomie 33 procent, to nie wyklucza zmiany w ostatecznym kształcie. Przyznaje też, że Platforma będzie musiała przekonać do zmian prezydenta, a jeśli zdecyduje się przeprowadzić przez Sejm projekt mimo sprzeciwu Lecha Kaczyńskiego, będzie potrzebowała głosów opozycji, żeby odrzucić ewentualne weto.

"Spodziewamy się, że Lech Kaczyński będzie chciał zawetować takie zmiany, ale nie sondowaliśmy jeszcze opozycji. Nie wykluczamy, że uda się uzyskać poparcie któregoś z klubów spoza koalicji" - powiedział PAP polityk z władz klubu.

Pięta przypomniał, że w Stanach Zjednoczonych związki organizują się na zasadzie 50 proc. ogółu pracowników plus 1, a na terenie danego zakładu przez czas kadencji, czyli 4-5 lat, działa jeden reprezentatywny związek. "W polskich realiach to niemożliwe, ale przy 33-procentowym progu reprezentatywności u danego pracodawcy mogłyby występować 3 związki zawodowe. Teraz na terenie jednej kopalni może występować ponad 30 związków zawodowych" - podkreślił poseł.

Obowiązujący dziś kodeks pracy stanowi, że reprezentatywną zakładową organizacją związkową jest "organizacja związkowa zrzeszająca co najmniej 10 proc. pracowników zatrudnionych u pracodawcy".

Pięta powiedział, że pracując nad zmianami, utrzymał zapis - zgodnie z którym - jeżeli żaden ze związków nie osiągnie ustawowego progu reprezentatywności, reprezentatywnym stanie się ten związek, który zrzesza najwięcej pracowników danego zakładu.