Niektórzy bezrobotni nie informują urzędu pracy o podjęciu stałego lub czasowego zatrudnienia. Bezrobotny może zapłacić co najmniej 500 zł grzywny za wykonywanie nielegalnej pracy. Państwa Inspekcja Pracy chce, żeby przedsiębiorcy informowali urzędy pracy o zatrudnianiu bezrobotnych.
Bezrobotni, także ci, którzy otrzymują zasiłek, w tym samym czasie nielegalnie pracują. Kontrole Państwowej Inspekcji Pracy pokazują jednak tylko niewielką skalę tego zjawiska.
Kontrola PiP
W I półroczu 2009 roku 546 bezrobotnych pracowało nielegalnie (podjęło zatrudnienie, inną pracę zarobkową lub działalność gospodarczą i nie poinformowało o tym urzędu pracy). Tak wynika z najnowszego raportu Państwowej Inspekcji Pracy na temat legalności zatrudnienia.
– Najczęściej pracowali na czarno albo byli zatrudnieni na krótkoterminowe umowy zlecenia. Tylko niewielu było zatrudnionych na podstawie umowy o pracę – mówi Jarosław Leśniewski, dyrektor Departamentu Legalności Zatrudnienia w Głównym Inspektoracie Pracy.
135 bezrobotnych spośród 546 pobierało zasiłek dla bezrobotnych i otrzymywało dodatkowe pieniądze za swoją pracę. Oznacza to, że ponad 40 proc. z nich otrzymywało podwójne wynagrodzenie. Wiele wskazuje na to, że liczba pracujących bezrobotnych jest znacznie wyższa niż wynikałoby to z danych PiP.
W 2008 roku podczas kontroli inspektorzy pracy stwierdzili, że 3219 bezrobotnych pracowało nielegalnie, w tym 610 pobierało zasiłek dla bezrobotnych. W 2007 roku było to odpowiednio: 2180 i 736.
Wykreślenie z rejestru
Bezrobotny otrzymujący zasiłek, który podjął zatrudnienie, może zostać ukarany zarówno przez Państwową Inspekcję Pracy, jak i przez powiatowy urząd pracy. Inspekcja może zwrócić się do urzędu pracy o weryfikację informacji o zarejestrowaniu danej osoby w PUP.
– Takie pismo wysyłamy szczególnie wtedy, gdy ktoś pracuje od niedawna – mówi Jarosław Leśniewski.
Dodaje, że PiP nie ma dostępu do bazy danych urzędów pracy.
Jeśli taka osoba jest zarejestrowana i inspektor PiP ustali, że otrzymywała wynagrodzenie za swoją pracę, to skieruje wniosek do dyrektora powiatowego urzędu pracy o jej wykreślenie z rejestru bezrobotnych.
Zgodnie z ustawą o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, bezrobotnym nie może być osoba, która jest zatrudniona. Oznacza to, że nie może wykonywać pracy na podstawie stosunku pracy, stosunku służbowego ani innej pracy zarobkowej na podstawie umów cywilnoprawnych, w tym umowy agencyjnej, umowy o dzieło, umowy zlecenia. Ponadto musi być zdolna i gotowa do podjęcia zatrudnienia w pełnym wymiarze czasu pracy obowiązującym w danym zawodzie lub służbie albo innej pracy zarobkowej.
Dyrektor wykreśla bezrobotnego z rejestru po otrzymaniu tego pisma PiP o jego zatrudnieniu.
– Osoba bezrobotna, która otrzymała świadczenie nienależne, będzie musiała je zwrócić – mówi Ireneusz Drabik z powiatowego urzędu pracy w Oświęcimiu.
Ale tylko to świadczenie, które zostało przez nią pobrane w okresie, kiedy pracowała. Jeśli pracowała w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, to odda zasiłek tylko za ten okres. Czasami będzie musiał zwrócić inne świadczenia. Na przykład dotacje na rozpoczęcie działalności gospodarczej, stypendium, jakie otrzymywała w okresie odbywania stażu czy przygotowania zawodowego u pracodawcy.
