Prace nad Pakietem Antykryzysowym trwały około pół roku. Nie jest to imponujące tempo, jak na ustawę, której celem jest przeciwdziałanie kryzysowi, który trwa. Byłoby więc uzasadnione, aby przepisy były w 100 proc. przemyślane, a firmy mogły z nich korzystać zaraz po wejściu w życie. Tak się jednak nie stało.
Same zamierzenia pakietu – wypłata subsydiów, elastyczniejszy czas pracy czy redukcja umów na czas określony – są słuszne. Ale przepisy, które wprowadzają te zmiany, mają dużo wad. W efekcie po pół roku śledzenia prac nad ustawą przedsiębiorca musi dwa razy zastanowić się, czy skorzystanie z niej opłaca się, czy też może być przysłowiowym gwoździem do trumny. W kryzysie wielu firmom może po prostu nie starczyć na to czasu.