Mniej niż 200 stoczniowców zwolnionych ze Stoczni Nowa zamierza za pieniądze z Unii Europejskiej założyć własny biznes. Firmy, ktróre szkolą i przyznają dotacje wciąż mają wolne miejsca.
Nawet 40 tys. zł mogą otrzymać osoby zwalniane z branży okrętowej i firm kooperujących na założenie własnej firmy. Projekt finansowany ze środków unijnych zakłada udzielenie im pomocy szkoleniowej i doradczej, jeśli zdecydują się na otwarcie działalności gospodarczej. Stoczniowcy nie chcą jednak zakładać własnego biznesu. Trzem firmom szkoleniowym, które prowadzą rekrutację do projektów, od końca maja nie udało się zebrać wymaganej liczby uczestników.
Do Koszalińskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, która może przeszkolić 150 osób i przyznać 120 dotacji, zgłosiło się dotychczas około 130 stoczniowców. Trudności z rekrutacją uczestników ma też Wojewódzki Zakład Doskonalenia Zawodowego w Gorzowie Wielkopolskim, który unijny projekt realizuje w partnerstwie z Powiatowym Urzędem Pracy w Myśliborzu. Powinien zakwalifikować do programu 30 osób i przyznać 25 grantów, ale dotychczas otrzymał tylko 20 zgłoszeń. Więcej chętnych niż miejsc ma tylko Akademicki Inkubator Przedsiębiorczości. Zamierza przeszkolić 30 osób i przyznać 18 dotacji. Dotychczas zgłosiło się do niego 50 osób, większość w ciągu ostatniego tygodnia. Firmy szkoleniowe podkreślają, że stoczniowcy dotychczas wstrzymywali się z podjęciem decyzji, czekając na sfinalizowanie transakcji z katarskim inwestorem. Dopiero informacja o prawdopodobnym fiasku prywatyzacji szczecińskiej Stoczni Nowej zwiększyła ich zainteresowanie unijnymi dotacjami.
– Część osób chciała wrócić do pracy w stoczni. Teraz są niepewni o swój dalszy byt, bo program zwolnień monitorowanych niedługo się skończy. Stąd większe zainteresowanie w tym tygodniu podjęciem szkolenia i otwarciem działalności gospodarczej – mówi Anna Sieradzan z Koszalińskiej Agencji Rozwoju Regionalnego.
Nadal jednak stoczniowców chętnych do podjęcia własnej działalności jest mniej niż miejsc, podczas gdy w podobnych projektach realizowanych w całym kraju zainteresowanie unijnymi dotacjami jest ogromne. O jeden grant ubiega się zwykle kilku kandydatów. Krzysztof Fidura z Solidarności twierdzi, że stoczniowców do zakładania własnego biznesu za środki z UE zniechęca skomplikowana procedura uzyskania dotacji i jej rozliczenia.
– Firmę trzeba utrzymać przez rok, a z otrzymanej dotacji dokładnie się rozliczyć. Dla kogoś, kto całe życie pracował w takiej machinie jak stocznia, przejście na samodzielną działalność nie jest proste – mówi Krzysztof Fidura.
Podobnie uważa Wanda Zarakowska z Wojewódzkiego Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Gorzowie Wielkopolskim.
– Występuje jakaś bariera psychologiczna. Ludziom, którzy całe życie przepracowali w firmie, w której ktoś im przygotowywał pracę i kierował nimi, trudno jest się przestawić na samodzielne działanie – mówi Wanda Zarakowska.
Stoczniowcy, którzy zgłosili się już do programu, odbędą – w zależności od projektu – od 40 do 100 godzin szkolenia z zakresu podstaw przedsiębiorczości. Przy pomocy indywidualnego konsultanta każdy z nich musi napisać biznesplan. Najlepsze pomysły na własny biznes będą premiowane przyznaniem bezzwrotnej dotacji w wysokości 40 tys. zł oraz wsparcia pomostowego przez co najmniej sześć miesięcy. Pierwsze dotacje będą wypłacone we wrześniu. Rekrutacja stoczniowców do projektów będzie trwała jeszcze przez kilka tygodni. Osoby spoza branży okrętowej nie mogą przystąpić do żadnego z tych projektów, ponieważ są one adresowane tylko do stoczniowców i osób z firm kooperujących ze stocznią, które straciły pracę w ciągu ostatniego roku lub są zagrożone jej utratą.
40 tys. zł dotacji może otrzymać stoczniowiec, który założy własną firmę