Zdaniem J. Kaczyńskiego znacząca podwyżka jest możliwa pod jednym warunkiem - jeśli "nie będziemy dążyli do wprowadzenia euro w 2011 roku, czy nawet w ciągu najbliższych kilku lat".
Premier Donald Tusk zapowiedział w środę podczas otwarcia Forum Ekonomicznego w Krynicy, że rząd będzie dążył do wejścia Polski do strefy euro w 2011 roku. Ocenił, że jest to realny, choć trudny termin.
J. Kaczyński uważa jednak, że perspektywa wprowadzenia waluty europejskiej wymaga "ogromnego ścieśnienia budżetu".
Przekonywał, że w Polsce procent wydatków publicznych wcale nie jest wysoki. "Wydajemy trochę ponad 40 proc. PKB i to jest niewiele. Gdybyśmy odjęli 2 procent na zbrojenia, dałoby to tyle, ile wydaje Irlandia, która jest krajem bez armii" - mówił.
Szef PiS powiedział, że "z ogromnym napięciem przyglądamy się temu, co się zaczyna dziać". W jego ocenie, PO "ma podstawy twierdzić, że nie będzie rządziła po 2011 roku, jako że głębsze badania socjologiczne pokazują pierwsze symptomy kruszenia się poparcia wśród mniej wykształconych warstw społecznych i stąd, być może, to przyspieszenie".
"Oczywiście, to są domniemania. Na pewno jednak tego typu operacja oznacza brak pieniędzy na poważne podwyżki i obniżkę siły nabywczej pensji. (...) Musimy też pamiętać, że strefa euro to dziś strefa bardzo wolnego rozwoju, a my się rozwijamy dość szybko. (...) To są podstawowe argumenty przeciw przyjęciu tego rozwiązania" - powiedział J. Kaczyński.
Jego zdaniem, nie wprowadzając euro "bez wielkiego kłopotu, przy założonym wzroście gospodarczym, w budżecie powinny się znaleźć pieniądze na wyraźne, kilkudziesięcioprocentowe podwyżki".
"Łącznie w skali całego zabiegu, w budżecie - bo poza tym jest narodowy fundusz - chodziłoby o kilkadziesiąt miliardów złotych. (...) W przeliczeniu na jedną osobę, to byłoby rzędu 20 tysięcy złotych rocznie na głowę. (...) To dużo, jeśli brać pod uwagę państwa skromne pensje" - mówił szef PiS.
Polityk podkreślał także krytyczny stosunek PiS do reformy edukacji, przygotowanej przez obecny rząd. "Jeśli chodzi o nasz stosunek krytyczny, to zasadza się na przeświadczeniu: ta reforma jest jednym z elementów polityki rządu, która w sposób zamierzony, bądź nie (...), prowadzi do pogłębiania i tak zaawansowanego w Polsce zjawiska - wysoce szkodliwego dla przyszłości i niebezpiecznego - dezintegracji społecznej i narodowej" - mówił.
J. Kaczyński zaznaczył, że za dwa tygodnie w Sejmie odbędzie się konferencja na temat edukacji. Podkreślił, że inicjatywa zorganizowania konferencji nie wyszła z PiS, lecz ze środowisk nauczycielskich, przede wszystkim obu głównych central związkowych.
Nowy program PiS ma zostać przyjęty podczas kongresu partii, zaplanowanego na przełom listopada i grudnia. Do dyskusji na jego temat zaproszeni zostaną m.in. przedstawiciele wszystkich liczących się środowisk związanych z edukacją.
Były premier podczas pobytu w Wadowicach odwiedził miejscową bazylikę i złożył kwiaty pod pomnikiem Jana Pawła II. Zwiedził też muzeum domu rodzinnego Karola Wojtyły.
Komentarze(34)
Pokaż:
i poprawny styl wypowiedzi.Żeby dostać się na filologię polską,absolwent szkoły średniej musiał przebrnąć przez egzaminy
z literatury,gramatyki,języka obcego i historii .Nie było łatwo.
A o tym jak,,zakuwaliście"przed egzaminami świadczy wiele nierozwiązanych spraw .chociażby związanych z synem pana Olewnika.
My ,poloniści ,proces nauczania traktujemy poważnie ,tyrając za półdarmo,poświęcając bezinteresownie całe wieczory na sprawdzanie prac uczniowskich.
No cóż. Co mnie to obchodzi. To tylko ich problem.
O czym piszesz człowieku? Na nauczycieli idą najgorsze osoby ze studiów (poza nielicznymi wyjątkami) a ty chcesz porównywać płace do adwokatów, notariuszy, radców? czy ty wiesz jakie sa studia prawnicze? jak ciężka jest aplikacja? jaka odpowiedzialność za interesy klientów? ile się trzeba nalatać za klientami? kiedy ja zakuwałem aby się dostać na studia prawnicze, zdać egzaminy z takich kobył jak cywil, karne czy handlowe, znajomkowie dostawali się na historię, archeo, geografię, filologię polską na które nie było zbyt dużych wymagań (szczególnie filol polska). Egzaminy na tych kierunkach były śmieszne - 2 dni nauki, może 3 i jęczenie - ale ciężki egzamin - np. gramatyka historyczna języka polskiego itp. Poza paroma dniami nauki lekkie kierunki miały cały czas imprezy. Prawnicy pili tylko zaraz po egzaminie bo zaraz trzeba było siadać do nauki na kolejny egzamin. Toż to śmiech na sali. Nie mówiąc o tym, że by potem dostać się na aplikację i ją przejść kończąc egzaminem końcowym