Propozycje PO dotyczące ograniczenia liczby związków zawodowych w zakładach pracy popierają wielkie centrale związkowe - NSZZ "Solidarność" i OPZZ; przeciwne są mniejsze związki, np. "Sierpień 80". Według premiera, na pewno potrzebna jest lepsza ustawa o związkach zawodowych.

O tym, że PO przygotowuje nowelizację ustawy o związkach zawodowych, która ma być pierwszym krokiem do ograniczenia ich liczby w przedsiębiorstwach, napisała w czwartek "Gazeta Wyborcza". Jak powiedział PAP poseł PO z Sosnowca Jarosław Pięta, który pracuje nad zmianami w prawie, kwestia poruszona w artykule "GW" nie dotyczy zmian w ustawie o związkach zawodowych, ale w art. 241 Kodeksu pracy. To tam jest mowa o reprezentatywności zakładowej i ponadzakładowej na poziomie 7 i 10 proc. Zmiana tego przepisu - dodał - powinna też skutkować zmianą w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych.

"Nie mam zamiaru zmieniać ustawy o związkach zawodowych" - powiedział poseł. "Uważam, że związki zawodowe są potrzebną instytucją działającą w każdym systemie i powinny spełniać rolę zgodnie z obowiązującym prawem i praw związkowych nie zamierzam ograniczać" - zaznaczył.

Jego zdaniem, optymalnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie zasady "jeden związek - jeden pracodawca". Poseł zdaje sobie jednak sprawę, że w polskich warunkach jest to niemożliwe, stąd propozycja 33-procentowej reprezentatywności. "Jeśli występuje konkurencyjność na rynku pomiędzy pracodawcami, powinna być też pomiędzy związkami zawodowymi" - przekonuje Pięta.

Jak zaznaczył, kwestią do rozstrzygnięcia jest rozróżnienie przedstawicieli związków zawodowych działających u danego pracodawcy od pracowników popierających dany związek zawodowy. Pięta zaznaczył, że proponowana przez niego zmiana będzie przedmiotem obrad Komisji Trójstronnej.

Wiceszef komisji krajowej NSZZ "Solidarność" Maciej Jankowski powiedział PAP, że "wcześniej czy później zmiany będą musiały nastąpić, ponieważ kilkadziesiąt małych organizacji w zakładzie pracy uniemożliwia uzgadnianie stanowisk, co utrudnia negocjacje z pracodawcą". Jak zaznaczył, skutkuje to tym, że pracodawca - ponieważ związki się nie dogadały - podejmuje decyzje sam. "To jest szkodliwe dla pracowników" - zaznaczył.

Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych opowiada się za zmniejszeniem liczby związków zawodowych w firmach, ale próg reprezentatywności na poziomie ponad 20 proc. uważa za próbę eliminacji związków.

"Jesteśmy za zmniejszeniem liczby związków zawodowych w zakładach pracy, bo gdy jest ich np. 6 czy 7, to czasem trudno uciec od populizmu, który nie pomaga w negocjacjach z pracodawcami. Jednak nie sposób dziś powiedzieć, o ile można byłoby podnieść próg reprezentatywności związków" - powiedział w czwartek PAP wiceprzewodniczący OPZZ Franciszek Bobrowski. Jego zdaniem sytuację tę najlepiej zweryfikowałoby życie. "Z czasem związki mniejsze naturalnie powinny łączyć się z większymi" - wyjaśnił.

Przeciwko planowanym zmianom stanowczo protestuje natomiast lider "Sierpnia 80" Bogusław Ziętek. "Tego typu rozwiązania są nie do pomyślenia w Europie. Takie pomysły powodują, że Białoruś będzie dla nas wzorem demokracji. Próba administracyjnego ograniczenia możliwości zrzeszania się pracowników w dowolnych związkach zawodowych jest po prostu pośmiewiskiem dla cywilizowanego świata" - powiedział Ziętek PAP. Jak dodał, nikt nie może odgórnie zadekretować do jakich związków chcą należeć pracownicy. "Rozumiem, że skoro rząd Donalda Tuska nie ma żadnych osiągnęć na niwie gospodarczej czy społecznej, to serwuje społeczeństwu igrzyska w postaci wojny ze związkami zawodowymi" - uważa Ziętek.