PiP może zwrócić się też z wnioskiem do sądu grodzkiego o ukaranie bezrobotnego grzywną od 500 zł do 5 tys. zł. W tym roku złożyła 87 takich wniosków. Może też odstąpić od ukarania grzywną i poprzestać na upomnieniu takiej osoby. W stosunku do 369 bezrobotnych zastosowano środki wychowawcze, tj. pouczenie lub ostrzeżenie.
– Takich środków nie stosujemy, gdy osoba taka pobierała zasiłek dla bezrobotnych – mówi Jarosław Leśniewski.
Kiedyś było inaczej
Do 1 lutego 2009 r. pracodawcy przed zatrudnieniem pracownika byli zobowiązani do uzyskania od niego oświadczenia, czy pozostaje w rejestrze urzędu pracy. Pracodawca musiał przesłać takie oświadczenie do urzędu pracy w ciągu pięciu dni. Jeśli tego nie zrobił, groziła mu grzywna w kwocie wynosząca co najmniej 3 tys. zł. Jednocześnie bezrobotny, który podjął zatrudnienie bez powiadomienia o tym Powiatowego Urzędu Pracy (PUP), mógł zapłacić co najmniej 500 zł grzywny.
Od 1 lutego 2009 r. pracodawca nie ma już obowiązek informowania urzędu pracy o przyjęciu pracownika. Taka zmianę wprowadziła nowelizacja ustawy z 20 kwietnia 2004 r. o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (Dz.U. z 2009 r. nr 6, poz. 33).
Przywrócić obowiązek dla firm
Dla Państwowej Inspekcji Pracy poprzednie rozwiązanie było lepsze. Wtedy obowiązek uzyskania oświaczenia spoczywał na pracodawcy, a obydwie strony (pracodawca i osoba przyjmowana do pracy) były zobowiązane niezależnie od siebie powiadomić urząd pracy. Dzięki temu urzędy pracy będą dysponowały rzetelniejszymi danymi o zatrudnianiu osób bezrobotnych.
– Dzięki temu inspektor mógł rozpocząć weryfikację zatrudnienia bezrobotnego od sprawdzenia dokumentów będących w posiadaniu pracodawcy, a dopiero potem sprawdzał wytypowane na tej podstawie osoby w urzędzie pracy – mówi Jarosław Leśniewski.
Henryk Michałowicz z Konfederacji Pracodawców Polskich jest zdecydowanym zwolennikiem likwidacji obowiązku uzyskiwania przez firmy oświadczenia od bezrobotnego, czy jest zarejestrowany w urzędzie pracy.
– Dobrze, że firmy nie mają już tego obowiązku – mówi.
Dodaje, że to bezrobotny powinien poinformować urząd pracy o podjęciu zatrudnienia.
Tak samo uważa Zbigniew Żurek z BCC. Jego zdaniem, firmy nie powinny zajmować się kontrolowaniem, czy zatrudniana osoba ma status bezrobotnego.
– Od tego jest PiP – mówi Zbigniew Żurek.
Dodaje, że powinien on wykrywać jak największa liczbę nielegalnie pracujących bezrobotnych, żeby nie mogli oni otrzymywać oprócz pensji także świadczeń z Funduszu Pracy.
1,67 mln bezrobotnych było zarejestrowanych w lipcu w urzędach pracy
Komentarze (22)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszePOLSKA = złodziejska mafia !
