Szpital nie będzie miał obowiązku przekazywania 40 proc. od zwiększonego kontraktu z NFZ na podwyżki dla pracowników. Związki zawodowe, ale także PSL, nie zgadzają się na takie rozwiązanie.
Rząd proponuje ostateczną likwidację przepisów wprowadzonych w 2006 roku do tzw. ustawy wedlowskiej, dzięki której pracownicy służby zdrowia dostali podwyżki.
Od tego roku nie obowiązują już przepisy, które nakładały na NFZ obowiązek przekazywania szpitalom pieniędzy w dwóch częściach. Z jednej finansowane były koszty świadczeń zdrowotnych, z drugiej – koszt wzrostu wynagrodzeń lekarzy, pielęgniarek i położnych. Wciąż jednak utrzymane były przepisy, które zobowiązywały dyrektorów szpitali do przekazywania 40 proc. podwyższonej wartości kontraktu z Funduszem (w ciągu roku) na podwyżki dla pracowników. Obecnie rząd chce zlikwidować również ten przepis.
Nie zgadzają się jednak na to związki zawodowe. Z poparcia dla tej propozycji wycofał się również koalicjant rządu – Polskie Stronnictwo Ludowe.

Będzie nowa propozycja

W ubiegłym tygodniu miało odbyć się pierwsze czytanie projektu nowelizacji ustawy o zakładach opieki zdrowotnej (druk sejmowy nr 2138). Zostało ono jednak przełożone, bo w ostatnim momencie nie poparł go PSL. Dlatego nowelizacja ustawy nie ma na razie szansy na uchwalenie. W takiej sytuacji resort zdrowia musi przedstawić nową propozycję. Jak dowiedziała się GP, jeszcze w tym tygodniu dojdzie do spotkania przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia z pielęgniarkami i położnymi, którym zostanie przedstawiona propozycja tzw. pozycjonowania stanowisk. To oznacza, że wynagrodzenie, ale także system ewentualnych podwyżek byłyby uzależnione od pełnionej funkcji, lat przepracowanych w zawodzie, wykształcenia itp. Rząd liczy na to, że ta propozycja uzyska poparcie pielęgniarek i położnych, które już wcześniej domagały się wprowadzenia podobnych rozwiązań.



Niepewny wzrost płac

Sporny przepis, zgodnie z którym świadczeniodawcy muszą przekazywać 40 proc. środków z nadwyżki z kontraktu z Funduszem na wzrost wynagrodzeń został wpisany do ustawy o ZOZ w 2006 roku pod naciskiem właśnie związków zawodowych. Ich zdaniem, jego likwidacja może spowodować realne obniżenie wynagrodzeń pracowników medycznych.
– Skoro nie było zgody na wprowadzenie kroczącego wzrostu ich płac, to przepis ten był gwarancją, że przynajmniej część dodatkowych pieniędzy z Funduszu trafi do pracowników – mówi Urszula Michalska, przewodnicząca Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia (FZZPOZ).
Dodaje, że pieniądze, które w ciągu roku trafiają do świadczeniodawców z NFZ, to efekt m.in. wykonania większej liczby świadczeń zdrowotnych, niż określona w kontrakcie. Jej zdaniem, oznacza to, że pracownicy wykonali dodatkową pracę, za którą należy im się zapłata.
Likwidację obowiązku przekazywania 40 proc. dodatkowych środków z NFZ na podwyżki, popierają natomiast zarządzający szpitalami.
– W zależności od sytuacji danej placówki medycznej, jej dyrektor powinien decydować, na co te pieniądze powinny być przeznaczone – uważa Jerzy Sokołowski, dyrektor Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Otwocku.

Dwa strumienie pieniędzy

W 2007 i 2008 roku świadczeniodawcy otrzymali z NFZ pieniądze na pokrycie kosztów świadczeń zdrowotnych (jedna część) i na podwyżki dla pracowników (druga część). Pieniądze na podwyżki były środkami znaczonymi. To oznaczało, że dyrektorzy placówek medycznych nie mogli przeznaczyć ich na żaden inny cel – np. na pokrycie kosztów świadczeń zdrowotnych. W 2008 roku i 2007 roku NFZ przeznaczył na wzrost płac po 4,6 mld zł. Dzięki tzw. ustawie wedlowskiej z 2006 roku, pracownicy służby zdrowia uzyskali średnio 30 proc. podwyżki swoich wynagrodzeń.
Od tego roku placówki medyczne nie otrzymują już tzw. znaczonych pieniędzy. Ta część, która była przeznaczona na sfinansowanie podwyżek dla pracowników służby zdrowia, została bowiem włączona do wyceny świadczeń zdrowotnych. Zdaniem świadczeniodawców, ten fakt, ale również wzrost kosztów funkcjonowania placówek ochrony zdrowia, spowodowały pogorszenie ich sytuacji finansowej.