Premier Donald Tusk pytany przy okazji wizyty w Sieroniowicach i Balcarzowicach o przygotowywane przez PO zmiany dotyczące związków zawodowych, powiedział: "Spokojnie, bez zacietrzewienia, ale przeprowadzimy te zmiany. Nie za tydzień, to miesiąc, nie za miesiąc, to za rok; ale na pewno Polska zasługuje na lepszą ustawę o związkach zawodowych".

Jak mówił, będzie chciał przeprowadzić bardzo poważną rozmowę także z działaczami związkowymi, bo "de facto w ich interesie - tych, którzy naprawdę chcą bronić praw pracowniczych - jest zmiana ustawy o związkach zawodowych". Premier podkreślił przy tym, że "nie chodzi o żadną wojnę ze związkami zawodowymi".

Szef rządu zaznaczył, że są takie miejsca w Polsce, takie przedsiębiorstwa, gdzie związków zawodowych jest po kilka, kilkanaście a czasami kilkadziesiąt i to uniemożliwia realny dialog społeczny. "Proponowaliśmy - także partnerom społecznym w Komisji Trójstronnej - już ponad rok temu poważny namysł nad ustawą o związkach zawodowych" - mówił Tusk. "Poza tym mamy wystarczająco dużo wiedzy - i z tej wiedzy zrobimy użytek - o tym, ile nadużyć kryje się za obecnością związków zawodowych w niektórych firmach; o tym, że w niektórych miejscach już dawno przestały one być związkami, które bronią praw pracowniczych a stały się biznesowymi holdingami" - zaznaczył szef rządu.

Przewodniczący klubu PO Zbigniew Chlebowski powiedział w czwartek PAP, że nad zmianami w prawie trzeba się zastanowić przede wszystkim ze względu na liczbę funkcjonujących w Polsce związków zawodowych. "Należy się zastanowić, czy związkowcy muszą być opłacani ze środków pracodawców a siedziby związków powinny być na terenie zakładów" - mówił.

Zaznaczył przy tym, ze obecnie Platforma nie pracuje nad projektem nowelizacji ustawy o związkach zawodowych.

"Po pierwsze na pewno nie dostalibyśmy akceptacji w parlamencie dla takiego projektu, a po drugie na pewno napotkalibyśmy na skuteczne weto pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Więc nie ma sensu teraz prowadzić prac, tym bardziej, że mamy do czynienia z kryzysem gospodarczym i rola Komisji Trójstronnej - a więc również związków zawodowych - jest szczególnie ważna i nam na tej dobrej współpracy zależy" - podkreślił Chlebowski.

Jak mówił, "poseł Jarosław Pięta przygotował swój autorski projekt, nad którym być może kiedyś w przyszłości - na pewno nie w tej kadencji parlamentu - warto się będzie pochylić".

Szef koalicyjnego klubu PSL Stanisław Żelichowski mówił w czwartek PAP, że zmiany w przepisach dotyczących związków zawodowych są niezbędne. Jego zdaniem podniesienie progu reprezentatywności dla związków zawodowych do 25-33 proc. to krok we właściwym kierunku, choć niewystarczający. Żelichowski chce, by pracownicy zrzeszeni w związkach sami płacili na ich utrzymanie.

Również wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński (Lewica) uważa, że zmiany w przepisach dotyczących związków zawodowych są konieczne. Zaznaczył jednocześnie, że każdy projekt zmian powinien być uzgodniony z głównymi centralami związkowymi. Jego zdaniem, warto zachęcić centrale głównych związków zawodowych, aby przedłożyły swoje propozycje zmian. "W ten sposób byłoby mniej napięć" - zaznaczył Szmajdziński.

"Prawo i Sprawiedliwość ocenia te działania jako niepokojące, bo zmierzają one do utrwalenia władzy PO sprawowanej w złym stylu, bez dialogu z partnerami społecznymi" - powiedział PAP rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak. Jak mówił, "można oczywiście dyskutować na temat zmian w prawie, ale niepokojący jest kontekst, w jakim ten projekt się ukazuje, a więc wtedy, gdy rząd decyduje o sprzedaży akcji KGHM przy proteście związków zawodowych".

"O zmianach należy dyskutować w sposób spokojny, a nie przy okazji tego typu konfliktów. W przeciwnym razie można mieć bardzo uzasadnione podejrzenia, że nie chodzi o rozwiązanie problemu, ale o umocnienie władzy partii rządzącej" - powiedział rzecznik klubu PiS.

mzk/ kon/ awk/ la/ jra/