--emerytury nie dostane bo jakiś Donald stwierdzi ,ze znów okradli ZUS ,za nasze obecnie wysokie składki Donald obiecuje coraz to niższą emeryturę,ubezpieczenie chorobowe w szpitalu e-- tamm..gdyż Pawlaki moje składki zużyją dla siebie bo sami nie płacą więc bez dodatkowo opłacanego się nie wyleczę! - na chorobowe jak pójdę to mnie pracodawca zwolni a ZUS wypłaci mi zasiłek z najniższej 80% krajowej!!pracodawca złymi warunkami pracy doprowadzi mnie do kalectwa, nie płacąc nawet dodatku za te warunki. Renty też nie dostanę o czym świadczą przykłady obecnie zatrudnionych -więc PO co mi legalnie pracować- po co płacić legalne składki ZUS z których mnie OKRADNIECIE? no niech sam Rząd powie POco -na WAS a mam Was
Zatem do rzeczy:
By w Polsce móc prowadzić usługowo księgowość, trzeba zdać specjalny egzamin organizowany przez Ministerstwo Finansów (oczywiście słono za niego płacąc). Kropka. W tym roku zmieniły się zasady. Było o tym wiadome już w ubiegłym roku. Procedury przygotowawcze trwały jednak... PÓŁ ROKU! Pierwsze egzaminy odbyły się w... CZERWCU!!! Podczas, gdy zgłoszenia były wysyłane do MF jeszcze pod koniec ubiegłego roku! Tyle czasu urzędnikom zajęło przygotowanie dokumentów. Tłumaczenia były typu: zmieniły się zasady, musimy przygotować dokumenty. TRWAŁO TO SZEŚĆ MIESIĘCY!!! Dla mnie sytuacja jest prosta, jasna i klarowna: jeśli "fachowcy" mają problem z dokumentacją - wystarczy przyjąć prostą zasadę: dopóki jej nie przygotujemy - obowiązuje ta, wcześniejsza! PO KŁOPOCIE! Szybko i sprawnie.
W końcu w czerwcu egzamin się odbył! Przesiew - straszny. Zdała tak statystycznie co trzecia osoba, wśród nich moja Żona! Wypiliśmy szampana z tego tytułu. I plany: firma już założona, klienci czekają na zdany egzamin i CERTYFIKAT. Bez tego ostatniego - ANI RUSZ! Szanujemy prawo. Tacy jesteśmy.
Komisja przysłała oficjalne potwierdzenie zdania egzaminu. Wszystko nadal wydaje się proste. Teraz czekamy na oficjalną informację z Ministerstwa Finansów. W końcu - tak mniej więcej po SZEŚCIU tygodniach jest!!! I teraz zaczyna się już Monty Python w pełnej krasie! Otóż, by otrzymać certyfikat koniecznym jest: ODESŁANIE DOKUMENTU PRZYSŁANEGO PRZEZ MINISTERSTWO FINANSÓW (W ORYGINALE!!!) DO... MINISTERSTWA FINANSÓW!!! Odsyłamy.
Czekamy. Żona liczyła, że otrzyma certyfikat do końca lipca, zatem 1 sierpnia mogłaby rozpocząć pracę, czytaj: PŁACIĆ PODATKI PAŃSTWU!!! Błąd! Certyfikatu nie ma! Przesuwa zatem termin na 1 września. OPTYMISTKA! Czekamy! W tym tygodniu przychodzi list polecony, za zwrotnym potwierdzeniem odbioru (generowanie kosztów czy ratowanie Poczty Polskiej???). Z listu wynika jedno: Z UWAGI NA NAWAŁ PRACY URZĘDNIKÓW, CERTYFIKAT ZOSTANIE WYSTAWIONY DO... 31 GRUDNIA 2009 ROKU!!! Od postanowienia nie ma odwołania! (Moim skromnym zdaniem, Pani, która się pod tym podpisała - ŁAMIE PRAWO!)
Żona, z natury spokojna i wyważona, nie wytrzymała! Nie będę cytował, ale sławne określenie doktora Strosmayera było najłagodniejszym!
Rodzi się kilka pytań:
1. dlaczego Ministerstwo Finansów nie dba o ludzi, którzy CHCĄ UCZCIWIE PROWADZIĆ FIRMY I PŁACIĆ PODATKI?
2. dlaczego Ministerstwo Finansów nie dba o dochody budżetu państwa?
3. dlaczego ktoś wymyślił tak idiotyczny tryb pracy (wysyłanie i odsyłanie dokumentu pod ten sam adres)?
4. KTO poniesie koszty utraconych dochodów przez osoby, które zdały egzamin i z ewidentnej winy MINISTERSTWA FINANSÓW nie mogą rozpocząć pracy???
Mniej biurokratów, więcej dobrej pracy dla podopiecznych zarejestrowanych w urzędach, godziwe wysokości zasiłków (bo czy to wina pracownika, że został zwolniony, ma 50 lat i dla niego brak pracy na rynku?) i nie przez 6 m-cy to nie będą musieli migać się od rejestrowanej pracy.