Powszechny dostęp do list osób oczekujących w szpitalnych kolejkach może prowadzić do ujawnienia ich danych osobowych – alarmuje rzecznik praw obywatelskich.
Wszyscy świadczeniodawcy muszą prowadzić listy osób, które oczekują na wykonanie konkretnego zabiegu, badania czy operacji. Co miesiąc mają oni obowiązek rozsyłania do właściwych oddziałów NFZ informacji o tym, ilu pacjentów jest na nich wpisanych.
– W żadnym jednak wypadku nie są tam umieszczane dane osobowe osób oczekujących w szpitalnych kolejkach – tłumaczy Marta Podgórska, rzecznik prasowy Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie.
Jednak rzecznik praw obywatelskich, na podstawie konkretnej skargi pacjenta, która wpłynęła do jego biura, ma zastrzeżenia co do właściwego monitorowania dostępu osób upoważnionych do danych wrażliwych osób, które widnieją na takich wykazach. Rzecznik zwrócił się o wyjaśnienie tej kwestii do Ewy Kopacz, ministra zdrowia.
– Nie kwestionujemy tego, że listy oczekujących muszą być tworzone w sposób transparentny dla pacjentów. Zwracamy jednak uwagę, że wykazy, na których widnieją dane osobowe pacjentów, wymagają szczególnej kontroli i nie mogą one być dostępne dla osób nieupoważnionych – mówi Tomasz Gellert, dyrektor Zespołu ds. Ochrony Zdrowia w Biurze RPO.
Wskazuje tutaj na przykład osób oczekujących na przyjęcie do zakładu psychiatrycznego.
– Dostęp do informacji, że konkretna osoba wymaga tego typu leczenia, może powodować jej społeczne napiętnowanie – zaznacza Tomasz Gellert.