Fundusz Rezerwy Demograficznej będzie bezterminowo gromadzić środki na przyszłe emerytury. Rząd chce, aby prawie połowa przychodów z prywatyzacji trafiała obligatoryjnie na konto Funduszu. W Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych na emerytury w ciągu najbliższych pięciu lat zabraknie od 158 mld zł do 226 mld zł.
Od 1 stycznia 2009 r. w Funduszu Rezerwy Demograficznej (FRD) nadal będą gromadzone pieniądze na wypłatę przyszłych emerytur. Środki te mają zabezpieczyć emerytów przed groźbą nieotrzymania pieniędzy z ZUS. Na konto FRD będzie trafiać nie tylko część składek emerytalnych, ale obowiązkowo co czwarta złotówka z prywatyzacji. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej przygotowało w tej sprawie projekt nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych.
Eksperci podkreślają, że bezpieczeństwo wypłat przyszłych emerytur gwarantowałoby dopiero przekazanie do FRD wszystkich środków pochodzących z prywatyzacji. W kasie ZUS z roku na rok na wypłatę tych świadczeń będzie bowiem brakować coraz więcej pieniędzy - w ciągu najbliższych pięciu lat kilkaset miliardów zł. Tymczasem w przyszłym roku ze sprzedaży majątku należącego do Skarbu Państwa do budżetu ma trafić 12 mld zł. Z tego 4,8 mld zł do FRD.

Przyszłość Funduszu

Reforma emerytalna przesądziła o stworzeniu Funduszu Rezerwy Demograficznej. Ma gromadzić pieniądze na wypłatę emerytur w sytuacji zagrożenia płynności ZUS. Środki te mogą być wykorzystane wyłącznie na uzupełnienie niedoboru wynikającego z przyczyn demograficznych. Na konto FRD miały trafiać nadwyżki funduszu emerytalnego, część składki emerytalnej oraz środki pochodzące z prywatyzacji.
W praktyce okazało się, że do Funduszu wpłacano wyłącznie część pochodzącą ze składek. Co więcej pierwotnie założono, że do FRD ma wpływać 1 proc. podstawy wymiaru składek na ubezpieczenie emerytalne. Jednak, jak przypomina Krzysztof Pater, były minister polityki społecznej, chociaż reforma weszła w życie w 1999 roku, to w latach 1999-2001 Fundusz nie powstał. W praktyce nie odłożono więc w tym czasie na przyszłe emerytury ani złotówki. W latach 2002-2003 zmniejszono natomiast wysokość odpisu dziesięciokrotnie - do 0,1 proc. Od 2003 roku ta wysokość jest podwyższana o 0,05 proc. w każdym roku. W 2007 roku na ten cel przekazano 0,3 proc. składek emerytalnych, a w tym - 0,35 proc.
Zgodnie z ustawą z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych (Dz.U. z 2007 r. nr 11, poz. 74 z późn. zm.) środki w FRD miały być gromadzone do końca tego roku. Ustawa przesądza też, że mogą być one wykorzystane najwcześniej w 2009 roku. Rząd musi więc podjąć decyzję, co stanie się z FRD od stycznia.
- Od nowego roku na konto Funduszu będzie nadal wpływać 0,35 proc. podstawy wymiaru składek. Wielkość ta będzie stała przez kolejne lata funkcjonowania Funduszu - mówi Agnieszka Chłoń-Domińczak, wiceminister pracy i polityki społecznej.
Wyjaśnia, że cała składka jest zapisywana na koncie emerytalnym ubezpieczonego, więc zabieg ten nie powoduje zmniejszenia wysokości przyszłej emerytury.

Pieniądze za bank

Od 1 stycznia 2009 r. na konto FRD obowiązkowo będzie też wpływać 40 proc. przychodów z prywatyzacji w danym roku. Pieniądze te będą inwestowane w papierach skarbowych.
- Można tylko żałować, że takie rozwiązanie zostało przygotowane dopiero teraz. Za kilka lat wydatki na przyszłe emerytury mogą być bowiem wyższe, niż obecnie zakładamy. Dopiero teraz powstaje bowiem lista prac uprawniających do emerytur pomostowych - mówi Jan Klimek, wiceprzewodniczący Związku Rzemiosła Polskiego.
Zwraca uwagę, że obecnie związki zawodowe domagają się dopisania do listy wszystkich pracowników szpitali i przychodni mających kontakt z pacjentami. Nie wiadomo także, czy prawa do emerytur pomostowych nie uzyska większość pracowników PKP pracujących w systemie zmianowym w nocy.
- Dlatego trzeba przeznaczyć na przyszłe emerytury 100 proc. przychodów z prywatyzacji. W innym przypadku Fundusz ten nigdy nie będzie pełnić swojej roli, jaką jest ochrona wypłaty świadczeń z powodów demograficznych - uważa Wojciech Nagel, członek rady nadzorczej ZUS.
Przypomina, że w wielu krajach funkcjonują podobne fundusze mające gwarantować wypłatę świadczeń. Jednak we Francji odpowiednik polskiego FRD ma na swoim koncie 50 mld euro.

Brakuje na emerytury

- Musimy zagwarantować środki na wypłaty przyszłych emerytur. Najgorsza sytuacja będzie w 2040 roku, kiedy na emerytury będą już przechodzić dzieci urodzone w latach 80. - mówi Agnieszka Chłoń-Domińczak.
ZUS ma jednak już dzisiaj poważne kłopoty z wypłatą świadczeń. Z przygotowanej przez niego prognozy na lata 2009-2013 wynika, że budżet będzie musiał coraz więcej środków przeznaczać na dotowanie Zakładu. Przygotowuje on trzy warianty każdej prognozy: optymistyczny, neutralny i pesymistyczny. Ostatnia powstała w grudniu 2007 r. Szacuje, że deficyt zarządzanego przez niego Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS) w latach 2009-2013 wyniesie co najmniej 216 mld zł. Maksymalnie - 333,6 mld zł. Z prognozy wynika też, że największy deficyt będzie miał fundusz wypłacający emerytury. W ciągu najbliższych pięciu lat wyniesie on minimum 157,6 mld zł, w wariancie pośrednim 180,55 mld zł, a maksymalnie aż 226,36 mld zł. Co więcej sytuacja się stale pogarsza, gdyż ostatnia pięcioletnia prognoza na lata 2008-2012 szacowała deficyt FUS na kwotę od 93,8 do 183,56 mld zł. Zdaniem ekspertów ubezpieczeniowych konieczne jest zwiększenie wpływów do systemu oraz zaprzestanie przyznawania wcześniejszych emerytur na obecnych, liberalnych zasadach.
- Sytuacja finansowa FUS jest już teraz niedobra, bo coraz więcej osób chce skorzystać z przywileju przejścia na wcześniejszą emeryturę. To główny powód, że wysokość dotacji do FUS jest ciągle wysoka. W tym roku kwota ta wyniesie 33,2 mld zł, a w 2009 roku 31 mld zł - mówi Jeremi Mordasewicz, członek rady nadzorczej ZUS.
31 mld zł w 2009 roku wyniesie dotacja do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych
W Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych na emerytury w ciągu najbliższych pięciu lat zabraknie od 158 mld zł do 226 mld zł. / ST