PiS apeluje do rządu o nieoszczędzanie na zdrowiu. To niemoralne i nieefektywne - podkreślają posłowie Prawa i Sprawiedliwości.

Jak poinformowano dziśna konferencji prasowej w centrali Narodowego Funduszu Zdrowia, w 2010 roku nakłady na świadczenia zdrowotne będą niższe o ponad 1,5 mld zł w porównaniu z bieżącym rokiem. Powodem jest spadek wpływów ze składki na ubezpieczenie zdrowotne.

"Od wielu miesięcy mamy w Polsce kryzys, wzrost bezrobocia i spadek wpływów do NFZ (...) Co robi rząd, aby pomóc? Nic" - oświadczyła na konferencji prasowej wiceszefowa PiS Aleksandra Natalli-Świat. Według posłanki, gabinet premiera Donalda Tuska, "robi wszystko, żeby pieniędzy w NFZ było jak najmniej".

Zarzuciła rządowi zlikwidowanie płacenia przez ubezpieczycieli za leczenie ofiar wypadków (według niej, wpływ do NFZ mniejszy o ok. 800 tys. - 1 mln zł).

Jej zdaniem, rząd jest też odpowiedzialny za to, że coraz więcej urzędów pracy nie płaci składek za osoby bezrobotne.

"Brak pieniędzy na zdrowie, to wynik działań premiera oraz ministra finansów"

Jak mówiła Natalli-Świat, brak pieniędzy na zdrowie, to wynik działań premiera Tuska oraz ministra finansów Jacka Rostowskiego, którzy - jak mówiła - projektując budżet, bardziej dbali o "formalne wskaźniki" niż o "zapewnienie pieniędzy".

"Na zdrowiu nie można oszczędzać także w kryzysie" - apelowała Natalli-Świat.

Z kolei rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak zaznaczył, że oszczędzanie na zdrowiu jest po "pierwsze niemoralne, a po drugie nieefektywne, bo podnosi koszty".