W kodeksie pracy brakuje m.in. definicji dnia wolnego i stałego miejsca pracy. Firmy wykorzystują luki w prawie i interpretują je na niekorzyść pracowników. Podwładni korzystają z faktu, że kodeks nie sankcjonuje porzucenia pracy.
Tygodniowy wymiar czasu pracy ponad 2 tys. pracowników Zakładów Azotowych w Puławach wynosi 33,6 godz., a nie 40 godz., czyli tyle, ile przewiduje kodeks pracy. Wynika to z tego, że pracodawca przestrzega przepisów dotyczących udzielania dnia wolnego od pracy. W przypadku pracowników zatrudnionych w systemie zmianowym obowiązujące zasady udzielania wolnego zmuszają pracodawców do obniżenia ich przeciętnego wymiaru czasu pracy. Większość pracodawców nie jest jednak tak skrupulatna. Wykorzystują fakt, że kodeks pracy nie zawiera definicji dnia wolnego od pracy i interpretują przepisy na swoją korzyść kosztem zatrudnionych. Podobnie wykorzystują też brak wyjaśnienia zawartego w k.p. pojęcia stałego miejsca pracy. A od tej definicji zależy często, czy firma zwróci pracownikowi koszty podróży służbowej, na którą go deleguje.

Spór o dzień wolny

Zgodnie z k.p. zasadą jest, że przeciętny tydzień pracy składa się z pięciu dni roboczych. Pracownikom przysługują więc w tygodniu dwa dni wolnego. Kodeks nie definiuje jednak pojęcia dnia wolnego od pracy.
- Powinny to być 24 godziny od momentu zakończenia doby pracowniczej - tłumaczy prof. Jerzy Wratny z Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Jeśli więc dany pracownik ma mieć wolną sobotę, a w piątek rozpoczyna pracę o godz. 6.00, to jego dzień wolny od pracy zaczyna się o 6 rano w sobotę i kończy o tej samej godzinie w niedzielę. Dopiero wtedy powinien się więc stawić w pracy. Z taką wykładnią przepisów zgadza się większość prawników oraz Państwowa Inspekcja Pracy (PIP).
Jednak ze względu na brak definicji dnia wolnego od pracy pracodawcy mogą inaczej interpretować przepisy i uznać, że jest to np. doba kalendarzowa (od godz. 0.00 do 24.00) lub kolejne 24 godziny od momentu zakończenia pracy w danym dniu. Wtedy mogą zmuszać pracownika, który rozpoczął pracę w piątek o 6 rano, do stawienia się w pracy nie od 6 rano w niedzielę, ale odpowiednio o północy z soboty na niedzielę, lub jeśli pracuje 8 godzin, nawet o 14.00 w sobotę (dobę od zakończenia pracy w piątek).
Dopiero sądy mogą orzec, czy nie naruszają w ten sposób kodeksu pracy.

Skrócony czas pracy

W corocznym sprawozdaniu z działalności główny inspektor pracy (GIP) wskazał brak definicji dnia wolnego jako przyczynę częstych sporów między pracodawcami i pracownikami. GIP podkreśla, że problem ten w szczególności dotyczy pracy zmianowej.
- W praktyce może zdarzyć się sytuacja, że konieczność przestrzegania zasad udzielania dnia wolnego od pracy spowoduje, że osoby pracujące w tym systemie czasu pracy nie będą mogły zgodnie z prawem przepracować 40 godz. tygodniowo - mówi Piotr Wojciechowski, zastępca dyrektora departamentu prawnego Głównego Inspektoratu Pracy.
Jerzy Wratny dodaje, że w takim przypadku ich przeciętny tygodniowy czas pracy należy skrócić. Rozwiązanie takie wprowadziły np. Zakłady Azotowe w Puławach.
- Dni wolnych od pracy prawidłowo udziela też m.in. Enea i Rafineria Gdańska. Niestety zdecydowana większość pozostałych pracodawców przyjmuje inne wykładnie przepisów i bezprawnie ogranicza należny pracownikom czas wolny - mówi Sławomir Wręga, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego.
Brak legalnej definicji dnia wolnego od pracy zachęca pracodawców do wykorzystywania tej luki. Gdyby chcieli stosować właściwą wykładnię przepisów k.p., musieliby obniżyć czas pracy podwładnych, a to oznacza dla nich finansową stratę.
W systemie pracy zmianowej zatrudniona jest zdecydowana większość pracowników przemysłu. Oznacza to, że brak określenia pojęcia dnia wolnego od pracy może mieć wpływ na uprawnienia pracownicze blisko 5 mln osób.

Stałe miejsce pracy

PIP podkreśla, że w kodeksie pracy brakuje też definicji stałego miejsca pracy. Ma to duże znaczenie, gdyż zgodnie z art. 77 k.p. pracownik nabywa prawo do należności na pokrycie kosztów związanych z podróżą służbową, gdy wykonuje na polecenie pracodawcy zadanie służbowe poza miejscowością, gdzie znajduje się siedziba firmy lub poza stałym miejscem pracy. Pracodawcy mogą różnie interpretować pojęcie stałego miejsca i np. uznać, że konkretny wyjazd nie jest podróżą służbową.
- Brak definicji powoduje spory pracowników i pracodawców dotyczące kwestii przebywania w podróży i przyznawania z tego tytułu świadczeń pieniężnych - mówi Piotr Wojciechowski.
A jest o co się spierać. Z tytułu podróży służbowej pracownikowi przysługuje dieta na pokrycie zwiększonych kosztów wyżywienia w czasie podróży (23 zł za dobę podróży) oraz m.in. zwrot kosztów przejazdów, noclegów i dojazdów środkami komunikacji miejscowej.

Bezkarne porzucenie

Z kolei dla pracowników korzystny jest np. fakt, że krajowe ustawodawstwo nie reguluje kwestii porzucenia pracy. Zdaniem PKPP Lewiatan, otwarcie europejskich rynków pracy spowodowało, że coraz więcej pracowników decyduje się na porzucenie pracy i wyjazd za granicę. A z powodu nagłej i niewyjaśnionej nieobecności podwładnego w pracy straty ponoszą firmy.
Zdarza się, że szefowie chcą ukarać nielojalnych pracowników i nie wydają im świadectw pracy.
- Jest to jednak działanie niezgodne z przepisami. Pracodawcy mogą natomiast, po wyjaśnieniu przyczyn nieobecności podwładnego, rozwiązać z nim umowę o pracę w tzw. trybie dyscyplinarnym - podkreśla Elżbieta Gutkowska, radca prawny z Kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
Aby przeciwdziałać przypadkom porzucania pracy, PKPP Lewiatan domaga się wprowadzenia do kodeksu przepisów, które umożliwiałyby firmom żądanie wypłaty odszkodowania od podwładnego, który nagle nie przyjdzie do pracy.
W kodeksie pracy brakuje m.in. definicji dnia wolnego i stałego miejsca pracy / ST