W przyszłym roku niecałe 9 proc. emerytur i rent wypłacanych rolnikom będzie finansowanych z ich składek.
W 2010 roku dotacja do funduszu emerytalno-rentowego KRUS wyniesie 15,4 mld zł. Tak wynika z projektu przyszłorocznego budżetu. To o 0,4 mld zł mniej niż w 2009 roku.
– Tak duża kwota dofinansowania KRUS nie dziwi, skoro wpływy ze składek ubezpieczonych nie finansują wypłat, każdy z nas musi z podatków finansować KRUS. To wyłącznie wina polityków, którzy boją się wprowadzać jakiekolwiek zmiany – mówi prof. Katarzyna Duczkowska-Małysz z SGH.
W przyszłym roku na emerytury rolne będzie przeznaczone 11,3 mld zł, a na renty 2,6 mld zł. Na wypłaty zasiłków pogrzebowych przewidziano 0,4 mld zł. Z pieniędzy budżetowych ponad 2 mld zł będzie przeznaczone na sfinansowanie składki zdrowotnej osób mających do niej prawo z tytułu, że są rolnikami, domownikami lub świadczeniobiorcami KRUS. Rolnicy nie muszą sami płacić za siebie składek do NFZ. Opłaca je budżet.
Od 1 października rolnicy posiadający gospodarstwa rolne o powierzchni ponad 50 ha będą płacić wyższe składki. Jednak nie będzie to miało specjalnego wpływu na sytuację finansów KRUS. W porównaniu z tym rokiem wysokość składek wpłacanych przez 1,6 mln osób ubezpieczony w KRUS wzrośnie o 70 mln zł – z 1,3 mld zł do 1,37 mld zł.
Profesor Jan Klimek, wiceprezes Związku Rzemiosła Polskiego, który przewodniczy zespołowi ubezpieczeń społecznych Trójstronnej Komisji ds. Społecznych Gospodarczych, od kilku miesięcy nie może rozpocząć prac nad reformą rolniczego systemu ubezpieczeń.
– Przygotowania założeń do reformy KRUS, aby zmniejszyć wysokość dotacji, domagali się pracodawcy z Business Centre Club – mówi prof. Jan Klimek.
Przypomina, że od roku pracuje specjalny zespół kierowany przez ministra Michała Boniego do spraw reformy sytemu ubezpieczenia społecznego Rolników. Został powołany 23 września 2008 r. przez premiera.
– Do tej pory Komisja Trójstronna nie dostała żadnych informacji o efektach jego pracy. Można więc zakładać, że od kilku miesięcy nic się w tej sprawie nie dzieje – zauważa prof. Jan Klimek.