Wniosek o zabranie prawa jazdy i umieszczenie na krajowej liście dłużników coraz częściej mobilizuje osoby do spłaty zaległych alimentów.
Jak wynika z danych resortu pracy, tylko w okresie styczeń – marzec 2009 r. dłużnicy alimentacyjni zwrócili 10,6 proc. należności w stosunku do wypłaconych przez gminy świadczeń z Funduszu Alimentacyjnego. Dla porównania tylko w 2008 roku stopa zwrotów sięgała 5,9 proc., a w 2007 roku wynosiła zaledwie 3,5 proc.
– Do gmin wraca więcej pieniędzy głównie dlatego, że zmieniły się przepisy. Jeszcze w 2008 roku obowiązywały zaliczki alimentacyjne. Wtedy, jeżeli komornik wyegzekwował od dłużnika pieniądze, to w pierwszej kolejności trafiały one do wierzyciela. Obecnie komornik ma obowiązek wpłacić je na konto gminy – mówi Anna Kaczmarek z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Starachowicach.
Zdaniem Edyty Łukowiec, kierownika sekcji świadczeń alimentacyjnych MOPR we Włocławku, na dłużników mobilizująco wpływa możliwość odebrania im prawa jazdy.
Gminy chwalą też możliwość zgłaszania dłużników alimentacyjnych do krajowych rejestrów dłużników. Znalezienie się na jednej z trzech takich list powoduje, że osoba uchylająca się od płacenia alimentów może nie dostać kredytu lub nie kupi nic na raty. Natomiast od października, kiedy skończy się tzw. okres świadczeniowy, gminy będą wydawać dłużnikom decyzje o łącznej kwocie zaległości. Będą one podlegać egzekucji w trybie postępowania egzekucyjnego w administracji.
Z kolei Arleta Sławińska z MOPS w Pile zwraca uwagę, że skuteczne odzyskiwanie przez gminy wypłaconych należności utrudnia samo postępowanie dłużników.
– Większość z nich to osoby, które od lat nie płacą alimentów, nie mają pracy, nie chcą się aktywizować zawodowo. Im nie pomoże żadna ustawa – uważa Arleta Sławińska.
Gminy mają ponad 161 tys. dłużników alimentacyjnych, wobec których podjęły prawie 70 tys. działań.